środa, 30 grudnia 2009

USA 2009: Najlepsze



Miejsce specjalne: Fashawn
Boy Meets World
One Records









Problem na Boy Meets World jest tylko jeden: trzeba lubić Exile'a. Ja nie lubię jego produkcji, więc debiut Fashawna ląduje tylko na "miejscu specjalnym". Raperowi zarzucić nie można nic, bo wie co ma robić i potrafi popisać się celnym punchem albo fajną historyjką jak w "When She Calls". Dobra, ja mam osobisty zarzut - przypomina mi kogoś z Wu-Tang Clanu, tylko nie wiem kogo. No ale to osobista myśl, więc nie bierzcie tego na poważnie. Daje też lepsze zwrotki niż Evidence czy Planet Asia. Bardzo dobry "pierwszy debiutancki album" ze sporymi rokowaniami na przyszłość. Tylko ten Exile... I pomyśleć też, że typ jest rok młodszy ode mnie...


10. Brother Ali
The Truth is Here
Rhymesayers









Miałem dylemat: Us czy The Truth is Here? Brother Ali musiał się znaleźć wśród tych najlepszych i z chęcią bym dał tu obie płytki, ale postanowiłem zrobić na złość pewnej osobie i wziąłem epkę. Nie no, żartuje Revo. Z Roycem też świrowałem, wiesz. The Truth is Here po prostu bardziej mi wpadło w ucho. Ant dał lepsze beaty, bo nawijka albinosa jest na tym samym poziomie co na LP. Rzecz jak Shadows on the Sun nagrywa się tylko raz w życiu. Bardzo ciekawy wstęp do pełnoprawnego albumu i wcale się nie zdziwię, jeśli złapiesz na niego większą zajawkę niż na Us. Jest bardziej różnorodne i bardziej konkretne. Slug też tak nie zamula.


9. Torae & Marco Polo
Double Barrel
Duck Down









Przez bardzo długi czas był to mój numer "1". Z biegiem czasu zajawka na album mi trochę przeminęła, praktycznie do niego nie wracam oprócz "Crashing Down". Dobrze oddany klimat NYC z połowy lat '90, dlatego wtedy tak polubiłem ten album. Standardowo jednak wracałem co chwila do klasyki i dalej uświadamiałem sobie, że to jednak nie to samo. Nigdy tamten feeling nie powróci, można się do niego zbliżyć, ale różnica będzie spora. Marco Polo i Torae są odpowiednimi osobami na miejscu, czują tamten klimat i liczę na ich wspólne dalsze projekty, bo Ruste Juxx za kilka miesięcy na pewno nie zastąpi kolesia co nagrywał z O.S.T.R.'em.


8. Joe Budden
Padded Room
Amalgam Digital









Joe Budden jest raperem roku. Nagrał dwie zajebiste solówki i "dał" dobry występ na Slaughterhouse, dlatego został przeze mnie ochrzczony tym mianem. Gdyby to były gnioty, to OK, ale to naprawdę jest bardzo dobre. W tym roku nikt tak nie operował emocjami jak MC z New Jersey. Szkoda tylko, że produkcyjnie jest strasznie skrajnie, bo są tu perełki jak "Pray For Me" czy "Happy Holidays", ale i gnioty pokroju "Blood On The Wall". Potencjał ten koleś ma ogromny, więc dziwi mnie dlaczego dobiera sobie tak przeciętnych producentów? Na szczęście w drodze The Great Escape, a tam Pete Rock, 9th Wonder, The Alchemist, Black Milk, Hitmeni... Będzie się działo, Czarne Mleko nie zmienia tytuł płyty.


7. UGK
UGK 4 Life
Jive









Będę obstawiał, że Underground Kingz mają najlepszą dyskografię w historii rapu. Żadnych gniotów, same dobre, bardzo dobre i wybitne albumy. UGK 4 Life lokuje się w tej drugiej kategorii i ogromna szkoda, że jest to "ich" ostatni album. Pisze "ich", bo udział Pimpa C był mocno ograniczony z wiadomych względów. Dobór utworów i większość roboty odwalił Bun B. Jaka jest to płyta? Banalne pytanie - jak ich każda wcześniejsza. Południowa hustlerka w wielkim stylu. Tylko ci poniżej obecnie robią coś podobnego w tamtym rejonie. Wbrew obawom, Akon wcale nie zepsuł tej płyty. Bun by na to przecież nie pozwolił.


6. Clipse
Til the Casket Drops
Re-Up









Amerykanie uwielbiają koszykówkę. Ci najlepsi trafiają do NBA, ci słabsi grają w NCAA, a ci co nie potrafią grać najczęściej rapują. I na odwrót, patrz Shaq O'Neal. Nie wiem jak jest tak naprawdę z grą Thorntonów, ale jedno jest pewno - rapować to oni potrafią. I są jednymi z najlepszych w branży. Idą konsekwentnie tą samą drogą od lat. Niby to samo, ale na jakim poziomie. Znowu Neptunesi dali im swoje najlepsze beaty, Khalil utwierdził wszystkich w przekonaniu, że może rządzić, a Hitmeni to same przeboje. Malice i Pusha dalej swoje o narkotykach, dziwkach, samochodach itd., ale jak! Zaczęli też bawić się słowami i wyszło im to znakomicie - "them hoes come in eeny, meeny, minie moe". Wow. Drugie Hell Hath No Fury to nie jest, ale wyśmienity przecież debiut bije na głowę.


5. Skyzoo
The Salvation
Jamla









Debiut roku. Żadne tam Fashawny czy inne gej rapy z Kid Cudim na czele. To Skyzoo dał najfajniejszy album. Wiecie czemu? Bo jest zwykły. Nie lansuje się na nie wiadomo kogo, jest zwykłym, prostym kolesiem z Brooklynu, którego zajebiście się słucha. Odpowiednio dobrani ludzie mu pomogli zdobyć zasłużone wysokie noty w mediach: stary kompan - 9th Wonder, Just Blaze, Illmind, Nottz i autor beatu roku w "The Necessary Evils" - Needlz. Równo od "The Opener" aż po "Maintain". Bez skipowania. Brawa.


4. Tech N9ne
K.O.D.
Strange Music









Jeden z największych pracoholików w grze wydał swój kolejny album (dziesiąty!) i zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszy. Nie myślałem, że przebije Killera, a jednak mu się udało. Żadnego słabego tracka, żadnej słabej zwrotki, żadnego słabego gościa. Rzadko spotykane, ale tak jest na K.O.D. Najmroczniejszy tegoroczny album z Top3 singli "Leave Me Alone". Znowu jak na niezależne wydawnictwo sprzeda się znakomicie - ponad 30 tyś kopii w pierwszym tygodniu...


3. Grand Puba
Retroactive
Babygrande









Oj mieliście zagadkę... To Retroactive znalazło się na najniższym stopniu podium. Po ubiegłorocznym The Renaissance zacząłem baczniej zwracać uwagę na powroty po latach, a od czerwca dodatkowo to spotęgowałem. Puba wrócił w wielkim stylu. "I See Dead People" i "Cold Cold World" śmiało kandydują do tracków roku. Q-Tip i Large Pro spełniają się w obu rolach - raperów i producentów. Jest jeszcze cichy bohater tej produkcji - PHD. Jego 4 beaty są czymś niesamowitym. Sam gospodarz miesza, nie zanudza i wie co robi, dokładnie jak od początku swojej wielkie kariery. Mam nadzieję, że szykuje się coś od Brand Nubian. Ten album jest świetny, Sadat X też parę miesięcy temu zachwycił, został jeszcze Lord Jamar i trzeba się modlić, aby jedna z najlepszych ekip w historii weszła do studia. Ja już zaczynam, bo ten comeback jest przepiękny. Tak jak okładka.


2. Gift of Gab
Escape 2 Mars
Quannum









Gdyby nie było w tym roku Raekwona... No nic. Gift of Gab jest najlepszym technicznie raperem w dziejach. Każdym trackiem, każdym freestylem i każdą płytą to potwierdza. Escape 2 Mars oferuje bardzo wiele: liryczne petardy i znakomite produkcje DNAE i Headnodica. Trochę klasyki i trochę elektroniki - coś jak u nas Duże Rzeczy. Płyta jeszcze lepsza niż 4th Dimensional Rocketships Going Up, spokojnie zbliżająca się poziomem do najlepszych dokonań z Chief Xcelem. Najrówniejszy tegoroczny album i najbardziej zróżnicowany. Jeśli kogoś zawiodło The Mighty Underdogs, to Parker postarał się o godną rekompensatę.


1. Raekwon
Only Built 4 Cuban Linx Pt. II
Ice H2O









Nie trzeba mieć "wizji Pyrexa", żeby stwierdzić, że jest to najlepszy tegoroczny album. W listach "niehiphopowych" też zamiesza, zobaczycie. Rok temu Q-Tip pokazał wszystkim frajerom jak się rapuje, w '10 uczynili to Grand Puba, GoG, Eminem, Jay-Z (bo lirycznie BP3 jest mocarne) i przede wszystkim Raekwon z ekipą na Only Built 4 Cuban Linx Pt. II. Granica między starymi mistrzami, a tymi, którzy aspirują do tego miana jakoś nie może się zatrzeć. Stara gwardia rządzi i nic nie zapowiada zmian. Niedługo bohater tego akapitu wydaje album z innym "starym" - Kool G Rapem. Będzie coś nowego z Wu, będzie Nas z Marleyem itd. Wielki powrót, warto było czekać tyle lat na ten album. Wiecie czemu tak namiętnie zawsze Rae rapował o kokainie? Bo wciąga ją tak samo jak całą konkurencję w tym roku. Najlepsi producenci z Dillą, Pete Rockiem, Sermonem, Dre i Marlem na czele, świetny Ghostface, refren i poczucie humoru Slick Ricka, no i on. Nie bez kozery ma przydomek The Chef.

Polska 2009: Najlepsze



Miejsce specjalne: O.S.T.R.
O.C.B.
Asfalt Records









Nudny ten Ostry. Co roku wydaje płytę i zawsze musi być co najmniej dobra. I długa, nie wiem po co. Tak jest z O.C.B. Rap jest strasznie monotematyczny, co roku to samo, ma parę wyjątków w postaci "Karmy" i "Synu", ale zaprosił też odpowiednich gości, którzy odrobinę poprawiają sytuację: Keitha Murraya, Kaze i Evidence'a (rozczarowanie). Na drugim biegunie znajduje się natomiast muzyka - w tej materii Adam nie ma sobie równych w Polsce. Stany stoją przed nim otworem. W lutym bądź marcu nowy album i za rok powiem pewno to samo, za rok widzimy się w podsumowaniach. Jak zwykle. Prawo karmy. Prawo serii.


10. Pyskaty
Pysk w Pysk
Aptaun









Do ostatniej chwili trwała walka między Pyskatym, Sanhedrynem i Mardi Gras o zaszczyt bycia w "10". Żeby nie było płaczu wśród fanów Zeke - zwycięsko wyszedł ten najbardziej doświadczony i z najdłuższym stażem. Pysk w Pysk jest dobrą, momentami bardzo dobrą produkcją, ale nie potrafił mnie przyciągnąć na dłużej. Powodem jest sam Pysk - za dużo nie mogę go słuchać, bo jego barwa głosu i flow cholernie mnie denerwują. Porządne teksty to nie wszystko. Kilka beatów do wymiany i może byłby klasyk, a tak jest tylko solidnie. Najbardziej podoba mi się "beat" Hensona i to jak raper na nim płynie. Szkoda tylko, że tak to wszystko później wyszło. Minus za dostępność - kilka tygodni po premierze i już nie można kupić. Paranoja, ale na szczęście nie wpływa to na moją pozytywną ocenę krążka.


9. Ten Typ Mes
Zamach Na Przeciętność
Alkopoligamia









Nie wiem czy Mes miał kiedyś transfuzję krwi, która to została "zabrana" jakiemuś czarnemu, ale on tak rapuje. Jak murzyn. Najlepiej w Polsce. Bo i świetnymi wersami rzuca na prawo i lewo, i dobrze śpiewać potrafi, i flow ma jedno z najlepszych w Polsce. Fenomen. Szkoda tylko, że Zamach Na Przeciętność nie potrafił przykuć mojej uwagi na dłużej i obawiam się, że z tym albumem nie będę miał tak jak z debiutem - chyba nie będę do niego wracał za często. Najgorsze jest jednak to, że jest to jedna z najlepszych polskich płyt tego roku i tylko potwierdza słabość całego tego bagna zwanego "polskim hip-hopem". Mistrz może nagrać album tylko "dobry", który podług reszty będzie się wybijał.


8. Rychu Peja SoLUfka
Na Serio
Fonografika









O Ryszardzie można mówić różne rzeczy , ale nie można powiedzieć, że nie potrafi rapować. Potrafi, tylko nieraz zapraszał takich gości, z którymi nie powinien nagrywać i beaty, które dobrał na poprzednim solo były niekiedy wręcz tragiczne. Tu jest inaczej. Na Serio jest świetnie wyprodukowane, a duża w tym zasługa duetu White House. Z featami jest różnie, są wacki jak Vixen (tak, to jest wack) czy Gandzior (jeszcze większy - ultrawack), ale Peja wszystko nadrabia. Mocny lirycznie krążek, bardzo szczery i osobisty - dawno nie słyszałem tyle emocji u tego Don Juana. Najlepszy jego album od czasów Na Legalu, a to coś znaczy. Aha, DJ'ów też ma dobrych, co cieszy, bo rzadko się spotyka u nas dobre skrecze. Brawo.


7. Tede
Note2
Wielkie Joł









Chcesz czy nie, ale w rapie to był rok Tedego. Nawet Pih w 2003 o tym wspominał i chyba nie spodziewał się, że 6 lat później będzie musiał powiedzieć to samo. TDF pozamiatał. Najpierw na WFD, potem na Note2, później zmiótł z powierzchni ziemi niejakiego Peję wydając A/H24N2. Wracając do kolejnego solo - dobrze zrobił, że postanowił zagrać na nosie Onarowi. Jaka jest różnica między członkiem Płomienia a Granieckim? Co najmniej 2 lata. Przykład na to jak można nagrać zajebisty album w parę tygodni, a jak można się skompromitować nagrywając gówno pokroju Jednego Na Milion. Note2 stawiam na równi z Na Serio, ale lirycznie bardziej mi odpowiada, więc wędruje na miejsce numer "7". Największym minusem jest przerwa między bonus trackami - 20 minut - nie jestem cierpliwy, a przewijać nie lubię. Brawa należą się także dla Sir Micha - witamy w czołówce polskich producentów.


6. W.E.N.A. & Rasmentalism
Duże Rzeczy
Nielegal









W.E.N.A. i Ras w duecie? Dziwna kombinacja. Na szczęście dają radę, Warszawiak spisuje się o niebo lepiej dając momentami genialne wersy (ten o viagrze i erekcji), jednak i na rapującą połówkę Rasmentalismu nie można narzekać. Różnią się od siebie, ale znakomicie się uzupełniają. Największą "gwiazdą" projektu jest jednak Ment. Od dawna zaliczałem go do swoich ulubionych producentów, ale dzięki Dużym Rzeczom wbił się do absolutnej czołówki. Nikt w Polsce nie łączy w taki sposób elektroniki i soulu (z naciskiem na to drugie). Chłopie, urodziłeś się w Detroit? Takich beatów to nawet Wajeed by się nie powstydził. Wielka klasa i czekam na każdy projekt, a może i nawet "W.E.N.A. & Rasmentalism 2". Duża rzecz.


5. Małpa
Kilka Numerów o Czymś
Nielegal









O tej płycie powiedziano już wszystko, a najlepiej chyba ujęli to Halicki z Szulcem. Mi przychodzi tylko jedno do głowy: "tasowanko" jak to gimbusy kolokwialnie niekiedy ujmują, więc odnalazłem coś takiego...




4. Łozo aka Pitahaya
Z Lotu Ptaka
Nielegal









Łozo zawsze był dobry, ale na Z Lotu Ptaka przeszedł samego siebie. Lirycznie jest to najlepszy polski tegoroczny album (ej, przecież "C11H15NO2", "Z Lotu Ptaka" i "Taniec Wyobrażeń" miotą po całości!), a i muzycznie jest świetnie. Do całości nie pasuje zupełnie beat eMsa, ale kto by się tym przejmował, skoro jest świetny? Wszystko kompletne od A do Z. Poczynając od gospodarza, przez produkcję Udara, a kończąc na gościach z Jimsonem, Jotem i Faulem na czele. Gdyby trzy poniższe pozycje, które znalazły się na podium, ukazały się w 2010, dzięki mieszkańcowi Wrocławia mielibyśmy najlepszy polski album tego roku. Sorry Małpa i spółka, może innym razem. Teraz wyczekuję każdego wtorku w kolejnych miesiącach i latach.


3. Ortega Cartel
Lavorama
Asfalt Records










- Kubo, jakiś czas temu prowadziłeś polsatowski Idol , przyszedłeś do nas, bo tam mniej płacili, i pamiętam też, że Ortega występowała. Dobrze ją oceniliście, ale podobno coś zajebane było? Co powiesz na ten temat? A zdanie co do Lavoramy zmieniłeś?






- Chryste Panie! Marcin! Nie używaj takich słów na wizji! Przecież to dzieci oglądają i starsi ludzie! Prokop, opanuj się, proszę cię! Boże! Agnieszko, powiedz coś...






- Wypierdalaj złodzieju jebany! Podobno zajebałeś koncept! Wypierdalaj stąd! Nagrałam kiedyś dla ciebie taką piosenkę, zobacz sobie tu frajerze! Pierdolony chuj.






- Taa, kradziej. I nawet Ferrari nie ma. Cienias. Ja to przynajmniej dupeczki wyrywam na samochód, a on tą swoją 80 albo autobusem co reprezentuje? Nawet zajebistej Lavoramy na full nie może puścić.






- Chlip, chlip. Uspokójcie się! Dajcie mu spokój! On nic nie ukradł! Przecież ta Lavorama jest taka fajna! Chlip, chlip.








2. Warszafski Deszcz
Powrócifszy
Wielkie Joł









Wszyscy oczekiwali rzecz godnej Nastukafszy. Dostali taką po części, bo tamta pozycja jest jedną z najlepszych, a czy takie będzie Powrócifszy to będziemy wiedzieć za kilka lat. Niemniej jest to absolutna czołówka tego roku. Numer imponuje swoim luzem, którego ma chyba nawet więcej niż na solówce, a o Tede już nie wspominam. Raper roku w Polsce, a początek tej teorii rozpocząłem wygłaszać w czerwcu. Mistrzowsko wyprodukowany przez najlepszych w postaci Kixa, Sir Micha, Ostrego i Matheo oraz tych mniej znanych jak Luxon czy Erio. Nie zawiodłem się ani trochę, a i przy okazji ostatnio odkrywam na nowo ten album dzięki Podostrzyfszy (tak, przekonałem się z czasem, a remix "Świat Zwariował w 33 lata" jest bardziej boski niż Roman). Weterani wiedzą jak robić dobry oldschoolowy rap z nutką nowoczesności.


1. TeTris
Dwuznacznie
Reformat









Powiem szczerze - jak dla mnie reszta płyt w Polsce mogłaby się nawet nie ukazywać. TeTris dał mi wszystko to, czego oczekiwałem. Tobie tyle dała Lavorama, Tobie Sobotaż, tamtemu Kilka Numerów o Czymś, a mi Dwuznacznie. Wszystko to poprzedzone było świetnym mixtapem, który także polecam sprawdzić. Album kapitalnie wyprodukowany, mistrzowsko zarapowany i w ogóle. Jedyne co bym zmienił, to wyrzucił zwrotkę Ostrego - za dużo Murraya Adamie. Bzdurą jest także nazywanie rapera jakimś debiutantem albo to, że nie spełnił pokładanych nadziei. Śmiech. Miał nagrać polskie Train of Thought?! Fantastyczne i jedno z najlepszych polskich LP jakie słyszałem w swoim życiu. Jest wielu lepszych na świecie, ale Tet jest tylko jeden. Inlay dużo ci powie.

wtorek, 29 grudnia 2009

USA 2009: Wyróżnienia



Miejsce specjalne: De La Soul
Are You In?: Nike+ Original Run
Nike, Inc.









"Album do biegania" - brzmi ciekawie. Za takie coś postanowili się zabrać członkowie grupy De La Soul i chyba im się udało. Sam nie biegam, o magiczne efekty i właściwości musiałbym się zapytać kogoś regularnie wstającego rano i robiącego mały trip po okolicy, ale śmiem twierdzić, że jest dobrze. Pos, Maseo i Dave przyzwyczaili wszystkich do wysokiego poziomu swoich nagrań zapraszając tym razem do pomocy m.in. Raheema DeVaughna i Flosstradamusa. Wszystko jest przemyślane, na kapitalnym koncepcie "zwiększania tempa" i na zgoła innej produkcji niż zazwyczaj. Run!


DOOM
Born Like This
Lex









Już bez przedrostka "MF", DOOM postanowił uraczyć nas swoim kolejnym projektem. Znowu mu się udało dostarczyć pozytywnych wrażeń. Początkowo płyta nie przypadła mi do gustu, ale z czasem wszystko zaczęło się krystalizować. Jak zwykle muzycznie na wysokim poziomie (wśród producentów znalazł się nawet... Thom Yorke z Radiohead), ale do nawijki Daniela trzeba się przyzwyczaić. Multum sampli i ciekawy patent z Bukowskim. Zastanawiam się też dlaczego po raz kolejny został wykorzystany "Lightworks" Dilli... Brak pomysłów? Nie zmienia to jednak faktu, że Born Like This jest konkretnym materiałem. Krótkie, ale najważniejsze, że cholernie dobrym.


Dynas
The Apartment
BBE









J Dilla, DJ Spinna, M-Phazes, Khrysis, Illmind, Jazzy Jeff i Slick Rick. Takie postacie na jednej płycie?! Line-up piękny, ale u kogoś, kogo zupełnie wcześniej nie znałem. Przyznaję, o Dynasie, raperze z Miami, wcześniej chyba w ogóle nie słyszałem. Na The Apartment ujął mnie przede wszystkim swoją prostotą. Niby nie daje nic odkrywczego, ale urzeka swoim podejściem. Na minus zaliczam występ Rickiego - po tym to zawsze spodziewam się rzecz największych. Tu ograniczył się tylko do "przyzwoitości". Fajna płyta, ale na góra dwa-trzy razy.


Eminem
Relapse
Aftermath









Nigdy nie mogłem się przekonać do Eminema i prawdę mówiąc, gdyby nie jego renoma to nie sprawdziłbym tej płyty. Z perspektywy czasu bym żałował, gdybym nie usłyszał "Bagpipes from Baghdad", Same Song & Dance", "Stay Wide Awake" i "Beautiful". Dochodzą do tego jeszcze kapitalne refreny, jedne z najlepszych jakie było mi kiedykolwiek dane usłyszeć. Żeby nie było tak różowo, to za największy mankament uważam Dre. Wszystko co od niego samodzielnie wyszło na Relapse jest tak oklepane (zwłaszcza przez niego samego), że robi się to nużące. Zaczynam mieć obawy o Detox. No i po co po raz kolejny pojawiają się zaczepki w stronę matki? Nudne to powoli się robi, ale w ogólnym rozrachunku najnowszy album rapera z Detroit trzeba pochwalić.


Kero One
Early Believers
Plug Label









Późno zabrałem się za Early Believers, raptem kilka dni temu, ale Kero One dostarczył mi niesamowitych, pozytywnych wrażeń. Taką współczesną muzykę lubię - czerpiącą dużo z klasyki, jak i dającą coś nowego. Brzmienie jest bliskie ideałowi, można przytoczyć prawie całą tracklistę. Gorzej jest natomiast z rapem. Z nim jest tak samo jak u nas z Zeusem. Czuć zajawkę, ale to nie wszystko. A nie, sorry, Kero flow ma lepsze.


Kid Cudi
Man on the Moon: The End of Day
GOOD Music









Jeden z najbardziej wyczekiwanych debiutów roku raczej nie zawiódł. Pisze "raczej", bo z czasem płyta mi się po prostu nudzi. Wszystko jest oparte na zajebistym koncepcie z Commomen w roli głównej, ale po czasie jest z tym tak samo jak ze skitami - wypadałoby wcisnąć "skip". Muzycznie też jest coraz mniej ciekawie (choć "Alive" jest jednym z moich ulubionych numerów roku), ale na szczęście jest jeszcze Kid Cudi. To raper z Cleveland świeci najjaśniej. Dobrze rapuje, świetnie śpiewa, ma przemyślane teksty. Rapersko lepsza "wersja" jego mentora - Kanye Westa. Tylko żeby nie kończył kariery... Fifty nie dotrzymał słowa, mam nadzieję, że reprezentant Cleveland też jest niesłowny.


La Coka Nostra
A Brand You Can Trust
Uncle Howie Records









Mam wrażenie, że album jest wychwalany pod niebiosa tylko w Polsce. Pojawiły się nawet głosy, że jest to album wszech czasów. Teoria mocno naciągana, żeby nie powiedzieć, że śmieszna, ale nie można stwierdzić, że jest to słaba produkcja. Jest dobrze, momentami nawet bardzo dobrze, tyle tylko, że tematyka może być dla niektórych "za trudna", podobnie jak i poglądy członków LCN. Muzycznie bardziej odnajdą się tutaj fani innych brzmień niż ortodoksyjni hip-hopowcy. Pojedynek między dwoma supergrupami w tym roku wygrywa jednak Slaughterhouse.


M.O.P.
Foundation
E1









Jeśli M.O.P. wydają coś nowego to od razu wiadomo co to będzie. I to dostałem. Dobry hardcorowy materiał od starych wyjadaczy z Bronsville. Odpowiednio dobrane beaty od Statika Selektah, Premiera, M-Phazesa i DR Perioda w połączeniu z wybuchowym i krzykliwym rapem Lil Fame'a i Danze'a przenoszą nas 15 lat wstecz. I'm a Bronsvillian dude.


O.C. & A.G.
Oasis
Nature Sounds









Kolejny duet weteranów postanawia nagrać płytę. I chyba ludziom z D.I.T.C. wyszło najlepiej z wszystkich. Bo i beaty są równe, i tekstowo wszystko jest jak należy, zwłaszcza u Omara. Dobry album, nic ponadto. Też nie masz przypadkiem wrażenia, że pierwsza wersja okładki jest dużo lepsza?



People Under the Stairs
Carried Away
Om Hip Hop









People Under the Stairs są jedną z nielicznych ekip, na których polegać można zawsze. Znowu nie zmienili ani trochę podejścia do tworzenia muzyki i znowu wyszło im świetnie. "Trippin' at the Disco" czy "Letter From the Old School" są jednym z najciekawszy i zarazem najlepszych numerów roku. Klasa sama w sobie Thes One i Double K. Byliście blisko tych najlepszych. Świetny krążek, polecam na Sylwestra. Mnóstwo funku, dużo disco, ohoho. Będzie się działo.


Slaughterhouse
Slaughterhouse
E1









Lubię wkurwiać jednego osobnika niepochlebnie mówiąc odnośnie Slaughterhouse, szczególnie gdy padają stwierdzenia o autorze Street Hop. Wiesz, że żartuję ziom. Self-titled rzeźników jest świetnym hip-hopowym albumem. Dobrze wyprodukowany (Focus, The Alchemist, DJ Khalil, StreetRunner, Emile) z życiowymi zwrotkami od Joella Ortiza i Crooked I'a. Mnie zawiódł ten, na którego liczyłem najbardziej, czyli Budden. Rapuje dobrze (ale "sztywniej" niż na innych tegorocznych projektach). W ramach pocieszenia dla pewnej osoby powiem w końcu prawdę: najlepszy tutaj jest Royce Da 5'9". Weteran pokazuje młodszym stażem miejsce w szeregu. Bo jak to mówi on sam na początku "Cut You Loose" : "Hello hip-hop, goodbye music". I niech tak zostanie. Album o wiele lepszy niż mocno przehajpowana La Coka Nostra.

Polska 2009: Wyróżnienia



Miejsce specjalne: eMATeI
Palenie Mikrofonów Nie Powoduje Wack'a Ani Choroby w Wersach
Nielegal









"Kolega po fachu" - Mateusz Natali - dobrym dziennikarzem jest. Pomijam to, że jest jak dla mnie zbyt "grzeczny" w swoich notkach (Wardziński rozwinął się pod tym względem niesamowicie, jad bracie, jad!), ale zna się na rapie. Skoro zna się na rapie to wie doskonale jak wygląda prawdziwy mixtape. Taki z krwi i kości. Raperem jest przeciętnym, OK, zgodzę się. Ani technika, ani wersy nie powalają. Ma za to coś, czego nie ma 90% ludzi mieniących się w Polsce "raperami". Wiedzę. I wie jak ją wykorzystać. Dzięki takim ludziom jak on, wiem że są jeszcze raperzy, którzy będą uświadamiać "tamtym" na czym to wszystko polega. Mateuszowi się to udało i niech pozostali biorą z niego przykład. Chwała mu za to, bo Palenie Mikrofonów..., mimo że jest średnie, to jednak jest tym, czego od dawna szukałem w polskich mixach. Dzięki.


52
T.R.I.P.
My Music









Hip-hop czy trip-hop? 52 zaciera granicę, jakiej w Polsce nikt nie był w stanie wcześnie przekroczyć. Album skutecznie wykracza poza ramy obu gatunków tworząc przy tym świetną mieszankę, tak rzadko spotykaną w naszym kraju. Świetne wersy Hansa i przyzwoite linijki Deepa idealnie komponują się z muzyką stworzoną przez tego drugiego. Mrok moi drodzy, mrok i głębia. Bez żadnej marnej kopii ze Stanów, bo poznaniacy pokazali, że inspiracji można poszukać także w Europie. No, chyba że się mylę i Deep brał przykład z Shadowa to przepraszam. T.R.I.P. jest świetny i z każdym kolejnym odsłuchem odkrywam w nim coraz więcej. Prawie wśród tych najlepszych.


Człowień
Człowiek z Krwi i Kości
Grill-Funk









Temate i Al Paciwo... Dobra, nie znęcam się. Shot to przeciętniak jakich wiele, ot kolejny raper, niczym się nie wyróżniający itd. Gdzieś razem z nimi podąża sobie Człowień - autor jednego z największych zaskoczeń tego roku. Nie spodziewałem się po Człowieku z Krwi i Kości nic, a otrzymałem dobry album czerpiący z najlepszych wzorców ze Złotej Ery. Idealnie oczywiście nie jest, ale raper wszystkie niedogodności nadrabia celnymi wersami. Beaty też potrafi odpowiednie dobrać, więc dobrze to rokuje na przyszłość. Mam nadzieję, że odetnie też się od swojej ekipy, bo szkoda tracić szacunek na nagrywanie z cieniasami. Shota możesz podszkolić, bo może z niego będą ludzie. Ciekawi mnie też sprawa Hensona, bo w jednym z wywiadów raper powiedział, że "ma beat, którego jeszcze nikt nie znalazł"...


Jot
Ostatni Skaut EP
Dwaem Music









Tak się czeka i czeka na ten debiut Jota, a sam zainteresowany postanowił umilić oczekiwanie krótką epką. Za to jaką! Cały Ostatni Skaut EP prezentuje wysoki poziom, zarówno produkcyjnie jak i tekstowo i jeśli tak będzie wyglądać "debiutanckie" LP to możemy mieć do czynienia z czymś bardzo mocnym. Krótko opisałem, bo krótki albumik, no.


Mardi Gras
Podaj Dalej
Vintage Beats









Klimaty Slum Village są na naszej scenie bardzo rzadkie. Jeśli już są, to wychodzi to najczęściej słabo. No ale znalazły się trzy właściwe osoby w odpowiednim czasie i miejscu, i zaproponowały Podaj Dalej. Ja też podaje dalej - dobrą nowinę. Wszyscy dostaliśmy bardzo dobry i równy album, na którym pierwsze skrzypce gra Roux Spana - człowiek, który z miejsca stał się jednym z moich ulubionych polskich producentów (sprawdź 1nce Again: The Remixes) i czołówka w tym fachu w 2009. Minimum sampli, dużo żywych instrumentów, dużo ciepłego vibe'u. W to wszystko wpisują się Temzki i Exo ze swoim pozytywnym przesłaniem. Prawie wśród tych "naj", ale konkurencja piekielnie mocna.


Pezet
Muzyka Emocjonalna
Future Mind









Płyta zbiera maksymalnie skrajne opinie. Nie potrafię zrozumieć hejtingu pod jej adresem. Ja ją lubię, a "Spadam" uważam za czołówkę tego roku. Pezet nic nie stracił na wartości jako MC, zmienił tylko tematykę swoich utworów (znowu). Gimnazjalistkom się podoba, mi też. Kanye West też się odważył na coś podobnego i nikt nie miał pretensji. Muzyka Emocjonalna nie byłaby także tym samym, gdyby nie Zjawin i jego beaty. Można wyczuć inspiracje Timbalandem, zwłaszcza w świetnym remixie "Nocy i Dnia" i trzeba mieć nadzieję, że nie podąży tą samą drogą co pan Mosley. Potencjał ma, podobnie jak Pezet i tylko od niego zależy jak go wykorzysta. Daj szansę tej płycie i odrzuć głupie stereotypy.


Sanhedryn
Księżyc w Pełni
Nielegal









Wiem, że zaraz powiesz "kto kurwa?!", a ja Ci odpowiem - "Sanhedryn". Mało kto zna. Pamiętasz Pasjonatów? Jakiś czas temu wydali bardzo dobry self-titled, jednak zupełnie niezauważony. Szkoda, bo Beget to dobry MC, a Pawko jeszcze lepszy producent (notabene są to bracia). Tym razem beatmaker za kompana dobrał sobie Oskara MPS i było to strzałem w 10. Raperem jest jeszcze lepszym niż Beget, a i sam PWK rozwinął się jeszcze bardziej jako producent. Klimaty pierwszych produkcji Gang Starra i wyraźna inspiracja Nowym Jorkiem. To lubię najbardziej. Można pobrać sobie za darmochę stąd.


Skorup
Droga Watażki
Fandango Records









Na dłuższą metę słuchanie Skorupa jest bardzo, ale to bardzo męczące. Tak bym powiedział jeszcze jakiś czas temu, w czasach Pieśni Wajdeloty. Po Drodze Watażki moje zdanie co do tego chłopaka z Gliwic zmieniło się diametralnie. Słuchanie tej płyty jest przyjemnością, bo i gospodarz nie zamula jak wcześniej, a i muzycznie jest bardzo ciekawie. Szkoda tylko, że goście kompletnie odstają od poziomu jednego z najoryginalniejszych polskich MC.


Sobota
Sobotaż
Stoprocent









Czy słuchanie kompletnego wacka może być przyjemnością? Jest taki typ, Sobota, który udowadnia, że jednak może. On jest tak sympatyczny, że nie sposób go nie lubić. Zwrotki momentami tak głupie, że szkoda słów, ale tak fajnie nawinięte (czyżby szczecińska charyzma?), że opinia o nich może być tylko pozytywna. To wszystko na kapitalnych beatach Matheo, który potwierdza po raz kolejny, że w czystko mainstreamowych produkcjach nie ma sobie równych w Polsce. Jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Pamiętaj, że jest to jego "pierwszy debiutancki album". I jak go tu nie lubić za takie słowa? Jeszcze nie raz Sobota może zaskoczyć, więc czekam na kolejne płyty tego pana. Spójrz na samą okładkę - jego trzeba lubić.


Waszka G
Życie Ostre Jak Maczeta Bootleg
Nielegal









Pierdole Wasze zdanie. Waszka nagrał kilka kawałków, które od dawna żyją w świadomości wielu i nadal będą żyły. Tutaj jest tyle klasycznych wersów, że nie sposób je wszystkie zliczyć. Zapomnijcie o najlepszym wejściu w historii rapu Q-Tipa w "Excursions" albo "Juicy" Biggiego - to Damian teraz rozdaje karty. Zapomnij o hardcorze od Onyxów - to on ma maczetę (i nie zawaha się jej użyć) i wie co z nią zrobić. Można tak wymieniać bez końca. Płyta tak zła, że aż dobra. Jej wyróżnienie jest moim obowiązkiem i proszę nie myśl sobie, że raper przyszedł pod moje drzwi i przystawił mi swoje osławione ostre narzędzie do gardła. Co to, to nie, ale debilizm tego wszystkiego trzeba docenić. Przecież nikt nie powiedział, że trzeba to wszystko brać na poważnie, co nie? Wiedz Waszka, że jeśli wydasz legal, to będę pierwszym w jego posiadaniu. Masz moje słowo i uważaj na zakręty, na których jest nierówno.


Zeus
Album Zeusa
Embryo








Arafatka – oryginalna nazwa to 'kefija'. W krajach arabskich arafatka funkcjonuje jako nakrycie głowy. Polska nazwa pochodzi od nieżyjącego już palestyńskiego przywódcy, a sama część garderoby jest w naszym kraju symbolem taniego lansu, podrabianej bohemy, także pedalstwa. Niezwykle popularna w ostatnich czasach, głównie wśród studentów kierunków humanistycznych.

Mam wrażenie, że więcej niż o płycie mówiło się o stroju Zeusa w klipie i o legendarnej już wręcz arafatce. No ale zostawmy ten temat i zajmijmy się muzyką, a jest naprawdę czym. Produkcyjnie jest to jedna z najlepszych tegorocznych polskich płyt. Łodzianin dużo czerpie z funku, beaty są niesamowicie ciepłe i skoczne z genialnie pociętymi samplami. Problem zaczyna się w momencie oceniania Zeusa jako rapera. Tu jest średnio. Zajawki odmówić mu nie można, bo tą bije na głowę prawie wszystkich, ale nic odkrywczego tu nie znajdziemy. No i te przeciąganie sylab niekiedy... Jest dobrze, zaryzykowałbym stwierdzenie, że lepiej niż na debiucie, ale brakuje tu czegoś, co by przyciągało na dłużej.