niedziela, 31 sierpnia 2008

Outkast - Aquemini


Outkast
Aquemini
LaFace Records, 1998








Nie mogę w to uwierzyć, że ten album ma już dziesięć lat. Gdzieś napisali podobne zdanie i cały czas utwierdzam się w niedowierzaniu. Brzmi jakby został nagrany kilkanaście dni temu, nadal wyznacza trendy w produkcji. Świeżość aż kipi, bardzo gęsto nawet jakby ujął to Tede. Podobnie jak pozostałe płyty duetu z Atlanty, ta również posiada niesamowity, funkowy wręcz klimat.

Sampli nie uświadczymy za wiele. Ci ci słuchają polskiego rapu, na pewno rozpoznają próbkę syntezatora z kawałka "Slump". Podobny, albo nawet ten sam, motyw jest wykorzystany w jednym z kawałków O.S.T.R.'a (mała podpowiedź - owy kawałek wyszedł jako singiel parę dni temu, już wiecie co to:)). Na płycie dominują żywe instrumenty, to słychać. Jak to u południowców brzmienie jest bardzo ciepłe i fajnie się tego słucha. Z trochę bardziej alternatywnych brzmień jest tutaj "Synthesizer" - szalony beat oparty na syntezatorze z featuringiem... George'a Clintona! Tak, mistrz i pionier funku ma swój udział w tej świetnej produkcji Dre i Big Boia. Świetnie wypadł, ale daleko mu do gospodarzy...

No właśnie, gospodarze rządzą na płycie. Mamy niby do pomocy tutaj wspomnianego już Clintona, Raekwona czy Cee-Lo, jednak to Dre i Boi są najbardziej wyraźni. Na szczególną uwagę zasługuje kawałek "Rosa Parks". Opowiada on historię pewnej Pani - jak w tytule utworu - w autobusie. Nie będę się rozpisywał o co chodzi, wystarczy posłuchać lub poszukać w internecie hasła "Rosa Parks". Oczywiście panowie mieli przez to problemy natury prawnej, ale wyszli z tego obronną ręką. "Mamacita" jest jednym z tych kawałków, które Ego Trip uznał za najbardziej czadowe w historii, nie można przestać ich słuchać wg redaktorów pisma. Trudno się nie zgodzić, choć moim faworytem w warstwie tekstowej jest już wspomniana "Rosa Parks", "Return Of The G" i "Aquemini".

Nie ma wątpliwości, że jest to płyta wielka. Wystarczy popatrzeć na zebrane recenzje i podsumowania ubiegłej dekady, nie tylko w rapie, ogólnie. Powszechnie jest to album uważany za najlepszy w dorobku Dre (teraz Andre 3000) i Big Boia. A jest to nie lada wyczyn, ponieważ wszyscy wiedzą, że albumy tych kolesi to coś więcej niż muzyka. Co takiego? Szukaj odpowiedzi na trackach. Arcydzieło.

Wokale:
Dre, Big Boi, Raekwon, George Clinton, Backbone, Cool Breeze, Slick Rick, Masada, Witchdoctor, Pat Brown, T-Mo, Gipp, Khujo, Cee-Lo, Erykah Badu, Big Rube.

Produkcja:
Organized Noise, Outkast, Mr. DJ.

Ocena: 10 / 10

2 Live Crew - Do Wah Diddy

Jedni z pierwszych skandalistów. Znacie ten sampel?

sobota, 30 sierpnia 2008

Malcolm X & Keith LeBlanc - No Sell Out

Wiele osób interesuje się hip-hopem. A kim był Malcolm X? "Eee... No coś tam słyszałem" - wielu tak powie - OK, niech Ci będzie. W ogóle polecam ten kawałek, historyczne teksty Malcolma posamplowane i wrzucone w ten oldchoolowy beat. Miazga.

PS.
Druh Sławek też poleca

Zabójczy ostatni kwartał.

Czwarty kwartał tego roku zapowiada się dość ciekawe na polskim rynku fonograficznym. Nowe płyty wydadzą:

- Molesta,
- DJ Decks,
- Eldo (podobno, nie jest to potwierdzone),
- Hemp Gru,
- Abradab (w My Music, sic!),
- Returners plus El Da Sensei (ex The Artifacts),
- Fisz i Emade,
- Afront,
- Tetris (podobnie jak u Eldo, czekamy na potwierdzenie).

Jedyną pozycją, na którą nie czekam jest nowe HG. Na nowej Moleście będą znakomici goście, powinni podwyższyć poziom (Mes, Pezet, Ostry i... Fisz!). U Decksa gwoździem do trumny będzie zapewne HG, Medi Top z ekipą. OK, nie wyrokuje, może wzniosą się na wysoki poziom, kto wie.

Dziwi obecność Abradaba w My Music. Nic nie mam do tej wytwórni, płyty wydają bardzo dobrze, świetna promocja etc. (patrz, ostatni Eldo). Wielu skreśli go za byt w dawnym UMC tylko z racji tego, że będzie obok Meza czy Libera.

Czekamy i zbieramy pieniądze.

Showbiz & A.G. - The Show & A Experience: Live Hard

Showbiz & A.G.
"The Show & A Experience: Live Hard"
D.I.T.C. Records, 2007









Kolejna genialna produkcja z obozu Diggin' In The Crates trafiła w moje ręce. Ręce jak ręce, przede wszystkim w ucho. O tym, że Show jest zajebistym producentem, a Andre równie zajebistym MC nie trzeba nikogo przekonywać. Zarówno solowe produkcje jak i z obozu D.I.T.C. darzone są olbrzymią estymą w undergroundowym świecie.

Epka trafiła do mnie dość nieoczekiwanie. Akurat przesłuchiwałem całą dyskografię owego duetu, jednak najbardziej utkwiła w mej pamięci ta krótka bądź co bądź płyta. Fantastyczne producje Showbiza z pomocą DJ Premiera tworzą niesamowity nowojorski klimat. Mnóstwo jazzowych sampli plus gramofonowe operacje w wykonaniu Preemo - wiadomo co to oznacza. Beaty jednak mogą się wydawać odborbinę monotonne dla zwykłego słuchacza, ale fani Gang Starr'a, Nas'a odnajdą tutaj swoich faworytów. A będzie ich zapewne osiem, czyli tyle ile mamy tracków na tym EP.

Nawijka A.G. jest na tym samym poziomie co produkcje ziomka z NY. Pierwsza klasa. Mnóstwo retrospekcji, pouczeń ect. Czyli wszystko to do czego nas przyzwyczaił na solowym "Dirty Version" czy wcześniejszych dokonaniach z Show'em. Z drugiej jednak strony, może się to wydawać dosyć wtórne dla słuchacza. Wciąż rapowanie o tym samym. Ale trzeba potrafić to robić, przykład? Najlepszy na płycie "The World is Listening".

Płytę warto posłuchać, dodatkowo mamy cztery instrumentale na końcu. Dla fanów undergroundu i ambitnych brzmień pozycja obowiązkowa. Pięćdziesięciocentówki mogą sobie odpuścić.

Wokale:
A.G., O.C.
Produkcja:
Showbiz.

Ocena: 7 / 10

piątek, 29 sierpnia 2008

Kixnare - Class Of 90's


Kixnare
"Class Of 90's"
East Eventz, 2007









Najlepszy producent młodego pokolenia w Polsce daje nam swoją pierwszą płytę z remiksami z Golden Age'u. Utwory są doskonale znane fanom rapu, więc nie ma co się rozpisywać nad nimi. Skupmy się nad podkładami Kix'a.

Młody częstochowianin wziął na "Class Of 90's" pierwszych Crooklyn Dodgers (Masta Ace, Special Ed i Buckshot), reprezentantów pozytywnego rapu spod szyldu ATCQ, De La Soul i Da Bush Babees, hardcorowców: Onyx, Nas'a i AZ, zielonookiego bandytę Sermona, jazzmanów z Digable Planets, trueschool'owców The Artifacts i nieco zapomnianych już Blahzay Blahzay. Do tego dochodzi jeszcze intro i outro, bazujące wyłącznie na pomyśle Kixnare'a. Jak widać nie mamy doczynienia ze słabeuszami. Remiksy tych klasyków to zadanie ciężkie, ale wykonalne. Tym bardziej, że tutaj lepiej brzmią niż w oryginale!

Tak, to prawda. W znakomitej większości te kawałki brzmią lepiej niż w oryginalnej wersji. Takie Crooklyn Dodgers na przykład... Miód dla uszu, sorry Ali, ale Kix zrobił to lepiej niż Ty... Podobnie z Onyx'ami. Beat jest bardziej klimatyczny niż w oryginale, jest bardzo hardcorowy jak na Kixnare'a, ale tutaj producent pokazał swój kunszt i nie zawiódł. W ogóle wszystkie utwory są kawałkami z Nowego Jorku. Głęboki bas, niekiedy leniwy jak w przypadku A Tribe Called Quest i mocna perkusja to cechy charakterystyczne dla tego okresu.

Jedyna rzecz jaka mi nie podeszła na płycie to mistrzowski "Life's a Bitch" Nas'a. Oczywiście mistrzowski w oryginale, tutaj zabieg remiksu jest co najwyżej dziwny. Ale zwrotki Nas'a i AZ to nadrabiają. Nowa wersja nie jest naturalnie zła, ale w tym utworze beat od Kix'a wygląda moim zdaniem co najmniej dziwnie.

Dobrze by było, aby Kixnare spróbował swoich sił za Oceanem. Potencjał jest i to ogromny. Jak wspominałem na początku, większość utworów brzmi lepiej niż w oryginale, może jest szansa na karierę? Ostry powoli zdobywa tamten rynek, Returners także, chorwacki Kollade już namieszał, więc kolej na Kix'a.

Szkoda, że już nie kupicie, chyba że za sporą kasę na Allegro. Wydanie takie samo jak zawartość. Przykład jak powinny wyglądać płyty. Polecam!

Wokale:
Masta Ace, Buckshot, Special Ed, El Da Sensei, Tame One, Nas, AZ, Mr. Man, Babe-B-Face Kaos, Y-Tee, Q-Tip, Phife Dawg, Consequence, Faith Evans, Butterfly, Ladybug Mecca, Doodlebug, Jazzy Joice, Posdnuos, Dave, Maseo, Out Loud, Erick Sermon, Sticky Fingaz, Fredro Starr, Sonsee.
Produkcja:
Kixnare.

Ocena: 8 / 10

czwartek, 28 sierpnia 2008

Sokół feat. Pono - Teraz Pieniądz W Cenie


Sokół feat. Pono
"Teraz Pieniądz W Cenie"
Prosto, 2007









Wiele sobie obiecywałem po tej płycie. Czekałem na nią, ponieważ autorzy są jedynymi szanowanymi przeze mnie raperami z Prosto Label. Na Pono polegać można zawsze, świetna technika jak na ulicznika. Z Sokołem bywało różnie, ale sprawia bardzo dobre wrażenie.

Słuchając płyty nie można się odciągnąć od wrażenie, że to Sokół dobierał tematu, a Pono się tylko dogrywał (look up, tytuł płyty). I tak chyba jest. Liryka Sokoła jest niekiedy prześmiewcza, słynne "Uderz w puchara", niekiedy mistrzowska - "Dwie kochanki". Do Pona nie ma większych zastrzeżeń, ot jak zwykle solidna robota. Oceny raperów z Europy wschodniej się nie podejmuję - nie znam ich języków. Jedyne co mogę powiedzieć, to ich flow. Żadna rewelacja, typowe uliczne głosy. Zabieg z nimi w ogóle jest bardzo ciekawy, nie uświadczyłem podobnej rzeczy na innych płytach. Mamy reprezentantów krajów od demoludów (brakuje chyba tylko Albanii). Fajna i urozmaicona sprawa. O Miśku Koterskim można napisać, że po prostu jest, o ziomku Sokoła z WWO - Jędkerze - także. Franek Kimono... Postać dość kontowersyjna, w kontrowersyjnym kawałku...

"W Aucie" jest największym hitem lata. Durna piosenka, z jeszcze głupszym refrenem (inspiracje, uwaga... Rihanną!) robi pranie mózgu małolatom. Cała płyta obfituje w takie hity. A to za sprawą beatów. Są mocno elektroniczne (ktoś nazwał je nawet techno... OK, niech mu będzie), klimaty Timbalanda i jego ostatnich tworów dla gwiazd popu. Inspiracje Aggro Berlin? Też. Jeśli lubisz plastik - są Twoje. Jeśli nie - pierwszy track Cię odrzuci. Osobiście nie lubię takich zabiegów, ale świat idzie w tą stronę, sporo elektroniki, zero samplingu. Jest to nieuchronne także w naszym kraju i ta płyta jest na to dowodem. Zimne łokcie, HWDP, BMW sprowadzane z Niemiec i w głośnikach na maxa "TPWC". Niestety.

OK, wytknąłem praktycznie same wady. Zalet nie mogę znaleźć za dużo, choć płyta je posiada. Niektóre teksty Sokoła i Poniedziałka są na najwyższym poziomie ("Dwie kochanki"), beaty mało wymagające, aczkolwiek wpadające w ucho. Ogólnie zawód, ale to zawsze Sokół. Plus Pono.

Wokale:
Sokół, Pono, Ego, Vova zi Lvova, Remi, S.A.F., Mih, Sharks, Ill Government, Vladimir, Ligalize, Frenkie, Koff, Cistyhov, Komplex, XL Deluxe, Orion, Spens, Bazyl, Berezin, Martina, Misiek Koterski, Jędker, Franek Kimono.
Produkcja:
Marko, Craig Dice, Robson, Brall , Max Cherny, Czarny/Hi Fi, Shuko, DJ Menez, Ph7, Robert M.

Ocena: 5 / 10

Grammatik - Podróże


Grammatik
"Podróże"
Frontline Records, 2007









Płyta pojawiła się dość nieoczekiwanie na rynku, zapowiedź odbyła się mniej więcej na dwa-trzy miesiące przed pojawieniem się na sklepowych półkach. Zawsze mogliśmy liczyć na Eldo i Jotuze, tym bardziej, że Leszek kilka miesięcy wcześniej wydał swoją solówkę. Bardzo dobrą solówkę. Apetyty były ogromne.

No właśnie, były. Po zapoznaniu się z materiałem ogarnia nas niedosyt. Płyta nie jest odkrywcza, standardowe tematy dla Grammatika. "Rozmowa" to nic więcej jak follow-up do "Każdy ma chwile" z kultowych "Świateł Miasta". Z gorszym skutkiem. Ponownie refleksje na temat Boga. W innym tracku jest natomiast tytułowy motyw podróży - "W drodze", akurat jeden z lepszych na płycie. Atak na komercję w "A Wy" z gościnnymi zwrotkami Pelsona i Włodiego z Molesty wypada co najwyżej średnio. Co ciekawe pada tutaj wers:

"Wielu sapie, bo ja zarabiam na rapie"

Jotuze, kto jest komercyjny w takim razie? A co powiecie na to:

"Teraz chodź do mnie, zobacz jak będzie miło
obejrzymy mecz w TV i wypijemy piwo"

Ech... Słabo, słabo. Eldo jeszcze jakoś daje radę, choć odstaje od poziomu zaprezentowanego na wcześniejszych płytach. Z gości najlepiej wypada Diox w "Telefonach", choć też bez rewelacji. O Moleście wspominałem, jest jeszcze Agata Załuska. Jest, to wszystko co można napisać.

Muzyka to dzieło Flamastra. W zasadzie powinienem napisać "dzieło". Beaty są fatalne, najgorsze w zeszłym roku na polskiej scenie. Nie chodzi tylko o to, że LP zostało nagrana bez użycia sampli. Produkcje są mdłe, wtórne i denerwujące. Nie wiem co Eldo widzi w tym kolesiu, że powierzył mu produkcję całej płyty. Mam nadzieję, że na nowej solowej płycie Eldo (podobno w tym roku) nie będzie produkcji tego nastolatka. Przerosło go to zadanie.

Wydanie jest bardzo ładne, całość przypomina "Światła Miasta". Podobny digipack, książeczka z podobnym motywem etc. Zawartość jednak nie ta...

Wokale:
Eldo, Jotuze, Agata Załuska, Pelson, Włodi, Diox.
Produkcja:
Flamaster.

Ocena: 4 / 10

środa, 27 sierpnia 2008

Kaliber 44 - Księga Tajemnicza, Prolog


Kaliber 44
"Księga Tajemnicza. Prolog"
S.P. Records, 1996









Po pierwsze - album bardzo trudny w odbiorze dla przeciętnego słuchacza. Po drugie - jedna z najważniejszych płyt w historii polskiej fonografii. Płyta otoczona niemal mistycznym kultem za sprawą trójki chłopaków z Katowic. Mag Magik I, Lord MM dAb i Ś.P. Brat Joka (oryginalna pisownia z tamtych czasów) dali do zrozumienia Polakom, że i u nas można robić rap inny niż hajs, dziwki itp. Pokazali czym jest psycho-rap.

Warstwa tekstowa jest bardzo mroczna i tajemnicza. Teksty oscylują wokół palenia marihuany, śmierci, strachu. Liryka była inspirowana widzeniem księdza Piotra z "Dziadów" Adama Mickiewicza, stąd się wzięła także nazwa zespołu:

"Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
A życie jego – trud trudów,
A imię jego – lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery."
Kolejne inspiracje należy szukać w paleniu marihuany. Niemalże w każdym z trzynastu tekstów na płycie są "peany" na ten temat. Dla przeciwników tej używki jest to niemalże odrzucenie od albumu, jednak nie ma tu namawiania do odurzania się (patrz: HG). "Bierz mój miecz i masz" to nic innego jak utwór o najprzyjemniejszej czynności w życiu: o seksie. Wszyscy trzej MC opowiadają o tym ze swojej perspektywy, rymy są brutalne, także mogą odrzucać. Jeśli chcesz poczuć strach - polecam Ci kawałek numer 5 - "Psychoza". Zgaś światło w pokoju i słuchaj. Podobnie ma się rzecz z "Usłysz mój głos" czy "Do boju Zakon Marii". Cała płyta jest utrzymana w takim klimacie, o czym już wspominałem na początku. Beaty dopełniają tylko "mrok".

Muzyka jest prosta - została stworzona za pomocą komputera Amiga. Nie ma tutaj technicznych nowinek, są zwykłe proste melodie, aczkolwiek chwytające i zatrzymujące nas na dłużej. Idealnie wkomponowuje się w teksty raperów. Moi faworyci to "+ i -" oraz "Bierz mój miecz i masz".

Reasumując, obowiązkowa rzecz dla każdego słuchacza. Koniec.

Wokale:
Mag Magik I, Lord MM dAb, Ś.P. Brat Joka, Jajonasz, Pater M Rahim, Macho Radamez, B.U.C.
Produkcja:
Mag Magik I, Jajonasz, Lord MM dAb, Pater M Rahim.

Ocena: 9 / 10

wtorek, 26 sierpnia 2008

Jimson i Tetris - nowe płyty.

Na oficjalnym profilu MySpace Jimsona pojawiła się informacja o nowej solowej produkcji tego artysty, nagranej tylko z jednym producentem. Premiera planowana jest na początek przyszłego roku. Czekam z niecierpliwością.

Na Hip-Hop.pl pojawił się wywiad z Tetrisem, w którym to czytelnicy bawili się w redaktorów. Polecam nie tylko z racji tego, że znalazły się tam trzy moje pytania (niezbyt odkrywcze), ale dowiaduje się o planach wydawniczych tego artysty.

W ten oto sposób praktycznie za jednym zamachem dowiadujemy się o premierach solowych płyt jednych z najlepszych raperów w kraju. Warto czekać.

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Keith Murray - Enigma


Keith Murray
Enigma
Zomba Recording Corporation, 1996








Def Squad to trzech muszkieterów. O ile Ericka Sermona czy Redmana przedstawiać nie trzeba, to o Keithie Murray'u można coś napisać, ponieważ jest najmniej znany z całej trójki. Wszystko przez kłopoty z prawem i bardzo burzliwe życie osobiste. Więzienia, rodzina, rozwód - to tylko telegraficzny skrót.

Najmniej znany, nie znaczy jednak, że jest znikąd. W 1994 roku wydał swoją debiutancką płytę The Most Beautifullest Thing in This World, która z miejsca stała się klasykiem. Ciekawe i spostrzegawcze rymy Keitha z brudnym funkiem od Sermona stworzyły produkt niemalże doskonały. Niemalże, bo nie dane mu było do końca powalczyć z Illmaticiem czy Ready To Die co jest oczywiście zrozumiałe, ale już np. z debiutem Jeru może stawać w szranki.

Podobnie ma się rzecz z tą płytą. Wtedy w Stanach panowała Złota Era w rapie. Klasyk wyrastał na klasyku i kilka pozycji zostało mocno niedocenionych. Ogromne sukcesy komercyjne poparte były tak samymi spektakularnymi sukcesami artystycznymi. 2Pac, Biggie, Jay czy Nas nagrywali jak w transie z korzyścią dla wszystkich - sami zarabiali, nam dostarczali uczty dla uszu.

Enigma jest kontynuacją debiutu tego Pana. o brzmienie ponownie zadbał Erick Sermon, w dwóch utworach swoją klasę pokazał Jay Dee (w środku podpisany jako trio The Ummah, jednak to on sam stworzył dwa podkłady, bez pomocy Q-Tipa i Aliego). Znowu mamy ciężki i brudny funk z mnóstwem sampli z klasyków gatunku: Parliamentu, Funkadelic, Jamesa Browna czy George'a Clintona (lider dwóch pierwszych ekip wspomnianych przeze mnie). Beaty są niesamowicie bujające, idealnie oddają klimat Golden Age'u i Nowego Jorku. Na szczególną uwagę zasługuje singlowy "The Rhyme" z bardzo głęboko płynącą linią basu i świetnie zsamplowanym pianinem na początku. Remix do tego utworu wykonał J Dilla, jest ostatnim trackiem na liście. Do oryginału sporo brakuje, nawet do pozostałych utworów na płycie, jednak klimat jest ten sam.

Nawijka rapera jest zdecydowanie oldschoolowa. Jest tu dużo bragga:

"Yeah, Uh, One time for your mind,
Mr. Murray once again, uncontrolable,
Keepin' it jiggy"

To jeden z wiele przykładów. Opisy życia codziennego są praktycznie normą, Murray w tym temacie nie wyróżnia się niczym szczególnym (moim zdaniem), tak samo jak ubóstwianiem Def Squadu. Goście pierwszoligowi: Busta Rhymes, Redman, Erick Sermon i mniej znani tj. 50 Grand czy Kel-Vicious dostosowali się do poziomu gospodarza, więc poziomu do narzekań nie mamy. Nie mogę rozszyfrować jednak, czemu płyta nosi tytuł "Enigma"... Potrzeba Enigmy do rozszyfrowania? Bardzo możliwe.

Jeden z wielu zapomnianych klasyków z tamtego okresu, podobnie jak Muddy Waters swojego ziomka Redmana - wydany w tym samym roku co Enigma - tak samo już zapomniany. Warto mieć w swojej kolekcji, z tego co wiem jest tylko wydanie USA. Ja takowe posiadam, w środku teksty wszystkich otworów i angielska definicja słowa - a jakżeby inaczej - Enigma! Typowe wydawnictwo undergroundowe z NY. Jeszcze raz polecam, warto mieć, znać koniecznie.

PS.
Siódme miejsce dla najbardziej zapomnianego albumu wg "Ego Trip".

Wokale:
Keith Murray, Redman, Busta Rhymes, Erick Sermon, Kel-Vicious, 50 Grand, Dave Hollister.

Produkcja:
Erick Sermon, Jay Dee (The Ummah).

Ocena: 8 / 10

niedziela, 24 sierpnia 2008

The Gift of Gab - 4th Dimensional Rocketships Going Up


The Gift of Gab
4th Dimensional Rocketships Going Up
Quannum Projects, 2004








OK, jest to pierwsza recenzja, wyjątkowa, więc taka płyta zostanie poddana testowi. Może źle powiedziane "poddana", ponieważ znam ją już bardzo dobrze. Bardziej tu będzie pasować "przybliżona". W takim razie mam zamiar Wam przybliżyć jednego z najlepszych MC's na zachodzie, kto wie czy w chwili obecnej nie najlepszego i jego pierwsze solowe dokonanie - 4th Dimensional Rocketships Going Up.

Słowo debiut w przypadku Tima Parkera jest złym określeniem. Koleś, który razem ze swoim kumplem z czasów liceum w Sacramento, Chief Xcelem, tworzy fantastyczny duet Blackalicious jest znaną i cenioną postacią w kręgach niezależnego rapu w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze pełnoprawne LP pod szyldem Blckalicious wydali w 1999 roku nakładem Mo'Wax. Nia, bo tak się nazywa to dzieło, zrobiła niesamowite zamieszanie i pogłos. Ogromny sukces artystyczny jednak nie odzwierciedlił tego drugiego - komercyjnego. Podobnie rzecz ma się z drugim albumem grupy Blazing Arrow wydanym trzy lata później. Ale dobra, jest rok 2004 i przychodzi czas na pierwsze solo (miejmy nadzieję, że nie ostatnie!) "Daru Nawijania".

Pierwsze co się rzuca w oczy to lista producentów. O ile z Chief Xcelem, Parker tworzył jeden perfekcyjny organizm, tym razem postawił na dwójkę zdolnych producentów z Seattle. Mowa tu o Jake One'ie i Vitamin D. Czy podołali zadaniu? Tak. Swoje produkcje rozłożyli praktycznie pół na pół. Jake One zrobił osiem kawałków, natomiast Vitamin D siedem. Obaj mają zbliżony do siebie warsztat, więc trudno jest rozróżnić, który stworzył dany beat na płycie. W produkcjach dominuje funk, czarny, dobry stary funk. Słychać to w niemalże każdym tracku, z wyjątkiem singlowego "Rat Race" (dzieło Jake One'a). Cała płyta brzmi także bardzo futurystycznie, niekiedy przypomina Deltrona 3030, no ale okładka sama prezentuje nam odległą przyszłość. The Gift of Gab świetnie się w tym odnajduje i stanowi to ciekawy zarys połączony razem z tekstami.

Teksty stanowią o sile tej płyty. Parker nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, w sumie nakreślonego przez siebie samego. Zawsze można na nim polegać i nie jest inaczej tym razem. Mamy życiowe, ale nie uliczne historie, refleksje zwykłego szarego człowieka, rozmyślania nad przyszłością. Wszystko jest okraszone odrobiną humoru, wg mnie idealnie wkomponowanego w całość. Flow jest mistrzowskie, jedne z najlepszych w historii tej muzyki. Każda litera i sylaba jest wymawiana perfekcyjnie. Gości nie ma za wielu: Vursatyl, Will King, Omega Rae czy Choklate odstają poziomem od GoG, jednak większość z nich śpiewa, nie rapuje.

Co do wydania płyty to można powiedzieć to samo, co o zawartości krążka. Mistrzostwo! Piękny, rozkładany dwuskrzydłowy digipack z grubą warstwą lakieru i świetnym designem jest ozdobą każdej kolekcji. Płyta nie jest także kosmicznie droga, można ją nabyć za 38 zł (co w stosunku do amerykańskich premier jest stosunkowo małą ceną, różnica ok. 30 zł).

Naprawdę zachęcam do zapoznania się z tym materiałem. Jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza, produkcja w 2004 roku w USA. Ale czy jest to klasyk? Hmm, niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie po przesłuchaniu albumu. Dla mnie jest, choć do maksimum trochę brakuje. Czego? Trzeba się spytać Timothy'ego Parkera.

Wokale:
The Gift of Gab, Choklate, Vursatyl, Will King, Omega Rae

Produkcja:
Jake One, Vitamin D

Ocena: 8 / 10

Witam!

Witam, witam! Po raz kolejny chciało by się rzec. W pewnym sensie racja. "RAPort", bo tak nazwałem tego bloga, jest spadkobiercą "Muzyki Miasta", bloga owianego jakąś tam sławą, zarówno dobrą jak i złą. Oczywiście "MM" była głównie kpiarskim serwisem, typowym blogiem z refleksjami, wspomnieniami, dziwacznymi opisami dnia codziennego etc. "RAPort" jest inny. Tutaj mam zamiar się skupić na muzyce, nie będzie regularnych postów, jak to było w "MM" (paradoksalnie przez to "MM" zakończyła swoją "działalność"), ale z czasem to się skrystalizuje i wyjdzie coś z tego. W niedalekiej przyszłości się okaże, jak będzie wyglądała finalna forma tego mini serwisu.

Na pewno znajdzie się tu sporo refleksji dotyczących kultury czterech elementów, sporo recenzji, rankingów etc. Postaram się także umieszczać najważniejsze news'y. Wiadomo, jedyny portal hip-hopowy w tym kraju jest zdominowany przez gimnazjalistów. Więcej bzdur niekiedy niż na Pudelku.

Chcecie, żebym napisał o czymś? Zostawicie wiadomość w komentarzu, a postaram się napisać coś na temat, o ile wiedza mi na to pozwoli. OK, póki co zachęcam do odwiedzania bloga i do lektury.

Big up,
Dawid Bartkowski - bartkos87