wtorek, 22 grudnia 2009

Krótko i na temat: Dr. Dre Presents the Aftermath


Dr. Dre
Dr. Dre Presents the Aftermath
Aftermath, 1996

68%








Połowa lat 90 była zmianą stylu produkcji ówczesnych gigantów. Pete Rock chwilowo postawił na bardziej undergroundowe i brudne brzmienia, Premier wykorzystał minimalistyczne sample, Sermon już tak nie kipiał energicznym funkiem jak kilka lat wstecz. To przykłady pierwsze lepsze z brzegu, ale nie należy zapominać także o Dre. Andre Young powoli już odchodził już od czystego g-funku, patrz pojedyncze numery na All Eyez on Me czy It Was Written. Mniej przebojowo? Wręcz przeciwnie. Na Dr. Dre Presents the Aftermath jest "hitowo", tyle tylko, że boss z Los Angeles... nie wyprodukował nawet połowy materiału. W dodatku produkcje, w których maczał palce były współprodukowane przez innych - Mel-Mana, Stu-B-Doo czy Bud'dę. Album jest kompilacją twórców związanych z Aftermath. Pierwsza połowa jest świetna, problem zaczyna się dopiero później, kiedy to jest cholernie nierówno. Na pierwszy plan wysuwa się bezapelacyjnie "East Coast/West Coast Killas" supergrupy Group Therapy, czyli Nasa, B-Reala, KRS'a i RBX'a (w klipie spotkać można także Scarface'a), mocno we znaki daje się "Shittin' on the World" oraz "Choices" ze świetnie wykorzystanym "Look of Love" Hayesa. Sprawdzić by wypadało, nie dla autora tego składaka, ale dla jego protegowanych. To już nie ten Dre co kiedyś, i nie ten Dre, który trzy lata później ponownie wywróci rapowy świat do góry nogami.

5 komentarzy:

  1. Zdjecie Mel-Mana z wkladki/ksiazeczki odcisnelo trwale pietno na mej psychice ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Mel-Mana - nie jestem pewnien, ale to chyba tutaj rozpoczęła się na dobre współpraca między tym dwojgiem panów. Owocna zresztą: 2001 i wszystko jasne.

    OdpowiedzUsuń
  3. częśto ludzie zapominają o tym jak duzy wkład Mel miał jeśli chodzi o takie "2001" - albo np. większość ludzi nie wie, że scott storch nagrał absolutnie ponadczasowa klawisze do trochę już przejadłego "still d.r.e" - trochę to smutne, ale cusz - bywa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no myślę, że o klawiszach Scotta to sporo osób wie. W sumie nawet Timbo go zdissował w jednym ze swoich ostatnich hitów (ale to już nie ten stary dobry Timbo).

    OdpowiedzUsuń
  5. timboszyński to już w ogóle nisko upadł ostatnio.

    OdpowiedzUsuń