wtorek, 22 marca 2011

Krótko i na temat: Ink is My Drink


Panacea
Ink is My Drink
Rawkus, 2006



Pamiętam czasy, kiedy ten krążek kosztował w płockim Empiku ok. 60 zł. Niedawno udało mi się go zakupić (w końcu!) w cenie bardzo, ale to bardzo, dobrej. Najlepiej wydane 14 zł w pierwszym kwartale tego roku? Pewno nie, ale radość jest.


Panacea to klasyczny duet MC-producent. Raw Poetic i K-Murdock. Pochodzą z Waszyngtonu. Stawiają na "klasyczny" hip-hop. Podobieństwa z Y Society nasuwają się same. Szkoda tylko, że czasem jeden i drugi trochę przynudza.

Raw Poetic nie operuje takim flow jak i konceptami jak Insight, a K-Murdock to taka wersja beta Damu. Co w nich takiego urzekającego? To, że te nudziarstwo i powielanie schematów słucha się z dużą przyjemnością. Naprawdę. I mimo małej senności materiału, jakaś dziwna siła sprawia, że trzeba się na nim skupić. To jest największa zaleta Ink is My Drink. A jakbym powiedział, że jest to jedna z ostatnich wielkich płyt Rawkusa? Dobra, wielkie to było Train of Thought. Bardzo dobrych płyt Rawkusa? Nie pomyliłbym się.

1 komentarz:

  1. Jarałem się każdą płytą wydaną przez nich, przy tym tą słyszałem jako pierwszą dlatego duży sentyment do niej mam.

    OdpowiedzUsuń