Mijający rok 2008 wcale nie był dla mojej (i Waszej) ulubionej muzyki taki zły. Owszem, było sporo gniotów, jakich od dawien dawna nie było (czyt. Fokus, Firma i kilka innych "gwiazd", o których wspominałem tutaj), ale również dużo pozycji okazało się na szczęście świetnymi albumami. Podsumowanie w sensie najróżniejszych zestawień tworzyłem od początku listopada, chyba nie przeoczyłem żadnych ważnych pozycji. Wybrałem dla Was 70 płyt, a ok. 30-40 miało szansę się dostać na tą listę. Żeby nie zaostrzać apetytu, nie będę mówił co to było, wspomnę co najwyżej o kilku z nich. Zresztą, wielu rzeczy już nie pamiętam, ponieważ plik ".txt" z albumami został przeze mnie usunięty z dysku mojego laptopa.
Zacznę może od Stanów Zjednoczonych, ponieważ jak to w USA bywa, wydarzeń było mnóstwo, zarówno w mainstreamie, jak i w podziemiu. Śledziłem je uważnie, ale dużo bym musiał się rozpisywać (co nie jest akurat problemem:)) i "szperać" w internecie w poszukiwaniu informacji, żeby niczego ważnego nie pominąć. Zainteresowanych odsyłam na HipHopDX, Allhiphop i About.com - tak jest wszystko fajnie i obszernie opisane. 2008 przypominał trochę słynny rok 1997. Dlaczego? Powroty na scenę. Przed 11 laty, na scenę powrócili m.in. Rakim czy EPMD, a teraz Q-Tip, Large Professor, Skillz, Masta Ace (wraz z eMC), D.I.T.C. czy sam Diamond D, który nie brał udziału w nagraniu ze swoim składem The Movement.
Potężne płyty nagrali Q-Tip i Lil Wayne. Kamaal - płyta roku, nikt nie ma wątpliwości. Czas pokaże czy płyta stanie się klasykiem i "must have". Wg mnie powinna taką być (i jest), ponieważ jest to hip-hop w swojej najczystszej postaci. Nie ma dziesiątek gości, kilkunastu producentów, głośnej kampanii reklamowej - jest za to porcja szczerego, mądrego i bezkompromisowego rapu. Jeden z najlepszych powrotów wszech czasów, wspaniała płyta. Lil Wayne dał nam natomiast album, który pokazał, jak ma wyglądać stricte komercyjny krążek. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najlepsza czysto mainstreamowa płyta ostatnich lat. W poprzednim roku nie było takiego odpowiednika, dwa lata wcześniej niby wyszedł Kingdom Come, ale jednak to nie ta klasa, Kanye West nagrał wspaniały Late Registration w 2005, więc czekaliśmy trzy lata na płytę podobnego formatu.
W podziemiu pojawiło się mnóstwo dobrych krążków - co najmniej 20 z nich miałem na uwadze przy tworzeniu tej "pozytywnej" listy. Statik Selektah, Termanology, Reks, Braille i jeszcze kilku mniej lub bardziej znanych graczy. Miałem te szczęście (nie jak pewien Anonimowy, którego pozdrawiam:)), że z undergroundowych pozycji nie trafiło mi się za wiele gniotów, czy chociażby średniaków. Przewijały się przez moją playlistę w większości pozycje dobre, aczkolwiek nie wyróżniające się za bardzo na tle innych.
Co do wydarzeń, to nie było żadnego wielkiego beefu, bo takim nazwać nie można konfliktu Fat Joe vs. 50 Cent. Była też mała "sprzeczka" między Eminemem a Roycem (znowu, ale nie wiem o co poszło), ale została szybko zakończona i ślad po dawnej konfrontacji powoli zanika. Niestety, odeszło na zawsze także kilku muzyków: Party Arty, KL czy Static Major, a Nate Dogg był już bliski śmierci. Spoza rapu, a z kręgów czarnej muzyki, Freddie Hubbard i Isaac Hayes, których bardzo często samplowano (m.in. nasz Praktik nagrał "Tribute To Freddie Hubbard" na Dobrej Częstotliwości). Jeśli o pieniądze chodzi to mistrzem w tej materii jest Jay-Z, który podpisał kontrakt z Live Nation na 150 mln $, ale nie ma się co rozpisywać, ponieważ ani mi, ani zapewne Wam takie kwoty nie "grożą" w przyszłości.
OK, tyle ze Stanów. 2008 był całkiem dobry i uraczył nas kilkoma znakomitymi pozycjami. Czas na Polskę. U nas było różnie. Mocne debiuty zaliczyli Jeż, Rasmentalism, Zeus, The Jonesz. Słabe bądź fatalne powroty zanotowali Massey, Firma, Fokus, średnio się spisał Abradab i Gural, inni debiutanci jak Kajman, Emo są co najwyżej przeciętni. Szerzej pisałem o wszystkim w podsumowaniach płytowych.
Mnóstwo gniotów pojawiło się na półkach sklepowych. Tewu, Suja, Gorzki, Teka i wielu, wielu innych, ale i tak nic nie przebije Alfy I Omegi Fokusa. Płyta jest tak skandalicznie zła, że żal o niej pisać. Wychwalana jest tylko przez psychofanów Wojtka, jestem pewien w 100%, że gdyby nagrał album ktoś inny, słuch by o niej zaginął i to bardzo szybko. Jeśli inspiracją była scena grime'owa czy trzeci Cypress Hill to ja dziękuję. Do Dizzy Rascala czy Muggsa, Smokowi tak daleko jak mi do DJ Tiesto. Debilna, głupia, zła, kompletnie nie do słuchania, absolutne zero - płyta byłego członka Paktofoniki. Na szczęście nie jestem odosobniony w tej kwestii. Jeśli nie słuchałeś/aś - chwała Ci za to.
Raperem roku jest dla mnie Ten Typ Mes. Po pierwsze - nagrał bardzo dobrą płytę z 2cztery7, a po drugie - każdy jego tegoroczny feat był świetny plus kozackie zwrotki na mixtapie West Side Warsaw nagranym wraz z Morowym. Umiejętności i liryki czynią go obecnie najlepszych polskim raperem głównego nurtu. Boję się tylko, że zrobi się z niego taki drugi Pih - będzie nagrywał z każdym jak leci, bo gościnnych udziałów ma coraz więcej u coraz słabszych postaci (np. Tewu). Na 2009 przewidziana jest jego solówka, więc możemy się szykować do prawdopodobnie jednej z najlepszych płyt przyszłego roku. Czekam z niecierpliwością.
W podziemiu ukazało się sporo płyt godnych uwagi. Oprócz tych, które znalazły się w moich podsumowaniach, na uwagę zasługują Respektz, Milmnóstwo, Aro, 52, Łozo, Joteste, Na Pół Etatu, Projektanci oraz kilka płyt, które recenzował Litosław, a które otrzymały noty w granicach 5-7. Niektóre są nierówne, niektóre są dobre, ale nie zapadające w pamięć, ale każdy z tych albumów ma jakieś fajne kawałki. Polskie podziemie zawsze było mocne, ale standardowo ukazują się rzeczy, które nie mają prawa znaleźć się na innym dysku twardym niż "artysty", który nagrał dany album. Kolejne "elo ziomki" w postaci SSDI czy Razem Ponad Kilo absolutnie nie wnoszą nic nowego, nie trzymają poziomu "przyzwoitości", ale cytując Tirexa - "myślą, że robią dobry rap". Nie robią i dziwne, że tego nie wiedzą.
Cieszą kolaboracje Polaków z Amerykanami. Returners nagrywają z El Da Senseiem, Metro z Declaimem, O.S.T.R. z Sadatem X, Grand Agentem, a w planach nagranie LP z Cadillaciem Dalem (ten jest mi kompletnie nieznany), Raca ze Stoną mają na feacie Emilio Rojasa (polecam wywiad na HipHopDX), a Gorzki Craiga G i Bizarre'a. Idąc za trendem, który jest modny wśród gimnazjalistów, dla rapera z Kalisza postawię znak - [*] - panie Gorzki, skończ pan z rapem. Jeszcze nam trochę daleko do Czechów, w zasadzie Czecha, DJ Wicha, który na swoim The Golden Touch ma Raekwona, Taliba czy Slum Village (więcej tutaj). Producentem nie jest lepszym od naszej czołówki, choć umiejętności odmówić mu nie można, ale lepiej wypromowanym. Moim zdaniem, po części zaważył na tym Hip-Hop Kemp, który jest idealnym miejscem dla promocji.
Co do festiwali i koncertów - jest coraz lepiej. Open'er Festival, Wrocław 2012 i Outline Colour Festival zgromadziły wielkie gwiazdy rapu zza Oceanu. Zaproszeni zostali Jay-Z, Wu-Tang Clan (wystąpił niepełny skład), Talib Kweli i DJ Premier - absolutny top. Na pojedyncze koncerty wpadli The Roots, Wyclef Jean, De La Soul, eMC, Dilated Peoples, Pharoahe Monch, The Sugarhill Gang, Kurtis Blow, Grandmaster Melle Mel i ponownie Preemo. Brakuje tylko prawdziwego festiwalu, takiego jak Splash! czy Kemp, ale mam nadzieję, że i w Polsce będziemy gościć cyklicznie co roku największe gwiazdy. Przydałby się nawet taki, na którym by występowały tylko polscy artyści - szkoda, że moje miasto już nie ma w swoim grafiku Desantu.
Złote płyty dla Ostrego, TPWC i Peji - więcej nie trzeba mówić. Gratulacje!
Polski hip-hop szerzej zaistniał w mediach za sprawą dwóch rzeczy: wakacyjnego hitu Sokoła i Poniedziałka pt. "W Aucie" oraz Tedego, który był jurorem w Fabryce Gwiazd. "W Aucie" zdobyło olbrzymią popularność, śpiewali to wszyscy, z Jackiem Kurskim na czele, mimo że utwór jest kpiną z kawałków pokroju "Umbrella" Rihanny. Sami autorzy kawałka nie spodziewali się zapewne takiego boomu wokół utworu, ale wyszło im to na dobre, za sprawą powiększonych portfeli. Mnie osobiście kawałek jest zupełnie obojętny, ale nie spodziewałem się w grudniu zeszłego roku, zaraz po zakupie TPWC, że w najbliższe wakacje tak zamiesza wśród babć i gimnazjalistów jak Polska długa i szeroka. Tedunio był natomiast najlepszym i najbardziej obiektywnym wg mnie jurorem w polsatowskim programie. Ponownie na forach podniosły się głosy, że Jacek Graniecki się sprzedał etc., ale po ostatniej akcji z wystawieniem swojego BMW na aukcję charytatywną, hejterzy zaczęli darzyć go szacunkiem. Może zagranie trochę pod publikę, ale fajna akcja ze strony Tedeusza.
Znaleźli się w Polsce prawdziwy znawcy i gangsta hip-hopowi. Mowa o Waszce G, Thug Niggaz z Ciechocinka i Kreciku z ekipą z Leszna. Pisałem o tych komediach już wcześniej na blogu tu i tu, ale jak chcecie sprawdzić twórczość rodzimych nigga spod Tężni odsyłam na ich MySpace. Beka.
Można się jeszcze znęcać nad buracką okładką Masseya, najchujowszym klipie świata u Decksa z kartonowym Lamborghini, kilku teledyskach "Gdyby Jutra Miało Nie Być" czy beefie Żuroma z Peją itd., ale po co? Kto śledził poczynania na polskiej scenie, wie doskonale co jest wielką zwałą i wstydem.
Uff, się rozpisałem. To tak w telegraficznym i smsowym skrócie podsumowanie w USA i Polandzie. Za niewiele ponad dwie godziny Nowy Rok, więc jako ludziom (jak to brzmi:)) życzę Wam wszystkim zdrowia, szczęścia, pomyślności i tak dalej, a jako słuchaczom (teraz lepiej) setek zajebistych płyt w zbliżającym się 2009 roku. Aloha!
Zacznę może od Stanów Zjednoczonych, ponieważ jak to w USA bywa, wydarzeń było mnóstwo, zarówno w mainstreamie, jak i w podziemiu. Śledziłem je uważnie, ale dużo bym musiał się rozpisywać (co nie jest akurat problemem:)) i "szperać" w internecie w poszukiwaniu informacji, żeby niczego ważnego nie pominąć. Zainteresowanych odsyłam na HipHopDX, Allhiphop i About.com - tak jest wszystko fajnie i obszernie opisane. 2008 przypominał trochę słynny rok 1997. Dlaczego? Powroty na scenę. Przed 11 laty, na scenę powrócili m.in. Rakim czy EPMD, a teraz Q-Tip, Large Professor, Skillz, Masta Ace (wraz z eMC), D.I.T.C. czy sam Diamond D, który nie brał udziału w nagraniu ze swoim składem The Movement.
Potężne płyty nagrali Q-Tip i Lil Wayne. Kamaal - płyta roku, nikt nie ma wątpliwości. Czas pokaże czy płyta stanie się klasykiem i "must have". Wg mnie powinna taką być (i jest), ponieważ jest to hip-hop w swojej najczystszej postaci. Nie ma dziesiątek gości, kilkunastu producentów, głośnej kampanii reklamowej - jest za to porcja szczerego, mądrego i bezkompromisowego rapu. Jeden z najlepszych powrotów wszech czasów, wspaniała płyta. Lil Wayne dał nam natomiast album, który pokazał, jak ma wyglądać stricte komercyjny krążek. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najlepsza czysto mainstreamowa płyta ostatnich lat. W poprzednim roku nie było takiego odpowiednika, dwa lata wcześniej niby wyszedł Kingdom Come, ale jednak to nie ta klasa, Kanye West nagrał wspaniały Late Registration w 2005, więc czekaliśmy trzy lata na płytę podobnego formatu.
W podziemiu pojawiło się mnóstwo dobrych krążków - co najmniej 20 z nich miałem na uwadze przy tworzeniu tej "pozytywnej" listy. Statik Selektah, Termanology, Reks, Braille i jeszcze kilku mniej lub bardziej znanych graczy. Miałem te szczęście (nie jak pewien Anonimowy, którego pozdrawiam:)), że z undergroundowych pozycji nie trafiło mi się za wiele gniotów, czy chociażby średniaków. Przewijały się przez moją playlistę w większości pozycje dobre, aczkolwiek nie wyróżniające się za bardzo na tle innych.
Co do wydarzeń, to nie było żadnego wielkiego beefu, bo takim nazwać nie można konfliktu Fat Joe vs. 50 Cent. Była też mała "sprzeczka" między Eminemem a Roycem (znowu, ale nie wiem o co poszło), ale została szybko zakończona i ślad po dawnej konfrontacji powoli zanika. Niestety, odeszło na zawsze także kilku muzyków: Party Arty, KL czy Static Major, a Nate Dogg był już bliski śmierci. Spoza rapu, a z kręgów czarnej muzyki, Freddie Hubbard i Isaac Hayes, których bardzo często samplowano (m.in. nasz Praktik nagrał "Tribute To Freddie Hubbard" na Dobrej Częstotliwości). Jeśli o pieniądze chodzi to mistrzem w tej materii jest Jay-Z, który podpisał kontrakt z Live Nation na 150 mln $, ale nie ma się co rozpisywać, ponieważ ani mi, ani zapewne Wam takie kwoty nie "grożą" w przyszłości.
OK, tyle ze Stanów. 2008 był całkiem dobry i uraczył nas kilkoma znakomitymi pozycjami. Czas na Polskę. U nas było różnie. Mocne debiuty zaliczyli Jeż, Rasmentalism, Zeus, The Jonesz. Słabe bądź fatalne powroty zanotowali Massey, Firma, Fokus, średnio się spisał Abradab i Gural, inni debiutanci jak Kajman, Emo są co najwyżej przeciętni. Szerzej pisałem o wszystkim w podsumowaniach płytowych.
Mnóstwo gniotów pojawiło się na półkach sklepowych. Tewu, Suja, Gorzki, Teka i wielu, wielu innych, ale i tak nic nie przebije Alfy I Omegi Fokusa. Płyta jest tak skandalicznie zła, że żal o niej pisać. Wychwalana jest tylko przez psychofanów Wojtka, jestem pewien w 100%, że gdyby nagrał album ktoś inny, słuch by o niej zaginął i to bardzo szybko. Jeśli inspiracją była scena grime'owa czy trzeci Cypress Hill to ja dziękuję. Do Dizzy Rascala czy Muggsa, Smokowi tak daleko jak mi do DJ Tiesto. Debilna, głupia, zła, kompletnie nie do słuchania, absolutne zero - płyta byłego członka Paktofoniki. Na szczęście nie jestem odosobniony w tej kwestii. Jeśli nie słuchałeś/aś - chwała Ci za to.
Raperem roku jest dla mnie Ten Typ Mes. Po pierwsze - nagrał bardzo dobrą płytę z 2cztery7, a po drugie - każdy jego tegoroczny feat był świetny plus kozackie zwrotki na mixtapie West Side Warsaw nagranym wraz z Morowym. Umiejętności i liryki czynią go obecnie najlepszych polskim raperem głównego nurtu. Boję się tylko, że zrobi się z niego taki drugi Pih - będzie nagrywał z każdym jak leci, bo gościnnych udziałów ma coraz więcej u coraz słabszych postaci (np. Tewu). Na 2009 przewidziana jest jego solówka, więc możemy się szykować do prawdopodobnie jednej z najlepszych płyt przyszłego roku. Czekam z niecierpliwością.
W podziemiu ukazało się sporo płyt godnych uwagi. Oprócz tych, które znalazły się w moich podsumowaniach, na uwagę zasługują Respektz, Milmnóstwo, Aro, 52, Łozo, Joteste, Na Pół Etatu, Projektanci oraz kilka płyt, które recenzował Litosław, a które otrzymały noty w granicach 5-7. Niektóre są nierówne, niektóre są dobre, ale nie zapadające w pamięć, ale każdy z tych albumów ma jakieś fajne kawałki. Polskie podziemie zawsze było mocne, ale standardowo ukazują się rzeczy, które nie mają prawa znaleźć się na innym dysku twardym niż "artysty", który nagrał dany album. Kolejne "elo ziomki" w postaci SSDI czy Razem Ponad Kilo absolutnie nie wnoszą nic nowego, nie trzymają poziomu "przyzwoitości", ale cytując Tirexa - "myślą, że robią dobry rap". Nie robią i dziwne, że tego nie wiedzą.
Cieszą kolaboracje Polaków z Amerykanami. Returners nagrywają z El Da Senseiem, Metro z Declaimem, O.S.T.R. z Sadatem X, Grand Agentem, a w planach nagranie LP z Cadillaciem Dalem (ten jest mi kompletnie nieznany), Raca ze Stoną mają na feacie Emilio Rojasa (polecam wywiad na HipHopDX), a Gorzki Craiga G i Bizarre'a. Idąc za trendem, który jest modny wśród gimnazjalistów, dla rapera z Kalisza postawię znak - [*] - panie Gorzki, skończ pan z rapem. Jeszcze nam trochę daleko do Czechów, w zasadzie Czecha, DJ Wicha, który na swoim The Golden Touch ma Raekwona, Taliba czy Slum Village (więcej tutaj). Producentem nie jest lepszym od naszej czołówki, choć umiejętności odmówić mu nie można, ale lepiej wypromowanym. Moim zdaniem, po części zaważył na tym Hip-Hop Kemp, który jest idealnym miejscem dla promocji.
Co do festiwali i koncertów - jest coraz lepiej. Open'er Festival, Wrocław 2012 i Outline Colour Festival zgromadziły wielkie gwiazdy rapu zza Oceanu. Zaproszeni zostali Jay-Z, Wu-Tang Clan (wystąpił niepełny skład), Talib Kweli i DJ Premier - absolutny top. Na pojedyncze koncerty wpadli The Roots, Wyclef Jean, De La Soul, eMC, Dilated Peoples, Pharoahe Monch, The Sugarhill Gang, Kurtis Blow, Grandmaster Melle Mel i ponownie Preemo. Brakuje tylko prawdziwego festiwalu, takiego jak Splash! czy Kemp, ale mam nadzieję, że i w Polsce będziemy gościć cyklicznie co roku największe gwiazdy. Przydałby się nawet taki, na którym by występowały tylko polscy artyści - szkoda, że moje miasto już nie ma w swoim grafiku Desantu.
Złote płyty dla Ostrego, TPWC i Peji - więcej nie trzeba mówić. Gratulacje!
Polski hip-hop szerzej zaistniał w mediach za sprawą dwóch rzeczy: wakacyjnego hitu Sokoła i Poniedziałka pt. "W Aucie" oraz Tedego, który był jurorem w Fabryce Gwiazd. "W Aucie" zdobyło olbrzymią popularność, śpiewali to wszyscy, z Jackiem Kurskim na czele, mimo że utwór jest kpiną z kawałków pokroju "Umbrella" Rihanny. Sami autorzy kawałka nie spodziewali się zapewne takiego boomu wokół utworu, ale wyszło im to na dobre, za sprawą powiększonych portfeli. Mnie osobiście kawałek jest zupełnie obojętny, ale nie spodziewałem się w grudniu zeszłego roku, zaraz po zakupie TPWC, że w najbliższe wakacje tak zamiesza wśród babć i gimnazjalistów jak Polska długa i szeroka. Tedunio był natomiast najlepszym i najbardziej obiektywnym wg mnie jurorem w polsatowskim programie. Ponownie na forach podniosły się głosy, że Jacek Graniecki się sprzedał etc., ale po ostatniej akcji z wystawieniem swojego BMW na aukcję charytatywną, hejterzy zaczęli darzyć go szacunkiem. Może zagranie trochę pod publikę, ale fajna akcja ze strony Tedeusza.
Znaleźli się w Polsce prawdziwy znawcy i gangsta hip-hopowi. Mowa o Waszce G, Thug Niggaz z Ciechocinka i Kreciku z ekipą z Leszna. Pisałem o tych komediach już wcześniej na blogu tu i tu, ale jak chcecie sprawdzić twórczość rodzimych nigga spod Tężni odsyłam na ich MySpace. Beka.
Można się jeszcze znęcać nad buracką okładką Masseya, najchujowszym klipie świata u Decksa z kartonowym Lamborghini, kilku teledyskach "Gdyby Jutra Miało Nie Być" czy beefie Żuroma z Peją itd., ale po co? Kto śledził poczynania na polskiej scenie, wie doskonale co jest wielką zwałą i wstydem.
Uff, się rozpisałem. To tak w telegraficznym i smsowym skrócie podsumowanie w USA i Polandzie. Za niewiele ponad dwie godziny Nowy Rok, więc jako ludziom (jak to brzmi:)) życzę Wam wszystkim zdrowia, szczęścia, pomyślności i tak dalej, a jako słuchaczom (teraz lepiej) setek zajebistych płyt w zbliżającym się 2009 roku. Aloha!