B.o.B.
B.o.B Presents: The Adventures of Bobby Ray
Grand Hustle, 2010
58%
Różni słuchacze, różne opinie...
Typ A: jaram się Snoop Doggiem. Mam gdzieś Kev Browna.
Typ A: jaram się Snoop Doggiem. Mam gdzieś Kev Browna.
Najbardziej oczekiwana płyta roku. Powinna być dobra rotacja w mediach, bo to najbardziej chwytliwy debiut 2010. Przypomina to trochę Attention Deficit, z tą różnicą, że Bobby łatwiej wpada w ucho. Swoje też robią wokalista Weezera oraz T.I., Lupe i Eminem, który zamiótł.
Typ B: lubię po prostu dobry rap.
Zasada numer jeden: pokaż swoje skille, a nie to, jak gruby masz portfel i kogo ty tam nie znasz. W przypadku Bobby'ego Raya sprawdza się to... w połowie. Umiejętności ma takie, że ze znikomą pomocą, może nagrać dobrą płytę. Byłoby to lepszym rozwiązaniem, bo gościnne zwrotki Lupe Fiasco (kiedy te pieprzone Lasers?), T.I.'a i Marshala zjadły gospodarzowi album.
B.o.B. nie jest wielkim raperem. Jest dobry w tym co robi, dobrze śpiewa, ale do podobnych stylistycznie Kid Cudiego i Kanye Westa mu daleko. Przynajmniej na razie. Nie rzuca się w ucho także koncept.
B.o.B. nie jest wielkim raperem. Jest dobry w tym co robi, dobrze śpiewa, ale do podobnych stylistycznie Kid Cudiego i Kanye Westa mu daleko. Przynajmniej na razie. Nie rzuca się w ucho także koncept.
Beaty chwytliwe i "łatwe", ale "Magic" to przegięcie. Niewybaczalne.
Typ C: mainstream to gówno. Tylko underground!
Przecież to jest niesłuchalne! Płyta tak cukierkowa, że robi się niedobrze. Prawdziwy rap się skończył już dawno temu. Dużo śpiewu i jeszcze więcej niepotrzebnych gości. Wolę U.N.I.
Wokale:
B.o.B., Bruno Mars, Lupe Fiasco, Hayley Williams, T.I., Playboy Tre, Janelle Monae, Rivers Cuomo, Ricco Barino, Eminem.
Produkcja:
B.o.B., The Smeezingtons, Crada, Alex da Kid, DJ Frank E, A.D., Kutta, Dr. Luke, Jim Jonsin, T.I., Lil' C, Pollow Da Don.
Myślę, że on będzie takim następcą Kanye'ego. Co prawda bardziej popowym co średnio mi odpowiada, ale i tak przyzwoitym. Airplanes obie części genialne, z pięknym tekstem (mainstream z dobrymi tekstami, a nie pieprzeniem o kręceniu dupami, to lubię), fajne jest też "Don't let me fall". Najbardziej mnie boli "bjutiful geeeeerl", który strasznie kaleczy uszy (pamiętam jak się zdziwiłem jak sprawdzam B.O.B., bo tak zachwalają, a tu ten utwór). Ogólnie przyjemna płyta, która daje dobre rokowania na przyszłość jednak zbyt ciężkostrawna pod względem słodyczy w utworach.
OdpowiedzUsuńA i właśnie okładka bardzo fajna, a zarazem przywodzi na myśl debiut Lupe Fiasco.
OdpowiedzUsuńRóżnica jest zasadnicza: Kanye robi świetne beaty, a Bobby?
OdpowiedzUsuńCzasy się zmieniają, mainstream też. W sumie wolę Bobby'ego od Weezy'ego :). Czekam na reckę Ema. A sam muszę posprawdzać jeszcze tyle albumów. The Roots, Nas z Marleyem, parę debiutów... Będzie trochę tego.
OdpowiedzUsuńZanim będzie Em, to muszą być co najmniej dwie inne rzeczy.
OdpowiedzUsuńPrzecież Reddsa i Top Chipsy o smaku włoskich ziół masz niedaleko. Rusz dupę i pisz ;).
OdpowiedzUsuńHah, też racja :D Ale od jakiś 5-6 miesięcy na Okocima się przesiadłem, a Top Chipsy one love prawie wszystkie smaki, szczególnie te nowe chili.
OdpowiedzUsuńPod koniec tyg pewno pojawi się klasyczna, ale nie tutaj, jutro może będzie dłuższa recka. Zobaczymy jak się wyrobię ze sprawami ważnymi Nissanowymi.
A ja lubię tą płytę, poza kawałkiem "Magic" i "Nothin on you" jest świetna.
OdpowiedzUsuńPopieram autora wyżej. Oprócz tych 2 kawałków płyta jest bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńA ja wolę U-N-I, bo to mistrzostwo bitowe
OdpowiedzUsuń