Żaden pryzmat tego.
Dziesięć faktów o Nasie.
1. Illmatic płytą wybitną. It Was Written jest temu może i nawet bliski. Po nim było już fatalnie, średnio i co najwyżej dobrze.
2. Jay-Z > Nas. Bo wygrał wojnę.
3. Nas > Jay-Z. Bo wygrał bitwę.
4. Illmatic = Reasonable Doubt. Taka prawda przecież.
5. Jones nigdy nie był, nie jest i nie będzie moim ulubionym raperem. Tak jakoś, ale lubię bardzo.
6. "You Owe Me" prekursorem wszystkich "rapowych" dyskotekowych hitów. Jędker Realista wcale nie musiał jeździć po wsiach, szukając inspiracji na Monopol.
7. Stillmatic jest przeciętną płytą, taka prawda (kolejna już). O ile liryki są świetne, to z beatami, w większości, jest tam jak z gnojem - po co grzebać?
8. Nastradamus to niestety nie żart.
9.
To chyba nie wymaga komentarza?
10. Nie przesłuchałem Distatnt Relatives. Nie zamierzam.
Bonus: razem z Canibusem, dwa największe liryczne talenty.
25. "Black Republican (feat. Jay-Z)" (Hip Hop is Dead, 2006)
Hip Hop is Dead miał być rzekomo lepszy od Illmatica, co stwierdził nawet sam Nas. Żartowniś, prawda? Płyta okazała się jedną z tych "wielu", a już najbardziej zapamiętanym momentem, był właśnie "Black Republican". Ani zwrotki (no dobra, Nasa jest dobra), ani beat nie powalają, ale sam fakt, że po być może największym beefie w historii, dwóch niegdyś wrogów nagrywa wspólny numer, jest konieczny do odnotowania. Parę lat temu, zaraz po premierze, słuchałem na okrągło, teraz nie mam ochoty, ale gigantyczny sentyment pozostał. I nie myślcie, że jest źle - taki numer dla Jonesa to nie problem. Nagrał co najmniej 24 lepsze.
24. "Halftime" (Illmatic, 1994)
Ooo, Smarki tu śpiewał!!! No, ale zanim jeden z moich polskich ulubieńców zarapował na beacie Large Pro, w 1992 roku zrobił to dzisiejszy bohater, znany wtedy jako Nasty Nas. Singiel ukazał się w grudniu, dwa lata przed albumem, z którego pochodzi. Ciekawostka - był też openerem na soundtracku do Zebrahead. Filmowcy też mogą mieć dobry gust muzyczny, c'nie?
23. "Hero (feat. Keri Hilson)" (Untitled, 2008)
Przyznaję się - podoba mi się to. Zdziwko? Zapewne, ale wiecie czemu nie jest to wstydem? Bo raper pięknie tu składa wersy, podane na southowym i maksymalnie skomercjalizowanym beacie Pollow da Dona. Eksperyment dość dziwny, ale weteran wyszedł obronną ręką. Keri Hilson też nie przeszkadza, ale mogłoby jej nie być.
22. "The Set Up" (It Was Written, 1996)
Klasyk Bez Cenzury nie czerpał z Nasa. On z niego rżnął. Jednym ze sztandarowych przykładów jest "Nie Idę Sam" - numer jak na polską scenę dobry, ale co z tego, skoro oryginał Havoca jest lepszy setki razy? Najważniejsze jest to, że mamy tu do czynienia z dwoma faktami. Pierwszym jest schyłek świetności członka Mobb Deep, drugim natomiast metamorfoza Nasa. Chwilowa. I świetna. Za 3 lata znowu ulica będzie dominować.
21. "You're Da Man" (Stillmatic, 2001)
Byliście kiedyś w Ghanie? Ja też nie. Zawsze jak tego słucham, to zastanawiam się, czy Nasowi się to w końcu udało. Do tekstu nie można się przyczepić, lubię go, ale beat Large Professora zawsze mnie dziwi. Czemu? Jak to? Po co? Dlaczego?
20. "One Love" (Illmatic, 1994)
Do oryginalnych pomysłów, Nas miał zawsze głowę. Zajebisty patent ze Street's Disciple nie wszedł na listę, bo sam utwór był słaby. "One Love" w patenciarstwie jest tym numerem dwa. Kto wcześniej odważył się nagrać kawałek w formie listu do swojego kolegi (do Cormegi jak nie wiesz) w więzieniu? Chyba nikt, a jeśli tak, to niech ktoś mnie uświadomi. BTW to Q-Tip robił, w tym samym czasie, o wiele lepsze beaty na Midnight Marauders. Głupio brzmi, bo ten też jest świetny.
19. "Dance" (God's Son, 2002)
Jedna z najbardziej chwytających rzeczy, jaką kiedykolwiek wydał hip-hop. Nie wiem kim trzeba by było być, żeby opowieść rapera nie chwytała za serce. Smutne, a zarazem piękne i z jedną z najpiękniejszych kończących fraz: "I love you forever mom, you will always live threw me... Always".
18. "I Do it for Hip Hop (Ludacris feat. Nas, Jay-Z)" (Ludacris, Theater of the Mind, 2008)
Ludacris to dziwny przypadek. Koleś z ogromnym potencjałem, nigdy swoją płytą nawet nie zbliżył się do poziomu czegoś, co można nazwać klasykiem. Moją ulubioną jego płytą (i zarazem chyba jego najlepszą) jest Theater of the Mind. Fajne, ze świetnym "MVP" oraz "I Do it for Hip Hop" z dzisiejszym bohaterem i moim ulubionym Hołwą.
17. "Fetus" (The Lost Tapes, 2002)
Z tym The Lost Tapes jest mały problem, bo spory odsetek osób nawet nie wie, że kiedykolwiek coś takiego się ukazało. Niech żałują, bo płyta świetna. XXL dał maksymalną ocenę, The Source 4,5 majka (wtedy dobrze jeszcze starali się dobrze oceniać), Christgau B+ itd. W tym roku ma wyjść Vol. 2, więc warto zapolować. Co z "Fetus"? Najlepszy kawałek z okresu od I Am... do Stillmatica.
16. "Nas is Like" (I Am..., 1999)
I Am... przeplatał ze sobą kawałki słabe, z tymi dobrymi. Jednym z najlepszych jest słynny "Nas is Like", czyli oznaka chemii, jaka się dawniej wytworzyła między Nasem a Premierem. Szkoda, że współpraca już potem nie była kontynuowana. Były zapowiedzi o wspólnym albumie, ale skończyło się tylko na nich. Może to i dobrze, bo Preemo się już skończył dawno temu i teraz kopiuje samego siebie, a drugiego genialnego "Nas is Like" nie będzie.
15. "The World is Yours" (Illmatic, 1994)
No właśnie, gdyby nie było tu Nasa, to ten kawałek byłby ewidentnie do wyjebania z mojego iPoda (płyty szkoda porysować). Nie lubię tego... beatu Pete Rocka. Nic nie można mu zarzucić, ale co przecież w tym samym roku było Main Ingredient.
14."Fast Life (Kool G Rap feat. Nas)" (Kool G Rap, 4,5,6, 1995)
Nas jeszcze wtedy się uczył, a nauczyciela miał dobrego w osobie legendarnego Kool G Rapa. Do 4,5,6 przekonuje się bardzo długo, z miernym skutkiem, ale w mojej pamięci zawsze tkwią dwa numery: "Ghetto Knows" oraz "Fast Life". Genius zjada tu wszystko, małolat raczej słabo, Buckwild dziwnie. Czemu więc ląduje na liście, tak wysoko? Heh, a G? I jeszcze jedno - może ten utwór był przyczyną zmiany Nasa?
13. "Black Girl Lost" (It Was Written, 1996)
Kurde, gdy zawsze to słyszę, to widzę poranne ulice w mieście, wczesną wiosną... Świetna historia, prosty beat L.E.S.'a i Trackmastersów oraz trochę głupkowaty śpiew Jo-Jo. Tak sympatyczne, że nie da się nie lubić. Uwielbiam od kilku dobrych lat i nie wiem kiedy się to zmieni. Być może nigdy.
12. "N.Y. State of Mind Pt. II" (I Am..., 1999)
Jedynka oczywiście lepsza, bez dwóch zdań, ale zmieszczę się w jednym - mistrz.
11. "Take It in Blood" (It Was Written, 1996)
Dość dziwne i trudne to. Daje mnóstwo wrażeń i pokazuje jak świetnie wypadła współpraca między Live Squad, Lo Groundem, Top General Sounds i raperem.
10."You Can't Kill Me" (Hip Hop is Dead, 2006)
Gdy tego słucham, to widzę obraz metropolii w XXI wieku. Tak jakoś.
9. "Life We Chose" (Nastradamus, 1999)
Najbardziej pamiętane przeze mnie kwestie z dyskografii Nasa, nie pochodzą oczywiście z Illmatica czy It Was Written. Wszystkie są z "Life We Chose". Cała pierwsza zwrotka to mistrzostwo, wersy o rozmowie telefonicznej czy karabinach maszynowych, sprawiają, że człowiek ma ciarki na plecach.
8. "Life's a Bitch (feat. AZ)" (Illmatic, 1994)
Jak to możliwe, że AZ wypadł lepiej niż gospodarz? Jest możliwe. Cała zwrotka i refren w wykonaniu Anthony'ego to chyba najlepszy moment w 1994 roku. Najlepsze jest to, że sam Nas dojebał tu takie wersy, że hoho.
7. "Queens Get the Money" (Untitled, 2008)
Najlepszy kawałek ostatnich lat u Nasa. Słyszycie gdzieś perkusję? Ciekawie to wyszło, Jay Electronica to nie tylko świetny raper, ale i okazuje się, że też producent. Genialne wejście rapera i charakterystyczne już rosnące napięcie. A niby to takie proste...
6. "Affirmative Action (feat. AZ, Cormega, Foxy Brown)" (It Was Written, 1996)
Prekursor chujowego The Firm. W przeciwieństwie do tamtego gówna, nie ma tu Nature'a, a zamiast niego jest Cormega. I dobrze, bo wszyscy, nawet Foxy się to raz w życiu udało, polecieli świetnie. Dla niektórych problemem może być beat. Bardzo charakterystyczny i minimalistyczny, ale pomyślcie o Piratach z Karaibów i zdanie zmienicie ;)
5. "Represent" (Illmatic, 1994)
Kopiujemy bez cenzury po raz drugi. Brać na warsztat takiego klasyka i pozwolić nawijać pod niego takim "raperom" jak Romeo, Melon, Lui, Fu czy Suja (w zasadzie 90% gości w "Reprezentuje Siebie") to kpina. Samplować "TAKIE COŚ" na "takie coś"? Nigga please...
4. "N.Y. State of Mind" (Illmatic, 1994)
It drops deep as it does in my breath,
I never sleep, cause sleep is the cousin of death.
Beyond the walls of intelligence, life is defined,
I think of crime when I'm in a New York state of mind.
Dziękuję za uwagę.
3. "It Ain't Hard to Tell" (Illmatic, 1994)
Illmatic już przed premierą był nazywany najlepszym albumem, jaki wydał Nowy Jork. A co jest na nim najlepsze? "It Ain't Hard to Tell". Czynników na jego zwycięstwo jest mnóstwo, ale tym głównym, który zadecydował o zwycięstwie jest beat, który po prostu jest najbardziej rozbudowany z pozostałej dziewiątki (no dobra, ósemki).
2. "One Mic" (Stillmatic, 2001)
Napięcie rośnie z każdym wersem. Zwróćcie też uwagę, że każda zwrotka jest rapowana w innym tempie. Niepokój ogrania słuchacza, i jeśli Nasowi o to chodziło, to mu się to udało z nawiązką. Utwór doskonały, piękny, monumentalny. Jeden z najlepszych w dziejach rapu, tu się zgodzi każdy. W mojej opinii, jednak pogromca się znalazł. Nagrany 5 lat wcześniej.
1. "I Gave You Power" (It Was Written, 1996)
Może kiedyś zdarzyć się tak, że wybiorę swoje 10 ulubionych kawałków z muzyką didżejowo-rapowaną ever i możecie być pewni, że drugie bądź trzecie miejsce podium, będzie okupować "I Gave Your Power".
Dwa najlepsze beaty Premiera? "Bring it on" z Reasonable Doubt oraz ten. Obydwa z magicznego dla mnie roku 1996. I na jednym, i na drugim nawijali raperzy doskonali. Więcej dodawać nie muszę. Skupmy się na liryce... A tam, w zasadzie też nic nie muszę pisać. Czułeś/aś się kiedyś jak broń? Ja tak. Zawsze jak tego słucham. 10.0, 100%, 10/10, A+ itd.