poniedziałek, 19 grudnia 2011

Duże Pe - Nowoczesny Hip-Hop Vol. 2


Duże Pe
Nowoczesny Hip-Hop Vol. 2
My Music, 2011

Stare > nowe

Plan był banalny - trochę starych zwrotek wrzucić na nowe instrumentale i zrobić z tego rzecz, jakich jest bardzo mało w polskim rapie. O ile w ogóle takowe są. W moim skromnym mniemaniu się to udało i to z nawiązką.

Abstrahując od tego jaką postacią jest Pe (mnie to w ogóle strasznie dziwi ta nagonka na jego, bądź co bądź, sympatyczną osobę), projekt pt. Nowoczesny Hip-Hop Vol. 2 wypadałoby raczej sprawdzić. Siedzenie cały czas w jednej stylistyce rzadko co komu wychodzi na dobre, a autor klasycznego Sinusa po raz kolejny udowadnia, że jest postacią dość uniwersalną jak na polskie warunki.

Tak jak wspominałem - warstwa tekstowa w zdecydowanej większości opiera się na znanych już zwrotkach. Fani znają je na pewno, a pochodzą z Zapisków z Życia na Terytorium Wroga, Sinusa, albumów Zbyla, Masali i Cinq G. Na trackliście znalazł się też kawałek inspirowany utworem "Boom Boom Boom" Outhere Brothers i jako "nowość" wcale nie odbiega od reszty. Tekstowo zadanie zostało spełnione, aczkolwiek czasem aż się prosi pod inne liryki pod taką muzykę.

W przypadku Nowoczesnego Hip-Hopu Vol. 2 słowo "muzyka" jest kluczem. Bardzo mocno inspirowane brytyjską sceną grime'ową i klubową brzmienie jest dosyć trudne w odbiorze dla konserwatywnego fana hip-hopu (o ile takie osobniki w ogóle po tą sięgną). Jest to też strasznie problematyczne, ponieważ audytorium będzie z całą pewnością ograniczone, ale trafi do tych, do których ma trafić.

Jak z tym jest? Nie jestem znawcą takich brzmień, ale bardzo przyjemnie mi się tego słucha, zwłaszcza że umiejętności na mikrofonie "wypadają" tutaj ZNAKOMICIE. Przygoda tym z albumem co prawda nie przypominała mi moich ulubionych dokonań niektórych Brytyjczyków jak np. Ty, The Streets czy Lewis Parker (w tym ostatnim przypadku jest to przecież wiadome), ale miałem wrażenie jakbym przebywał w pewną sobotnią noc w małym, zadymionym londyńskim klubie pełnym hipsterów i innych podobnych osób. Mocne perkusje, wszechobecna elektronika i mordercze tempo tworzą całkiem przyjemny soundtrack do wyobrażeń o "tamtejszej młodzieży".

Największy problem z tą płytą jest taki, że tak naprawdę jest ona przeznaczona dla wąskiego grona odbiorców - dla tych, co się lubują w takich dźwiękach i dla "otwartych". Reszta z pewnością potraktuje to jako żart i kolejne "sprzedanie się" na polskiej scenie. Uwierzcie, wcale to nie jest w tym przypadku złe. Można się "sprzedać", ale z klasą, jak to zrobił Pe, w przeciwieństwie do niektórych realistów discopolowych.


Ocena: 3,5 / 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz