
Quasimoto
The Unseen
Stones Throw Records, 2000
76%
Dawno, dawno temu, jakoś na początku tego wieku, dwie osoby postanowiły pobawić się helem. Ta mniej znana, czyli ja, w czasach kiedy mieszkała jeszcze w bloku to miała taką sąsiadkę - rówieśniczkę mojej siostry. Schodziły się i bawiły się w jakieś gówna, których osobnik płci męskiej nie mógł zrozumieć. Byłem wtedy tak zwanym gimbusem, więc rozum nie za bardzo. Postanowiłem wziąć balon z helem i nastraszyć tą sąsiadkę. Udało mi się, z tydzień do nas nie przychodziła. Śmiesznie było i trochę spokoju. Mniej powodów do śmiechu było w momencie, gdy Madlib, postać ta bardziej znana, postanowił obrać swoje alter ego - Quasimoto - i tak jak ja pobawić się "helowym" głosem. Nagrał płytę wielką, absurdalną i trudną w odbiorze. Nikt się nie śmiał, tak jak ja z Moniki, bo nie było z czego. Same "ochy" i "achy" spływały na The Unseen. Multum sampli, czyli to co lubię najbardziej. Są moi ulubieńcy jak Roy Ayers, Kool & The Gang i... De La Soul oraz Bill Cosby! Mocne, przepalone i jazzowe. Któryś track był chyba nawet w jakimś Tony Hawku. Aha, nawet Druh Sławek umieścił ją w swoim hall of fame, więc coś to już znaczy, co nie?
"The Unseen" <3
OdpowiedzUsuńJakbym miał się czepiać, powiedziałby, że Madlib raczej podbawił się grzybki niźli helem :D
Albo cytując Klasyka: "Płyty Quasimoto to zbiór kawałków, które Żary nagrał przed mutacją." :D
Donie, przeczytaj dokładnie 11 linijkę tekstu ;)
OdpowiedzUsuń"Quasimoto's hellium-huffing voice..."
bardzo długo nie schodziła mi z ipoda, do momentu aż dotarła do mnie na vinylu. zdecydowanie top3 jezeli chodzi o stone throw
OdpowiedzUsuńtak w ogole to madlib normalny nie jest :)
Kto normalny nagrywa płytę na takim patencie? Nikt. No ale takich nienormalnych to ja chciałbym więcej, a nie jakiś Timbalandów z Fruity Loopsa.
OdpowiedzUsuńjeden z lepszych albumów ever
OdpowiedzUsuńFaktycznie :D
OdpowiedzUsuńCzytam swój komentarz i widzę, że w godzinach nocnych mam problemy nie tylko z czytaniem ze zrozumieniem...
A propos dziwactw Madliba: warto pamiętać o Yesterday's New Quintet, czyli jedynym w swoim rodzaju jednoosobowym kwintecie jazzowym.
Szczególnie o "Yesterdays Universe", gdzie można usłyszeć dokonania poszczególnych "członków" zespołu ^^