
Dawid Bartkowski niezły pojeb jest i równy rok temu postanowił założyć bloga. Tak zrobił. 24 sierpnia A.D. 2008 w internecie pojawił się RAPort. Moment, który zmienił oblicze internetu raz na zawsze - fajnie by było, co? OK, po kolei. Trochę ponad rok temu stwierdziłem, że może warto by było tak wrócić do pisania i prowadzenia bloga.
Muzyki Miasta nie ma, nic z niej nie ocalało, żadnych artów nawet nie mam na dysku. Wszystko poszłooo. Słuchałem akurat wtedy
Ready to Die, sami wiecie kogo, i pomyślałem, że to jest ten moment. Z chęcią bym coś napisał o tej płycie, ale gdzie? No właśnie, tutaj pojawił się problem. Nigdzie nie pisałem na szeroką skalę, tylko na wcześniejszym blogu, więc trzeba by było stworzyć "coś" od nowa. Nazwa, nazwa, nazwa, jaka nazwa? Padło na RAPort. Geneza nazwy jest dość prosta.
Początkowo założenie miałem takie, żeby sobie po prostu pisać w wolnej chwili. Głupio brzmi, ale tak miało być. Dla siebie, a z czasem kogoś się tam "pozyska". Nikomu ze znajomych nie mówiłem o tym całym przedsięwzięciu, baa, do tej pory może z 10 znajomków wie, że istnieje takie coś jak RAPort. Z tego dwie to czytają, reszta zna to pobieżnie.
"Ano słyszałem/am" - ktoś im powiedział, znaleźli link na moim NK, Gronie, Facebooku czy gdzieś tam jeszcze. Liczyłem, że po takim czasie pisania jaki upływa dzisiaj dzienny licznik odwiedzin będzie wynosił ok. 100-150 odsłon. Może i małe wymagania, ale... Wszystko przerosło moje oczekiwania, ponieważ średnie dzienne statystyki wynoszą ok. 1000 (!) odsłon. Jak na bloga o dość niszowej tematyce, zupełnie innej niż "najbardziej odlotowe fotki na NK", czy "blog fanów MU" jest wynikiem bardzo, bardzo dobrym. Rekord padł pod koniec grudnia, kiedy to moje podsumowanie kończącego się roku '08, zostało obejrzane... ponad 5000 razy.
Przez ten rok życia bloga wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy z nim związanych. Trochę się pochwaliłem w poprzednim akapicie, ale zacznę może teraz od rzeczy, której bardzo się wstydzę i jest mi głupio do tej pory, mimo że od tego wydarzenia upłynęło trochę czasu. Chwilę po premierze
Pierwszej Rozgrzewkowej EP Okolicznego Elementu, napisałem małą notkę, w której to wyrażałem swoją opinię o tym wydawnictwie. Dodatkowo napisałem, że beaty są... kradzione. Mój błąd i to wielki. Wszystko wydawało mi się znajome, zwłaszcza jeden numer (sorry, nie pamiętam tytułu), oparty na tych samych samplach co kawałki Rakima i Atmosphere. Pozostałe także wydawały mi się dziwnie znajome, więc popełniłem straszliwą gafę, pisząc takie bzdury. Wyszło jak wyszło, czasu nie cofnę, ale mam nadzieję, że Mej przyjął moje przeprosiny. Gdybym rok temu wiedział, że coś takiego będzie miało miejsce, to nigdy by ten blog nie powstał. Wierzcie mi lub nie, ale jest to dla mnie niemalże ujma.
Jest takie powiedzenie:
"Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie...". Kilka miesięcy później, dokładnie to samo spotkało moją osobę. Ktoś zarzucił mi, że ukradłem pomysł na recenzję najpierw
Kwiatów Zła Piha, a potem
Lavoramy Ortegi Cartel. Teraz już doskonale wiem jak poczuł się Mej, ponieważ stałem w takiej samej pozycji jak członek bardzo lubianego przeze mnie Dinal Teamu. Z drugiej strony nie ma się co przejmować - doigrałem się i dostałem za swoje. A teraz pytanie. Czy logicznym by było, gdybym podbierał pomysł z portalu, który codziennie odwiedzam, i który nie raz został przeze mnie pochwalony na blogu? Chyba nie, bo to byłoby samobójstwo. Pitchfork - tam najwięcej szukałem i dalej szukam inspiracji. Zagraniczne serwisy tak, ale polskie nie.
Inspiracje inspiracjami, pomysł na te dwie recenzje został przeze mnie zaczerpnięty z amerykańskich portali. Moje pomysły na teksty rodziły się przeważnie w... autobusie. Tak było z recenzją
Illmatica, którą postanowiłem napisać w formie listu, kiedy to trzymałem w ręku odebraną co przed chwilą pocztę. Inna moja podróż z uczelni do domu zwieńczyła się recenzją Fundacji #1. Słuchałem po raz 1982342 "Hiphop Non Stop" Łony i stwierdziłem, że tekst piosenki "idealnie" oddaje poziom płyty, MC's i producentów tej, powiedzmy, zacnej produkcji. Trochę bardziej "standardowo" będą wyglądać teksty o Kartim i Brazie, mam nadzieję, że WFD i... Tu niespodzianka. Jeśli ten artysta, że tak go nazwę, wyda płytę tak chujową jak singiel, o którym niedawno wspominałem, to pojawi się na łamach recenzja, która będzie... w 75% jego autorstwa. Dziwnie brzmi, ale jeśli "raper" mnie zaskoczy in plus to cały mój misterny plan pójdzie w pizdu.
Cieszy mnie bardzo to, że żaden z moich tekstów nie został kompletnie zhejtowany (no może oprócz stricte "hejterskiego Słowa...", gdzie proporcje rozłożyły się fifty-fifty, i które w założeniu było jedną, megapolewką, aczkolwiek prawdziwą). Czy to recenzje, czy dłuższe teksty (zwłaszcza felieton o Jayu i Nasie), bądź podsumowania były odbierane pozytywnie, szczególnie te dwie ostatnie rzeczy. Zawsze są oczywiście różne rozbieżności co do opinii, ale na szczęście większość z Was ma otwarte głowy i z przyjemnością można wejść w jakąkolwiek polemikę i kontrargumentację. To jest dla mnie ważne, a może i najważniejsze w prowadzeniu tego bloga. Są także wyjątki, jak np. różni psychofani. Był ziomek od Nasa, który zarzucił mi brak obiektywizmu, człowiek, którego guru jest 2Pac i wysyłał co chwilę jakieś filmiki z udziałem swojego mistrza. Ich chyba już tu nawet nie ma, bo jest cicho. Jednak najfajniejsi i tak są te wszystkie eloprawilne ziomki, dla których całe życie to bójki, melanże, jebanie policji i każde słowo wypowiadane przez Firmę i inne tego typu twory. O groźbach pod moim adresem z ich strony nawet nie wspominam (są w komentarzach pod niektórymi recenzjami), bo są tak samo śmieszne jak wielkość IQ tych jednostek. Powtórzę jeszcze raz - 90% z Was to kumaci ludzie i to jest najważniejsze. Wymiana zdań z Wami jest przyjemnością i wręcz potrzebą.
Z ciekawych rzeczy, o których nie wiecie, to wspomnę, a w zasadzie się pochwalę, że dostałem propozycję prowadzenia swojej audycji w jakimś małym radio. Były także oferty pisania dla dwóch czy trzech mniejszych stron związanych z hip-hopem i jednej dużej, ale regionalnej, z których to sceną niewiele mam wspólnego (o ile z jakąkolwiek jestem jakoś związany), a poza tym rap z tamtych rejonów szczerze mówiąc to nie pasuje mi za bardzo. Mogłem też promować dwie wytwórnie na łamach bloga, jedną dużą, posiadającą prawdopodobnie największy katalog hh (w 90% to szit oczywiście) w kraju, a druga to skromniutki label z wschodnich ziem Polski. Wszystkie te "oferty" odrzucałem. Audycja i portale odpadły z powodu braku czasu i chęci niezależności, natomiast jeśli chodzi o labele, to nie chciałem być z niczym i nikim utożsamiany. Dla ciekawskich dodam, że współpraca z wytwórniami miała być darmowa, a jedyną bonifikatą miała być płyta pewnego artysty, który na dniach wydaje swój nowy, solowy album. Inna ciekawą propozycją, było... wrzucenie "Two Different Worlds" LL Cool J'a na jakiegoś hosta. Jakaś dziewczyna bardzo mnie o to poprosiła, a w zamian mogłem do niej się zgłosić z problemem w każdej sprawie. Jeszcze inną ciekawostką, była oferta kupna płyty jakiegoś małoletniego rapera, który usilnie próbował mi wcisnąć swoją produkcję w digipacku, jak to ujął. Ale i tak wszystko to przebija pewna prośba o poradę, którą dostałem całkiem niedawno: w jaki sposób można umieścić winyle na tapecie? Sympatyczne, nie powiem, ale niestety nie byłem w stanie pomóc;) W ogóle dostaję dużo różnych pytań. A to o płyty, a to o gusta, a to o różne pierdoły. Postaram się poświecić kiedyś całe Słowo na niedzielę na taki FAQ wzorem Calaka (mały plagiat man) i poznacie odpowiedzi na dręczące Was pytania.
Miałem też dwie propozycje napisania czegoś dla dwóch mediów, z których to akurat skorzystałem. Na Infomuzyce pojawiła się moja recenzja
Zamachu na Przeciętność Mesa. Z perspektywy czasu uważam ją za słabą, zmieniłbym tam dosłownie wszystko. Na dobrą sprawę to nie wiem jak została przyjęta, bo nie czytałem komentarzy pod nią, ale nie spodziewam się fajerwerków. Sorry Andrzej, ale chyba zawiodłem. Pojawiła się też oferta (niejako "narzucona" przez siebie samego) skrobnięcia czegoś dla papierowego odpowiednika tych wszystkich serwisów, czyli
Magazynu HipHop. Dwa albo trzy teksty mojego autorstwa się tam znalazły. Oj, mam się czym pochwalić, nie każdemu jest to dane. Szkoda tylko, że pisząc dla "kogoś" nie mogę zachować swojego stylu, w którym najlepiej się czuję. Chcielibyście, żeby teksty w takich mediach emanowały niekiedy chamstwem albo wulgaryzmami jak na RAPorcie? Tutaj mogę sobie na to pozwolić, tam nie. Oczywiście dostałem za to walizkę pełną pieniędzy, dwie ścieżki najlepszego kolumbijskiego kataru i towarzystwo Evy Longorii na jedną noc, czyli tak naprawdę nic, prócz satysfakcji - rzeczy najważniejszej dla osoby, która nie jest związana z tym zawodowo. Nie trzeba za wszystko brać pieniędzy.
Inną świetną sprawą dla mnie jest to, że zostałem poniekąd zauważony przez takie postacie jak Łukasz Halicki i Andrzej Cała. Pierwszy był jednym z moich ulubionych writerów na Porcysie, ale tego 6.7 dla
Tha Carter III to nie wybaczę, podobnie jak q-tipowe 7.2. Aha, na drugą część "wiesz czego" czekam prawie dwa lata. Drugiego osobnika przedstawiać chyba nie muszę. Człowiek, którego mam książki na półce, wzór i największy hip-hopowy autorytet obok Druha Sławka dla mnie w tym kraju. Dzięki za wszystko! Może za rok widzimy się w WWA?
Jest to blog muzyczny, więc jak wyglądał ten rok w muzyce? I dobrze, i źle. W listopadzie zeszłego roku ukazał się klasyczny
The Renaissance Q-Tipa - chyba najbardziej "przekatowana" przeze mnie płyta w tamtym roku. Mistrzowska wręcz produkcja, numer jeden ostatnich kilku lat. Parę miesięcy temu wyszła
Lavorama - jedna z najlepszych polskich płyt hip-hopowych w historii. Należy też dobrze wspomnieć o Mesie, WFD, Evidence'ie, Termanologym, EPMD, Statiku Selektah, Zeusie, Skillzie, Afrosach, Ostrym czy Pihu. Znalazło by się jeszcze kilka świetnych płyt, ale żadna z nich nie umywa się do solówki lidera ATCQ. Skoro wspomniałem o dobrych płytach, to wypada napisać też coś o gniotach i tych, które zawiodły na całej linii. Fokus, Firma, Common, Massey, DJ JS-1, VNM - to tylko mała część wszystkiego wymieniona na szybko. To jeszcze nic. Najgorszą płytą jaką dane było mi przesłuchać w moim życiu jest
Kr4k2 Bosskiego Romana, które to wyszło na początku tego roku. Mniej niż zero, dno absolutne. A na dodatek wygrałem to w konkursie... Tak to wygląda w telegraficznym skrócie.
Jakie są plany na przyszłość? W najbliższym czasie mam zamiar się trochę "ogarnąć", bo ostatnimi czasy zaniedbałem bloga. Sam nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz była Pozycja Klasyczna (na blogu oczywiście;). W najbliższą sobotę postaram się opublikować tekst o pewnej polskiej płycie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to w ciągu dwóch tygodni pojawią się recenzje
Slaughterhouse,
NY's Finest i
Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Z tą ostatnią będzie mały problem, bo będzie podzielona na trzy części i może to być trochę skomplikowane. Poza tym pisanie o płycie ludzi, którzy są z mojego miasta, jest trochę trudne, a trzeba zachować jak najwięcej obiektywizmu. O
Powrócifszy nie wspominam póki co, bo tekst zalega na moim pulpicie od jakiegoś czasu i nie mogę go skończyć. Natomiast samego bloga mam zamiar prowadzić jeszcze jakiś rok, a może trochę dłużej, jeśli wszystko dobrze się ułoży. Wszystko to jest związane z życiem prywatnym, nowymi studiami, które mam zamiar zacząć od przyszłego roku i coraz większym brakiem czasu. O tym wszystkim dłużej będzie kiedy indziej.
DJ Green Lantern miał zrobić dla mnie mixtape z okazji tej rocznicy, ale odmówił, bo robi takowy dla Nasa. DJ Spinna tak samo, bo był zajęty tworzeniem mixu z Quincy Jonesem w roli głównej. Forina o nowy layout się nie pytałem nawet, bo nie ma czasu podobno. Dlatego postanowiłem zdać się na siebie i napisać tą trochę chaotyczną notkę, miejscami nawet patetyczną. No ale taka miała być. Niektórzy wytrzymali ze mną i z moją "twórczością" prawie rok (najstarszy stażem jest prawdopodobnie Tirex), niektórzy są tu od niedawna. Mam nadzieję, że uda się Wam wszystkim przez ten kolejny. Na sam koniec chciałbym pozdrowić i podziękować wszystkim, którzy tu regularnie zaglądają i zostawiają swoje komentarze. Zaczną może od "konkurencji" w kolejności w jakiej występują w moim blogrollu: Axun, Calak, Dynio, Tymek, Marcin, mój wróg Jaca, Lite, cała ekipa z myrecordcrate, Northim, Łukasz, Proks, Revo, Tirex, Kodjo i Andartur. Oprócz nich duży wkład w rozwój bloga mają stali bywalcy tacy jak (kolejność przypadkowa) Pan Don, gamp, Straho, Graboś, TruMaster, Dirt Dog 1981, c-u, wloski, dża, Duzy Jot, Oks/Blacksoul89, Wodzu, karti, MarcinPe, eNoiDe, anonim, który zawsze podpisuje się ABC oraz królowie shutboxa: Krzychu i jeż. Przepraszam, jeśli kogoś pominąłem. Dochodzi do tego spora rzesza osób zostawiających komentarze sporadycznie, cała armia anonimów, plus skromniutka ilość moich znajomych ze
Żbikiem i
Tomaszem na czele. Aha, jest jeszcze pewna liczba dziewczyn z McIllo jako liderką - dla Was mam to :* A teraz czekajmy wszyscy na
Detox, Slum Village, TeTrisa, jakiś polski klasyk, mega produkcję z Płocka i płytę wszech czasów z USA. Aaa, i na recke WFD. Dzięki wielkie raz jeszcze, dzięki Wam wiem, że warto pisać. Jeśli kiedyś się spotkamy to macie u mnie dobre bro. Joł większe niż u Tedunia.