LL Cool J
14 Shots to the Dome
Def Jam, 1993
65%
Nie jest to najlepsza płyta Uncle L'a. Najlepszą to jest Mama Said Knock You Out, ewentualnie Radio. Nie jest to najgorsza płyta Uncle L'a. Najgorszą to jest Todd Smith, ewentualnie 10.
W 3 lata po wydaniu przełomowego dla siebie Mama Said Knock You Out, przyszedł czas na 14 Shots to the Dome. Album został przyjęty przez krytyków i fanów raczej chłodno. Sytuacja z nim miała się podobnie jak ze wspomnianym wczoraj przeze mnie A Constipated Monkey. Nie wystarczyło nagrać tylko "dobrego" albumu, żeby się przebić do świadomości większości słuchaczy i recenzentów. W tamtych czasach wychodziło po prostu wiele lepszych płyt. Swoje zrobiły także oczekiwania wobec następcy dzieła z 1990 roku - były prawdopodobnie zbyt wygórowane.
Po wstępie, obraz całokształtu może się źle rysować. Wcale tak nie jest. Piąty album LL'a jest płytą dobrą i równą. Raper w większości znowu wkurwiony, pozujący na modne wtedy zachodnie wybrzeże i standardowo dający parę love songów. Muzycznie jest to dobra produkcja oparta na wielu samplach i schyłek kariery wielkiego Marley Marla, przyćmionego przez Q.D. III i Bobcata (fenomenalne "Crossroads"). Złoto udało się jednak zdobyć, uznanie dopiero po jakimś czasie.
nie wiem co ludzie widza w ll cool j ?? dla mnie to średniak a te jego radio męczyłem się słuchając tego soryy
OdpowiedzUsuńJak dla mnie bardzo fajne flow i głos (podobno tenor), ma w sobie coś klasycznie hip-hopowego. Spoko kawałki o laskach/dla lasek i dobre bitewne punche
OdpowiedzUsuńAlbum "Radio" ma tak minimalistyczną produkcję ("Reduced by Rick Rubin"), że komuś przyzwyczajonemu do bardziej współczesnych produkcji na pewno ciężko się tego słucha.
OdpowiedzUsuńA sam LL Cool J to obecnie raper dla kobiet :) Zawsze lubił coś tam słodkiego białogłowym zanucić ("Ladies Love Cool James") ale w latach 80/90 potrafił uderzyć mocno i konkretnie. "Radio", "Mama said knock you out", "Bad" dają radę. Opisywany tutaj album również, nie neguję. Szkoda tylko że później było coraz gorzej, z małymi przebłyskami imprezowo-pościelowymi (świetne "Doin't it" i jego wersja "Ain't nobody" Chaki Khan).
Jeszcze Mr. Smith, jako całość, jest bardzo dobrą płytą.
OdpowiedzUsuńaj, to mój ulubiony album LL Cool J, przebił nawet 'Mama Said...' Genius work! Jak dla mnie to z 95% :)
OdpowiedzUsuń