
Too $hort
Short Dog's in the House
Jive Records, 1990
Dawno już nie było Pozycji Klasycznej. Jeru był ostatnio, taaak, ale kiedy to było? Uuu... Nie pamiętam nawet, zaniedbałem ten cykl, nie ma co... Dwa tygodnie temu miała się znaleźć tutaj pewna płyta, która zadebiutowała na pierwszym miejscu Billboardu, podczas gdy jej autor siedział w więzieniu. Odłożyłem to jednak na dalszy plan, czyli tekst będzie "wkrótce". Dzisiaj postawiłem na Too $horta. Pan "Za Krótki" musiał kiedyś tutaj trafić, tylko z jakim albumem? W pierwszej chwili pomyślałem, że najodpowiedniejszym i najrozsądniejszym wyborem byłby oczywiście "najklasyczniejszy" Life Is...Too $hort, ale postanowiłem wybrać jego następcę - Short Dog's in the House. Klasyk trochę mniejszy, co nie znaczy że gorszy od poprzednika, a już na pewno lepszy i wyżej stawiany od innych świetnych przecież płyt Shorty the Pimp czy Can't Stay Away.
Kim jest Too $hort? Mogłoby się wydawać, że to pytanie jest nie na miejscu, ale lwia część polskich słuchaczy w ogóle nie kojarzy tej postaci. Okej, to co wiem to Wam powiem - krótko postaram się przedstawić postać Pana Krótkiego. Todd Shaw, bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko, jako pierwszy w rapowym światku, był pimpem i jako pierwszy zaczął używać tego określenia. Do powszechnego obiegu wprowadził także kultową odmianę "bitch", czyli "biatch" (bądź "bee-yatch" - inny zapis fonetyczny), tak często używane m.in. przez Snoopa i Dr Dre na Doggystyle i The Chronic. Był jednym z pierwszych, którzy traktowali kobiety jak przedmiot i się z tym nie kryli. Był jedną z pierwszych wielkich gwiazd rapu na zachodzie. Przede wszystkim jest jednak inspiracją dla takich osób jak 2Pac, Jay-Z, The Notorious B.I.G., Snoop Dogg, nasz Ten Typ Mes oraz milionów lokalnych cwaniaczków i hustlerów, marzących o tym, żeby się w końcu wybić. A jakby tego było mało to na początku swojej jakże długiej kariery sprzedawał płyty z bagażnika samochodu swoich rodziców, później grał w filmach, kręcił pornosy i sprzedał ponad 11 milionów płyt (siedem platyn!), czyli o wiele więcej niż wszyscy polscy raperzy razem wzięci. I pomyśleć, że taka postać jest tak mało znana w naszym pięknym kraju...
Błędne jest także myślenie, że hardcorowy i gangsterski rap na zachodzie rozpoczął Ice-T bądź (o zgrozo!) N.W.A. Oczywiście jedną z pierwszych postaci w tamtym rejonie, konkretnie w Oakland, którzy mogli nazywać się O.G. (original gangster, notabene tytuł najlepszej płyty... Ice'a-T) był Too $hort. Począwszy od swojej pierwszej płyty Don't Stop Rappin, poprzez przełomowy Born to Mack, dzieło życia Life Is...Too $hort aż do kapitalnego Short Dog's in the House. Ta płyta to czysta i najprawdziwsza gangsterka w... nie najlepszym wykonaniu. Jak to nie najlepszym?! Tak to, co nie znaczy oczywiście, że album kuleje! Wręcz przeciwnie. Pisze że "nie najlepszym", ponieważ w ówczesnym czasie było wielu lepszych raperów od Short Dawga. Koleś ma świetny głos, nienaganne flow, nadmierną pewność siebie, świetny humor i jest strasznie... monotematyczny. Już same tytuły utworów wiele mówią o zawartości: "In the Oaktown", "Hard on the Boulevard", "Dead or Alive", "Pimpology", "Paula & Janet" czy "Ain't Nothin' but a Word to Me" z Ice Cubem. Mnóstwo lepszych ("It's called tomorrow, whatcha gonna do with that / cut school, sell a few dopefiends crack?") i gorszych wersów ("Ice Cube'll slap a hoe for the fuck of it / Just like me and that's some real shit"), ale podanych w taki sposób, że musi się podobać. No i oczywiście polecam wersję explicit. Krążek cenzurowany nie daje tyle wrażeń i przede wszystkim brak tego kultowego "biaaatch!".
O muzyce nie ma się za bardzo co rozpisywać. Ani nie powala, ani nie razi, ale paradoksalnie ma swój urok. I to wielki. Jest taki styl w muzyce hip-hopowej, ponownie zupełnie nieznany w Polsce, jak "mob music". Jest to nic innego jak powolna funkowa melodia z mocną linią basu. Jednym z jego pionierów i pierwszych wykonawców razem z B-Legitem był Too $hort. To właśnie sam raper zajął się całą produkcją. Jego beaty są prościutkie i nieprzekombinowane, w zdecydowanej większości oparte na klawiszach i automatach perkusyjnych Rolanda TR-808. Sampling został ograniczony do minimum, jeśli można w ogóle tutaj mówić o próbkach od innych artystów. Mimo swojej całej prostoty wszytko wpada w ucho, potrafi bujać, a takie singlowe "The Ghetto" bądź "Pimpology" mogą nie wychodzić z głowy przez kilka dni.
Short Dog's in the House może dzisiaj odrzucać nieco archaicznym brzmieniem, ale czy to ma znaczenie pierwszorzędne? Absolutnie nie, bo gdyby kierowano się takimi kategoriami to nikt by dzisiaj nie słuchał np. pierwszych genialnych nagrań Juice Crew. Tematyka też jest mocno oklepana, nawet jak na tamte czasy, podobnie jak sam Too $hort ze swoim stylem. Wtedy także było sporo lepszych od niego, i żeby daleko nie szukać to nawet Dre ze swoimi skillami na majku wypada lepiej. Jednak czy to wszystko jest tak istotne skoro ta płyta to kawał hip-hopowej historii? Nie. Fantastyczna, klasyczna i obowiązkowa oldschoolowa płyta. Po prostu.
Wokale:
Too $hort, Ice Cube.
Produkcja:
Too $hort
Ocena: 9 / 10
propsuje za shorta, kocur. mysle ze najlepsza do przyblizenia bylaby 'get in where you fit in' jako ze brzmi juz cieplej i mniej surowo ale ma mega klimat i genialne 'i'm a player' :) ale short dog's tez dobry wybor ;)
OdpowiedzUsuńpzdr
Get in Where You Fit In to była przede wszystkim zmiana brzmienia, bardziej uderzająca w g-funkowy klimat. Ant Banks odwalił tam kawał roboty.
OdpowiedzUsuńG-funk rulezz. Czekam na recke Twinz
OdpowiedzUsuńMEGA LUBIĘ TOO SHORTA
OdpowiedzUsuń