środa, 7 kwietnia 2010

Vibe znów się bawi...


Vibe Magazine

Magazyn Vibe już jakiś czas temu bawił się w podobną ankietę dotyczącą najlepszych raperów. Wygrał jak dobrze pamiętam Eminem, drugi chyba Jay. Tym razem przyszła kolej na najlepszych producentów. Jak to wygląda i jak to widzę swoim okiem?

Podobnie jak poprzednio 64 postacie zostały podzielone na 4 koszyki: "homegrown sounds", "soul sample", "mass appeal" oraz "boom bap". Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to brak... Madliba. To nie żart. Pominięcie tak ważnej, świetnej  i co najważniejsze, zasłużonej postaci jest mocno przesadzone. Z zestawu, który otrzymałem, postanowiłem sam się trochę "zabawić" i wytypować faworytów.

#1: homegrown sounds:

- Dre vs. DJ Toomp: lubię Toompa, ale doktorek to moje (i nie tylko) osobiste podium. Nie mogło być inaczej.

- Ant Banks vs. DJ Quik: oddaje swój głos na mojego imiennika, bo jest nie tylko świetnym producentem, ale i przyzwoitym raperem. Nawet ta pedalska (i to lekko mówiąc) okładka tego nie zmienia.

- Juicy J vs. Rick Rock: muszę wybierać? Nie chcę... Ważniejsze tu jest dla mnie, dlaczego został uwzględniony sam Juicy J, bez DJ Paula? Mój głos ma tylko za zasługi i swoje klasyki z Three 6 Mafia. Rick Rock do mnie nie trafia, choć "Tradin' Wars" (wyprodukowane na spółę z Mikem Mosleyem) jest genialne.

- Prince Paul vs. Shock G: hehe, panie G, ale z czym do ludu? Do księcia? Pff... Doceniam zasługi, ale dyskografia Prince Paula jest tak piekielnie mocna (nie tylko trzy pierwsze De La Soul), że mało kto by z nim wygrał.

- Poison Clan vs. Johny "J": Miami Bass mnie nie interesuje, więc logicznym jest wybór zmarłego niedawno Johny'ego.

- The Bomb Squad vs. Mr. Lee: trzy słowa. Public. Enemy. Legendy.

- Beats by the Pound vs. Wyclef: szczerze? Nie znam za wiele od Beats by the Pound, a Wyclef to dobry producent, tylko ile mu pomaga(ł) Jerry "Wonder" Duplessis? The Score to też nie w pełni jego zasługa, ale solowy debiut wystarczy, by zarekomendować.

- Mannie Fresh vs. David Banner: kolejny mój imiennik, i ten to chyba musiał zapłacić, żeby tu się znaleźć... Proste, że Mannie, choć jego południowy styl jest ewidentnie nie dla mnie. Banner jest tak słaby, że wciągnięcie go na tą listę to jakaś profanacja i szczyt głupoty.

#2: soul sample:

- Kanye West vs. Heatmakerz: mówcie co chcecie, ale Kanye aka "jestem głupkiem i największym bufonem", jest jednym z największych w historii, a i 808's & Heartbreak się broni (należy pamiętać, że to nie hip-hop).

- No I.D. vs. The Alchemist: ten pierwszy, nie tylko z sentymentu. Cały czas gdzieś w cieniu, mimo że jest nazywany "ojcem chrzestnym chicagowskiego rapu". Alchemist zaczyna powoli kopiować sam siebie i staje się bardzo nudny i przewidywalny.

- Just Blaze vs. Hi-Tek: dopiero w czwartym koszyku znajdzie się para trudniejsza do wytypowania... Jeśli musiałbym wybierać, to jednak Hi-Tek. Minimalnie, choć mainstream od lat należy do Blaze na spółę z Westem. BTW są to nieliczne postacie, od których biorę wszystko w ciemno. Nie pamiętam większych zawodów.

- Erick Sermon vs. Daz Dillinger: Bandyta, bo to mój klimat, to raz, a dwa... No nie wiem, ale całokształt ma lepszy (pomijam albumy EPMD, które to produkował razem z PMD).

- J Dilla vs. 88-Keys: Yancey, innej możliwości nie ma. Nie jestem jakimś wielkim fanem Dilli, ale konfrontacja z tym panem, to za wysokie progi dla tego drugiego.

- Organized Noize vs. 9th Wonder: grupa Sleepy Browna to mój top10, a może i top5. To co robili między 1995 a 2000 rokiem to maestria. Cudak jest przeraźliwie nudny od jakiegoś czasu.

- Mark the 45 King vs. Salaam Remi: za "Fu-Gee-La" głos idzie na Remiego, choć gdybym miał oceniać zasługi, zwyciężyłby ten pierwszy.

- Pete Rock vs. Cool and Dre: chciałem pogratulować redaktorom Vibe'a poczucia humoru zestawiając ze sobą te trzy postacie.

#3: mass appeal:

- The Neptunes vs. will.i.am: "beat płynie tak, jakby zrobił go Neptun". Przyznaję rację Mesowi.

- Scott Storch vs. Lil Jon: o Boże... Storch za klawisze w "Still Dre" i cały "Don't Say Nuthin'". Zresztą, od Lil Jona każdy jest lepszy.

- Teddy Riley vs. Kay Gee: ani jeden, ani drugi, ale niech będzie Kay Gee. Tak, Naughty by Nature nigdy nie lubiłem.

- Diddy and The Hitmen vs. Herbie Luv Bag: kiedyś w The Source Diddy został podobno okrzyknięty najlepszym producentem wszech czasów. Na wyrost, bardzo, ale klasę ma wielką. Świetny mainstream, a Herbie? Nie wiem jakim cudem się znalazł na liście.

- Trackmasters vs. Larry Smith: duet, bo Smith w takim zestawieniu to przegięcie maksymalne, podobnie jak ten pan wyżej.

- Swizz Beatz vs. Dust Brothers: białasy. Przez Swizzy'ego Jay się wstydzi jednego numeru do dziś. Produkcje są tak oklepane i sztampowe jak u nikogo innego. Duści to jednak dwa, trzy poziomy wyżej.

- Jermaine Dupri vs. Irv Gotti: pierwszy odpada od razu. DJ IRV strasznie nierówny, ale znacznie pomógł DMX'owi i niestety Ja Rule'owi.

- Timbaland vs. Pollow da Don: Timbo, bo to legenda, a taką nigdy nie będzie Pollow.

#4: boom bap:

- DJ Premier vs. Bangladesh: no bez jaj...

- Havoc vs. Da Beatminerz: ci drudzy i to zdecydowanie. Z całym szacunkiem dla Havoca, ale Beatminerz miażdżą od początku kariery aż do teraz (wpadki minimalne). Kejuan Muchita (WTF?!) od 1999 wzwyż nie potrafi mnie przyciągnąć, ani zaskoczyć.

- Jam Master Jay vs. Easy Mo Bee: Easy mnie nigdy nie zawiódł. Stały, równy poziom, a to co zrobił na Ready to Die nie potrzebuje komentarza. A, i jeszcze to. Jam Master Jay zawsze spoko, ale tu nie miał szans.

- Rick Rubin vs. The Beatnuts: biały brodacz bierze górę, choć jest strasznie monotonny. Latynosi kombinują, ale Rick tworzył większą historię. WIELKĄ historię.

- Large Professor vs. Q-Tip: nie potrafiłem wybrać. Naprawdę. Dwóch najlepszych raperów i producentów jednocześnie IMO (Monch trzeci, czwarty i piąty numer zostawiam dla siebie). Musiał to za mnie zrobić los i głos poszedł na Q-Tipa. Sorry Pro.

- Marley Marl vs. Dame Grease: ten pierwszy, bo newschool nabrał nowego znaczenia i na przełomie lat 80 i 90 to on rozdawał karty. Poza tym Dame miał tyle wpadek, że nie chce mi się liczyć, a za same "Some of Us Have Angels" powinien skończyć z produkcją.

- Diamond D vs. DJ Muggs: całe D.I.T.C. jest lepsze od Muggsa i basta. Wolałbym Buckwilda, mojego ulubieńca z kolektywu, ale diamencik też dobry. Muggsa nigdy nie potrafiłem zrozumieć i do końca polubić.

- RZA vs. Rockwilder: książę w 1993 wyprzedził cały hip-hop. RZA do 1996 robił z każdym co chciał. Tylko dwie postacie w ogólnym rozrachunku mogły mu przeszkodzić w dążeniu na szczyt. I im się udało.

Cała zabawa znajduje się pod tym linkiem. Tam też możecie głosować.

PS.
A Battlecat?

24 komentarze:

  1. hmm cos tak mi sie wydaje ze wynik bedzie taki ze boom bapie bedzie jakas walka miedzy Premierem a RZA, Dre wygra homegrown sounds, Mass appeal to Neptunes vs Timbo a Soul Samples West vs Dilla/Rock

    OdpowiedzUsuń
  2. nie powinienes byc przypadkiem teraz w pracy / na uczelni? hehe

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę się dowiedziałem dzięki temu zestawieniu, na pewno przeczytam jeszcze parę razy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Warren G mógłby się tam jeszcze znaleźć, produkcyjnych perełek to on trochę jednak ma.

    OdpowiedzUsuń
  5. yyyy, ok, ale gdzie jest Marco Polo? ;> Boom bap robi jak chuj

    OdpowiedzUsuń
  6. A Jazzy Jeff? Timbo powinien dostać baty, bo ostatnio to co robi sprawia, że naprawdę ciężko na niego głosować, choć mimo wszystko zrobił sporo klasyków, nikt mu tego nie zabierze.

    Sporo ksyw nie znam, widzę, że jest nad czym popracować.

    Dla mnie powinien wygrać... Kanye... Serio, idealna mieszanka przebojowości i wyczucia.

    Dillę lubię, ale nie znam na tyle by się wymądrzać, choć to co słyszałem zawsze bardzo wysoki poziom.

    Just Blaze'a bardzo lubię, skurczybyk ma ten swój styl.

    Premier... Ma klasyki. Najlepsze bity jakie słyszałem. Ale z drugiej strony też nie jaram się nim jak mała dziewczynka, bo ma takie zapychacze. Nie wiem, nie znam się widocznie :).

    OdpowiedzUsuń
  7. E zjadło mi komentarz :/.

    No to tylko wyrażę swoje niezadowolenie, gdzie kurde Jazzy Jeff?

    OdpowiedzUsuń
  8. co do puffa to został przez the source ogłoszony producentem wszech czasów, ale w kontekście producent-wydawca raczej

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak Buckwilda i wspomnianego Madliba razem z Battlecatem .. smiech..

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero od kilku lat sięgam do creditsów więc jakoś wybitnie długiej listy ulubionych producentów nie mam ale na chwilę obecną Prince Paul, Q-Tip, Hi-Tek - wszyscy za całokształt chociaż Tek miał słabsze chwilę, nie da się ukryć
    Mam nadzieję ze Exile niedługo znajdzie się w tym gronie. Niesamowicie wszechstronny producent no i to co zrobił dla Blu to cud miód

    OdpowiedzUsuń
  11. Warren G i Marco Polo... Poczucie humoru się trzyma co niektórych :)

    Jazzy Jeffa też bym dał, ale że Madlib (!!!) i Battlecat nieobecni?

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tego co pamiętam jak wybierano najlepszego rapera to nie było np. Rakima i Kool G Rapa , więc czasem ktoś zostanie pominięty..

    OdpowiedzUsuń
  13. ja wczoraj to czytałem tak najebany, że myślałem, że mi się to śni - niektóre zestawienia zabawne są - np. z primo i pete rockiem. pozdro

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej podrzućcie jakieś 2 najlepsze waszym zdaniem bity tego Battlecata. Kojarzę tylko jakieś numery z Kuruption...
    Nie za mocno stoję w west coast :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://www.youtube.com/watch?v=omxPszYHR8E&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=KUgjjSDo3eY&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  16. jak z plebiscytem na najlepszego rapera i brakiem Rakima prawda to napradwde straszne ;d

    OdpowiedzUsuń
  17. No, może dla Marco za wcześnie :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Bartkos - o w mordę, i on wszystkie ma takie produkcje na takim poziomie? Świetne.

    OdpowiedzUsuń
  19. No tak, kolejne mądre zestawienie z gazetki. Czy to XXL, czy VIBE czy The Source to zawsze coś mądrego wymyślą.

    Czasem myślę, że oni tak specjalnie, aby trochę fermentu zasiać. Ale czasem oni tak na poważnie. I wtedy ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń
  20. @North:

    Hmm... Większość.

    OdpowiedzUsuń
  21. Markus i inni podważający część wyborów Vibe'a - a może spójrz na to od innej strony. Może w Stanach dla ludzi zajmujących się od lat pisaniem o muzyce ważniejsze jest to, jak oddziałuje na ludzi, jak się sprzedawała, jak była odbierana?

    Najlepszy, najbardziej kreatywny to pojęcie wybitnie subiektywne. Ja też bym wolał w takim zestawieniu znaleźć Buckwilda, DJ-a Ogee, Shawn J. Perioda, ale bądźmy obiektywni - to ludzie odpowiedzialni za brzmienie chociażby w No Limit czy Cash Money naprawdę zmieniali hip hop na przełomie wieków. Świadczą o tym, banalne, ale najbardziej miarodajne, po prostu wyniki sprzedaży i wpływ na tych, którzy później nagrywali.

    I błagam, ale gdzie np. wymienianym przez was Battlecatowi (choć to mega kot, ale czy Fredwreck dużo gorszy?), Marco Polo albo Warrenowi G do choćby EL-P i tego, jak on zmienił brzmienie niezależnego hip hopu w drugiej połowie lat 90?

    O Madlibie bym dyskutował. W ogóle to dodałbym jeszcze jedną kategorię - producenci abstrakcyjni. Madlib, Krush, Shadow, Gift of Gab, Vadim, Coldcut, Blockhead. Tyle, że to zupełnie nie na amerykański rynek, ale na Europę ;)

    Btw. tacy ludzie jak Krush, Shadow, DJ Jazzy Jeff to generalnie 90% audytorium prawdziwie fanowskiego mają na naszym kontynencie.

    PS. 9th Wonder? To chyba żarcik pod kątem for dyskusyjnych ;)

    PS2. Reszta nazwisk w sumie jak najbardziej, tylko te zestawienia rzeczywiście komiczne w paru wypadkach.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ok, Herbie to faktycznie równie śmieszny żarcik. Za to brak Clarka Kenta czy DJ-a U-Neeka to już mało śmieszne.

    OdpowiedzUsuń
  23. Mi to się wydaje Andrzeju, że takie rankingi są też robione pod młodszych czytelników. Nawet w komentarzach masz dobry przykład - 17 latek wyskakuje z Marco Polo (BEKA), kto inny z Warrenem (jeszcze większa). Wiadomym jest, że trzeba dać np. Cool and Dre czy Bangladesha, bo to jest na topie teraz. Oni to znają.

    Inna sprawa... Tu jest lista 64 producentów. Wydaje Ci się, że Madlib nie łapie się do takiej liczby? Łapie, spokojnie, i to bardzo wysoko bym powiedział. Brak Jazzy Jeffa też mocno daje się we znaki. Dla mnie priorytetem w ocenie jakiegoś artysty jest dyskografia i to, ile wniósł. Madlib musi być. Lootpack i płyta z Doomem wystarczy. Nie widzę też podziału w tym rankingu na abstract itd.

    Co do Battlecata - znacząca postać na zachodzie i będę się upierał, że mocniejsza od Fredwrecka.

    Też chciałbym J Perioda, E-Swifta, Clarka Kenta, Nick Wiza (U-Neeka nie) itd., ale nigdy nie dogodzi się wszystkim.

    PS.
    Gift of Gab? A nie Chief Xcel? :)

    OdpowiedzUsuń