Te-Tris
Lot 2011
Aptaun Records, 2011
Koncept? Zaraz, jaki koncept?!
Lubię Te-Trisa. Kurde, chyba gorzej nie da się zacząć recenzji. O swojej sympatii do tego kolegi wspominałem nieraz. Jakby się nie pisało: Tetris, TeTris czy Te-Tris. Lubię gościa.
Kilka razy zdarzyło mi się dostać maila typu: "Masz może album x? Ile chcesz?". Domyślacie się pewno, że kilkakrotnie na moją skrzynkę pocztową przychodziły takie oto wiadomości związane z zapytaniem o "katalog" chłopaka z Siemiatycz. Wiecie co? Nie kupiłem tylko reedycji Naturalnie. Po prostu - odpuściłem sobie. Nie wiem czy jest jeszcze dostępna, jakoś nie mam chęci na nią, mimo że ją uważam za wielkie dokonanie na tym naszym rapowym kurwidołku. Inaczej sprawy potoczyły się z Lotem 2011, który trafił w moje ręce tuż przed premierą.
Nie lubię być oszukiwany. Gdzie ten zapowiadany koncept? Skity o jednej tematyce i kilka luźnych numerów na różne tematy to jest ten album konceptualny? Proszę Was. Taką rzeczą było np. The Divorce Daghi, nie Lot 2011.
Album najprościej sklasyfikować gdzieś pomiędzy mocnym Dwuznacznie a bardzie "bitewnymi" obliczami Te-Trisa. Trochę lirycznych zapędów, trochę zaczepnych i "szorstkich" wersów na przemian ze wspomnianymi skitami, które są... słabe. Jak dla mnie - nie ujęło mnie to. Odbioru tego stanu rzeczy nie zmienia też booklet - fajny i przemyślany w tym przypadku. Akcja każdego kawałka dzieje się w innym miejscu? No okej, ale co ma "Prawo 2021" do Wenezueli? Nie zrozumcie mnie źle, tekstowo i skillowo jest naprawdę w porządku, ale wkurzyłem się (i nie pomyślcie, że wpływa to w jakikolwiek sposób na ocenę końcową!).
Rewolucyjnie jest za to w muzyce. Przyzwyczajony byłem do maksymalnie truskulowego brzmienia, a tu zdarzają się różnorakie eksperymenty, np. z elektroniką. Beaty, mimo doborowego wręcz zestawu producentów w osobach Bob Aira, Voskovych czy Qcieka (Qćka?!), zaskakują i charakterem jest im zdecydowanie bliżej mainstreamowym dźwiękom, aniżeli podziemiu. Ciekawa zmiana, na duży plus. Wiecie czemu? Za odwagę. Cenię takich ludzi.
Droga słuchaczko i drogi słuchaczu... Jeśli nie macie - kupcie. Jeśli macie - słuchajcie. Prościej się chyba nie da. Dostaliśmy solidny album, z dobrymi momentami, ale zostawiający pewien niedosyt.
Ocena: 3,5 / 5
Dobra recenzja, ale sajkofanizm Teta minął mi już dawno. Tyle negatywnych opinii przeczytałem, że nie mam ochoty tego sprawdzać.
OdpowiedzUsuńNiesłusznie, bo album naprawdę jest dobry, a tylko parę cioć na forach płacze, że jak nie ma konceptu to już tego kijem nawet nie tkną. Ocena w sumie niezła, choć nie lubię takich niskich skali, bo nie jest precyzyjna. Ogólnie dobra recenzja.
OdpowiedzUsuń