Dla jednych Święto Trzech Króli, dla innych Święto Trzech Króli.
3. ShinSight Trio
Moonlight Sunrise
Bad News
Tak, to jest ten tajemniczy trzeci projekt, nad którym głowiła się lwia część osób wśród czytelników jak i moich znajomych. Czemu taki Moonlight Sunrise zasłużył sobie na miejsce na podium? Najprościej by było powiedzieć, że to bardzo dobra płyta, ale to chyba za mało. "Wyśmienita" pasuje o wiele bardziej. Bo co my tu mamy? Otóż znajdziemy tu Insighta w najlepszej formie przypominającej dokonania z wysokości Y Society i Blast Radius, przepiękną produkcję Shin-Ski oraz prawdziwego DJ'a w osobie Ryow. Ten pierwszy uczyć rapować mógłby prawie każdego, natomiast ten drugi udowadnia, że te chujowe pianinka i elektronika od J.Cole'a mogą się schować. Tak, to jest najniższy stopień pudła. Piękny, prawdziwie japoński (chociaż "made in Taiwan") oldskulowy album.
2. Classified
Handshakes and Middle Fingers
Halflife Records/Sony Records
Pewniak we wszystkich najważniejszych zestawieniach taki, jak zwycięstwo Barcelony w meczu z Kolejarzem Stróże. Doświadczonemu Kanadyjczykowi udało się nagrać najlepszy album w karierze i przebić świetne Self Explanatory. Sztuka była trudna, ale jego poziom rapu i beatów wzrósł co najmniej o jeden punkt. Maksymalnie zróżnicowany to album, gdzie obok mocarnych bangerów pokroju "That Ain't Classy" znajdujemy refleksyjne kawałki pokroju "Hangover" i "Stay Cool". Nie zapominajmy też o mocnych gościnnych występach Brothera Aliego, Joe Buddena i niejakiego Kayo, który powoli będzie się szykował do wydania albumu, który wyprodukuje... Classified.
1. Kendrick Lamar
Section.80
Top Dawg Entertainment
Nie chcę już wyrokować nad tym, czy jest to najlepsza płyta ostatnich lat. Być może nią jest, być może nią nie jest. Nie wiem czy jest to też najlepszy tegoroczny album. Prawdopodobnie tak. Wiecie, Kendrick rapuje tutaj na takim poziomie, o jakim inni na chwilę obecną mogą pomarzyć. Podobno miał wizję od samego 2Paca, który miał mu powiedzieć "Keep doing what you're doing, don't let my music die". Dacie wiarę? Ja tak. Słuchając Section.80 ma się nieodparte wrażenie, że mamy do czynienia z Shakurem w wersji 2.0. Dla przykładu niech posłuży "Keisha's Song (Her Pain)", które można uznać za odpowiednik "Brenda's Got a Baby". Ten kto słyszał, ten wie ile emocji kryje cały materiał. Począwszy od kontrowersyjnego i trudnego "A.D.H.D." aż po życiowe "Kush and Corinthians". Kolejnym potwierdzeniem geniuszu gospodarza niech będzie produkcja, którą to sobie dobrał znakomicie (chociaż w zdecydowanej większości są to nołnejmy). Mocno zróżnicowana, która zahacza o każdą stylistykę. Ktoś to nazwał nowym Illmaticiem na miarę tej dekady. Może to prawda, może nie... Czas zweryfikuje. A kto też wie czy na naszych oczach nie tworzy się historia?
Nagroda dla tych, co nie śpią.
OdpowiedzUsuńA gdzie "Goblin"? :(
OdpowiedzUsuńBędzie w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńW szoku. Doggumentary, Theophilus, J.Cole, Mac Miller.. Chociażby Game. I nic z tego nie ma..?
OdpowiedzUsuńNawet Bałwana nie ma :( Mac też pewnie w poniedziałek, co?
OdpowiedzUsuńBartkos nie zamierzasz może RAPortowi fejsa założyć?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw. Nie ma tego, czego nie ma być.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw. Nie ma tego, czego spodziewałbyś się, że będzie.:) I za to uwielbiam Twojego bloga, Bartkos !!!!!! Kendrick i Classified to rzeczy przeze mnie sprawdzone, jestem natomiast cholernie ciekaw ShinSight Trio. Kendrick Lamar to potwierdzenie tego, iż istnieją jeszcze raperzy młodego pokolenia, których nie trzeba na wyrost tytułować "freshmen of the year", a i tak sobie poradzą, zostawiając konkurencję w tyle i zjadając 2/3 typów pojawiających się w tego rodzaju "plebiscytach" dla hip hopowej gawiedzi. Praca, wytrwałość i skromność !!! Classified - doceniam ten album w pełni, świetnie się go słucha, jednak mam kilku innych faworytów kończących roczny "wyścig" na pozycjach przed "Handshakes and Middle Fingers".
OdpowiedzUsuńKendrick pierwszy, Classy drugi. Podobieństwo gustu w 70% aka sprawdzam wszystko, czego nie znam z tego podsumowania.
OdpowiedzUsuńbardzo dobry ranking, pozamieniałbym kolejność delikatnie, ale najważniejsze, że król roku 2011 na 1 miejscu
OdpowiedzUsuńbrakuje mi w rankingu a.dd+ i fonzwortha bentleya, myślałem, że jako psychofan (taki jak ja) outkastu wysoko ocenisz te produkcje
Co do całego podsumowania - połowy płyt nie słyszałem, ale dlatego lubię takie akcje - teraz wiem co mnie ominęło i co warto sprawdzić.
OdpowiedzUsuńMi najbardziej brakuje Soulchefa. Może nie jest to płyta na pierwszą dziesiątkę, ale gdzieś w dolnej połowie zestawienia bym ją umieścił. Uwielbiam jego produkcje, chociaż część nołnejmów na bitach irytuje.
Szkoda, że nie ma też Atmosphere i Random Axe.
Co do pierwszej dwójki się zgadzam, trzeciej płyty jeszcze nie sprawdziłem, trzeba będzie jak najszybciej to nadrobić.
Dobrze, że realnie oceniłeś The Throne, nie zasługuje na wyższą pozycję, gdzie znajduje się w większości podsumowań roku. Co do Rootsów też raczej się zgadzam. Dla mnie za nisko CunninLynguists, na pewno płyta jest trochę gorsza od zeszłorocznej Kno, ale porwała mnie klimatem i ja umieściłbym ją w pierwszej piętnastce. Blue Scholars w piątce.
I jeszcze co do polskiego rapu - wiem, że słuchanie go to żenada, żal itp., ale dodałbym jeszcze z jedną, dwie płyty. Być może Mes, ale na pewno Medium - dla mnie polska płyta roku.
I jeszcze poza podsumowaniem co do rozczarowań roku - mnie chyba najbardziej zawiódł Evidence, spodziewałem się pozycji co najmniej na poziomie Layover EP, a skończyło się na mocno przeciętnej płycie.
@emdozet:
OdpowiedzUsuńKto to jest bałwan?
@pierwszy anonim:
Wiesz co, myślałem nad tym, żeby założyć fejsbuka dla bloga, bo to całkiem niezły pomysł (i modny ostatnio), więc pomyślę nad tym w najbliższych dniach. Jak coś wymyślę, to oczywiście się tym podzielę. Nie mniej polecam polubić fesjy Jose, Northima i Lite'a, bo oni mają.
@TGŁ:
Nawet nie wiedziałem, że Soulchef coś wydał. Dobrze, że mówisz.
Na popkillerze był news o tym http://www.popkiller.pl/2011-12-25,soulchef_here_now_nowy_album
OdpowiedzUsuńCo do "bałwana", to emdozet chodziło chyba o album Snowman`a, czyli Young Jeezy i jego "TM 103: Thug Motivation" (bynajmniej ja to tak kojarzę - w sumie ksywka "bałwan" bardzo adekwatna;P). Co do A.DD+ to bardzo korzystnie pokazali się w 2011, ale chyba jakiekolwiek miejsca, jeśli chodzi o podsumowania roczne "the best of" jeszcze przed nimi (no chyba, że są to podsumowania dobrze rokujących na przyszłość wykonawców). Fontzworth Bentley...???... Podbijam TGŁ - również brakuje mi trochę "The Family Sign" i "Random Axe". Pierwsza nie jest może najlepszym dziełem chłopaków z Minneapolis, ale jak każda ich kolejna płyta, jest czymś zupełnie innym od ich wcześniejszych dokonań (bluesowa estetyka, niespieszny, "senny" klimat plus jak zwykle niezawodne teksty Sluga, nastawione na opis uczuć i emocji, tym razem w przeważającej części - zgodnie z tytułem - obracające się wokół rodziny) jak i odmiennym od tego, co jest teraz modne. Random Axe - bezkompromisowość, bezpośredniość, poczucie humoru, DYSTANS DO SIEBIE (!!) - szczególnie Sean Price !!! Do listy dorzucam jeszcze "W.A.R. - We Are Renegades" Moncha, absolutnie pominięte w tym podsumowaniu. To nie ten przedział ale dziwi mnie trochę na przykład brak Moncha w zamian za album Lil B "I`m Gay (I`m Happy)". Trochę inaczej zapewne podchodzimy do kryteriów umieszczania najlepszych albumów z całego roku - dla mnie pierwsza dziesiątka to już albumy kompletne lub bliskie temu, gdzie i warstwa liryczna i muzyczna działają bez zarzutów, tworząc spójny, ciekawy, intrygujący materiał do wielokrotnych odsłuchów. Sam natomiast przyznajesz, że Lil B jest słabym raperem, nie ma nic do powiedzenia i ratuje go wyłącznie umiejętność doboru dobrych bitów... Również nie ten przedział, ale właśnie zrobiłem sobie kolejną sesję z "Cinemapolis" i... chyba jeszcze nie dorosłem do ich materiału;P:) Nie podoba mi się absolutnie !!:) No, to chyba tyle. Pozdrawiam autora i odwiedzających bloga.
OdpowiedzUsuńTylko, że mało kto jak Lil B potrafi w taki sposób wykorzystywać swoją słabość to raz, a dwa to jest masa dobrych raperów nagrywających słabe płyty, czyli sytuacja podobna.
OdpowiedzUsuń^^^ @ anonimowy 14:30 : no i teledysk roku do "She`s Enough" Atmosphere:D "W.A.R." Moncha !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń@ Dawid: Jasne, że jest masa dobrych raperów nagrywających słabe płyty, ale idąc jeszcze tropem Lil B, to dajmy na to w pierwszej dziesiątce 2010 roku możemy umieścić "Teflon Don" Rossa - podobnie jest raperem marnym, jednak ludzie go słuchają, bo potrafi przyciągnąć ich uwagę. Posiada również niesamowite ucho do bitów...:)
OdpowiedzUsuńU mnie album Classa jednak numer jeden z tego co wyszło w zeszłym roku. "Section.80" niewątpliwie piękne, album bliski ideału. Za kilka lat będzie już pewnie zaliczany do grona klasyki gatunku.
OdpowiedzUsuńAle to jednak "Handshakes and Middle Fingers" zrobiło na mnie większe wrażenie. Dawno nie słyszałem krążka, który zawierał tak dużą dawkę treści z którymi jestem się w stanie identyfikować. Ot tak, po prostu. Utożsamiam się w 100% z tym co Classified nawija na tym albumie.
Co do SoulChefa to wypuścił trzy projekty w 2011.
Kompilacje Bluebottle Records, darmowy album instrumentaly "Long Hot Summer" i album "Here & Now". Dwa ostatnie wyszły w grudniu.
Zainteresowanych odsyłam tutaj
http://bandcamp.com/tag/bluebottle-records?artist=1429701175
evidence
OdpowiedzUsuńA co o a Raekwonie tegorocznym sądzisz? Dla mnie dobra płyta.
OdpowiedzUsuńPropsy za listę, Bartkos. Chociaż przeraziłeś mnie jej ogromem, to jest jeden z tych problemów, które lubię mieć. No i powoli będę nadrabiać zaległości wzorując się na twoim TOPie.
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to ShinSight.
OdpowiedzUsuńEvidence, Raekwon, Game i inni... Nawet o nich nie wspomniałeś i już nie chodzi o podsumowanie, ale ogólnie :P
OdpowiedzUsuń