sobota, 21 lutego 2009

DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince - He's The DJ, I'm The Rapper


DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince
He's The DJ, I'm The Rapper
Jive, 1988








Młodsze pokolenie może nie zdawać sobie sprawy, że The Fresh Prince jest im doskonale znany. Faceci W Czerni, Dzień Niepodległości, Bardzo Dziki Zachód czy Bad Boys - są to filmy, w których jedną z głównych ról odgrywał właśnie The Fresh Prince, obecnie znany pod swoim prawdziwym nazwiskiem - Will Smith. Jest aktorem, który przynosi sukces kasowy dla danego filmu, a jak jest w tej chwili z rapem u niego? Cienko... Solowe dokonania nie dorównują wielkim płytom nagrywanym wraz ze swoim kompanem z Filadelfii - DJ'em Jazzy Jeffem.

Aktualnie duet jest już trochę zapomniany. Fresh Prince skupił się na karierze aktorskiej, co mu wyszło zresztą na dobre, Jazzy Jeff udziela się coraz rzadziej. Zaczynali razem w 1986 roku, rok później wydając dobrze przyjęty Rock The House, który dodatkowo pokrył się złotem. Był to przedsmak do tego, co duet zaoferował w 88 roku, czyli He's The DJ, I'm The Rapper, pierwszy podwójny LP, pierwszy hip-hopowy zdobywca Grammy i wyznacznik pozytywnego rapu dla późniejszych artystów. Później już nie było tak kolorowo. Krążki nagrywane przez duet osiągały coraz niższy poziom, solowe dokonania Smitha były co najwyżej przeciętne. Wszystko łączyło także to, że albumy były promowane dobrymi singlami, "Summertime" zgarnął nawet drugą nagrodę Grammy. Jazzy Jeff wydawał mało, ale najważniejsze że na dobrym poziomie. Przypomniał o sobie ostatnio na świetnej płycie Skillza The Million Dollar Backpack.

Opisywany dzisiaj album, jak już wspominałem wcześniej, jest jednym z wyznaczników pozytywnej energii płynącej z hip-hopu. Niektórzy nazywają dokonania duetu także "rapem komediowym", co tylko potwierdza tą teorię. Fresh Prince nie jest Slick Rickiem, takiego poziomu opowiadanych historyjek i umiejętności nie osiągnął już żaden raper, ale za majkiem spisuje się bardzo dobrze. Już od pierwszego kawałka, "Nightmare On My Street" jesteśmy wciągnięci w pozytywny i zakręcony vibe. Nie jest rzeczą dziwną, że człowiek śmieje się słuchając tego kawałka - historyjka o Fredzie dosłownie powala na kolana. Wysoki poziom jest utrzymywany już do samego końca - od następnego, przepełnionego ironią "Here We Go Again", aż do "Human Video Game". Tytuł ostatniego utworu mówi sam za siebie, choć niekiedy "rodzice tego nie zrozumieją";) Smith śmiga równo, naprawdę nie można mu nic zarzucić. Jak na "bardziej aktora niż rapera" spisuje się niekiedy kapitalnie. Identycznie jest z Jazzy Jeffem - ten facet to klasa sama w sobie. Począwszy od produkcji beatów, dobór sampli, aż po sztuczki gramofonowe ("DJ On The Wheels" - fantastyczny popis, przypominający "DJ Premier in Deep Concentration" z debiutu Gang Starra). Grzechem by było, gdybym nie napisał o genialnym singlu "Parents Just Don't Understand", który przysporzył duetowi gigantyczną popularność w mass mediach, jak i szacunek wśród konserwatywnych słuchaczy rapu. Sztuka bardzo ciężka do osiągnięcia, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, jednak im się to udało.

He's The DJ, I'm The Rapper - wielki oldschoolowy klasyk. Świetny i trafny humor rapera plus kapitalne produkcje. Znajomo brzmi? Jasne, podobne bajery wychodzą od naszego Łonsona z Webberem. Polecam, świetna alternatywa dla cięższych brzmień i podróż w czasie, podróż do lat kiedy rap stał na najwyższym poziomie i można było go brać w ciemno. Rzecz, której dzisiaj brakuje.

Wokale:
The Fresh Prince.

Produkcja:
DJ Jazzy Jeff, The Fresh Prince.

Ocena: 10 / 10

4 komentarze:

  1. Ale pamitętam, że typowo uliczni raperzy z USA zarzucali temu duetowi to, że udają, że mają problemy z rodzicami, podczas gdy ich matki (tych raperów) albo nie żyją, albo zajmują się prostytucją by utrzymać rodzinę. Ale przecież na tej płycie chodzi o mega pozytywną energię, a nie o gagnsta przeżycia. Jest to jeden z moich "Naj" albumów, zapewne byłby w moim TOP5. A na tym albumie mam taką świętą trójcę utworów, które wielbię, są to "Nigthmare...", "Here we go again" (ten bit miaaaaażdżżyyyyy), oraz "Time to chill". Naprawdę fenomen w czystej postaci, a mówi to osoba, która usłyszała tę produkcję dość niedawno (może z 2 lata temu), więc nie może być mowy o zwyczajnym sentymencie z dzieciństwa. To po prostu jest ponadczasowa produkcja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, i nie zgodzę się, że solowo u Smitha jest cienko, "Big Willie Style" to moim zdaniem klasyk (przegenialne "Yes, Yes Y'all" z Camp' Lo), a ostatnia produkcja "Lost & Found" jest "komercyjnym" rapem, to prawda, ale przy tym jest to komercyjny rap na najwyższym poziomie, znacznie bardziej wolę kierunek jaki obrał Will w karierze solowej niż to co robi obecnie Timaland czy Lil' Wayne. Po prostu Big Will robi muzykę, która ma dawać czystą przyjemność słuchaczowi - i robi to z klasą.

    OdpowiedzUsuń
  3. KLASYK!!!

    tylko szkoda ze tak mało w dzisiejszych czasach Jazzy Jeffa, ale faktycznie jak już coś przygotuje to jest konkretnie - Return of the Magnificent - a na nim chociażby genialny wałek z Cl Smooth'em "All I know". A Will? Jakoś nie widzę go w 2009 na scenie. Po prostu dla mnie już tu nie pasuje. Rapu z lat 80-ych nie ma i już nie będzie. Co innego z '90 jak to np zrobiło ostatnio EPMD przenosząc ten klimat do 2008 roku. Ale 80-te lata to już nieodwracalna sprawa a Fresh Prince'a jakoś nie umiem sobie wyobrazić w dobrej formie jednocześnie poza klimatem lat 80-ych. Lepiej że skupia się na aktorstwie, ja należę do tej grupy ludzi która jara się każdym filmem z nim. Z czego na 3 się popłakałem z wzruszenia hehehe.

    PIONA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikt tu nie wspomniał o kultowym serialu "Bajer z Bel Air" albo jak zwykle coś przegapiłam z braku czasu na ekstremalne skupianie się na każdym słowie jakie czytam (co?!:P)zdecydowanie chciałabym to zmienić - doba musi mieć 48h.
    W serialu gra nie tylko Will, bez którego nie było by dobrej zabawy ale i Jazzy i to w prawie każdym odcinku :) Genialny seeerial seeerio!
    Jest 6 sezonów z których widziałam 4 w latach 90-tych a żeby było ciekawie tydzień temu dorwałam w Media sezon 3 :) Szkoda że nie ma całej kolekcji w Polsce bo z tego co wiem to nie ma ...
    Niech żyją 90-te!

    OdpowiedzUsuń