wtorek, 29 września 2009

Krótko i na temat: Veteranz Day


Big Daddy Kane
Veteranz Day
Blackheart, 1998

51%






Od paru ładnych lat moim ulubionych raperem jest... No sami wiecie kto. Nie zmieniło tego ani Kingdom Come, ani tegoroczny Blueprint 3. W dziesiątce moich ulubionych MC znalazłby się także Antonio Hardy, czyli nie kto inny jak Big Daddy Kane. Pierwszy prawdziwy alfons hip-hopu (zoba), podobno niepokonany na wolnym przez CAŁĄ (!) karierę i bożyszcze najpiękniejszych kobiet (tu, a nawet dawał tylko dla nich koncerty). Najlepsze dupeczki na takich lecą. Najważniejsze jest to, że jest maksymalnie zajebistym oldschoolowym raperem (tu se też zoba). Nawet MTV jak robiło ranking najlepszych, no wiecie kto wygrał, to BDK znalazł się "dopiero" na siódmym miejscu (dowód). Dodajmy do tego niejakiego DJ'a Unexpected, który zrobił mix dwóch mistrzów, stąd do zassania. Jakby tego było mało, to Hova jeden z pierwszych legalnych numerów nagrał u Kane'a na Daddy's Home, a potem okrzyknięto go spadkobiercą i kontynuatorem tradycji mistrza. Kurwa, nie o tym miało być, ale i tak to się wszystko wiąże. Klasyków Kane ma w chuj, ale Veteranz Day takim nie jest. Średni album, w większości produkowany przez niego samego, a trochę mu pomógł Easy Mo Bee. W pamięci zostają praktycznie "Uncut, Pure", "Entaprizin'" i remix tego pierwszego. Tam jeszcze słychać starego, dobrego Kane'a. Zbuntowanego i pewnego siebie. Reszta jest miałka i niezbyt odkrywcza. Nie dziwię się, że ten album przeszedł bez echa. Lepszych płyt wychodziło w tamtym okresie wiele, a sam King Asiatic Nobody's Equal nie zrobił nic, żeby "polepszyć swoją sytuację". Mimo że lubię tę płytę, to nie polecam.

2 komentarze:

  1. Że tak zapytam: a gdzie komentarze? ;)

    W sumie to powiem Ci tak - BDK jest takim raperem, którego trudno skrytykować. Po prostu nie wypada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie to, że nie wypada - nie ma za co! Toć to geniusz!

    OdpowiedzUsuń