
Declaime
Muzikillmind
Asfalt Records, 2009
Z raperami ze Stanów, którzy wydają w Asfalcie jest ciekawie. Z jednej strony mamy legendy amerykańskiej sceny jak El Da Sensei, postacie uznane jak Declaime, dobrych, ale mało znanych jak Grand Agent, a z drugiej kompletne nieporozumienia w postaci Cadillaca Dale'a.
Były członek The Artifacts wydał z The Returners porządną epkę Global Takeover, bardzo dobrze rokującą przed LP. Już niedługo ma się ukazać jej kontynuacja, podobno dostępna tylko za pośrednictwem iTunes, więc nam Polakom, nie będzie dane jej "oficjalnie" usłyszeć. Camp Lo i DJ Revolution nie współpracują z byle kim, więc Grand Agent słaby być nie może. Ma na koncie dobre Fish Outta Water i By Design, a w zeszłym roku wydał w miarę udany Adult Contemporary w całości wyprodukowany przez Ostrego. No i pochodzi z Filadelfii. Tej Filadelfii. Z miasta Rootsów i Bahamadii. Tych Rootsów i tej Bahamadii. O panu na "C" niepochlebnie pisałem kilka postów wstecz. Zostaje jeszcze Declaime. I jak?
No właśnie. Tu jest mały problem, bo ciężko jednoznacznie go ocenić. Niby wszystko gra, nie można odmówić mu polotu i małej fantazji, ale wszystko co i o czym nawija już się gdzieś słyszało. Nie mam na myśli kolejnej kopii MF Dooma czy Wildchilda, tylko co najgorsze słyszało się to wszystko od niego. Styl ciągle ten sam, niezmienny od lat. Muzikillmind jest w domyśle następcą Illmindmuzik z 99 roku - to także słychać. Declaime najlepsze lata ma już za sobą i nie da się tego nie zauważyć. Inną sprawą jest to, że ciężko cokolwiek zapamiętać za pierwszym razem. Za drugim, za trzecim i w końcu za czwartym coś mi tam zostało w pamięci. Z reguły świadczy to o tym, że albo materiał jest cholernie równy, albo że jest strasznie słaby. Stworzę nowy neologizm - "równoprzeciętny" - i więcej nie muszę nic dodawać.
Można słuchać płyty trzy razy i dopiero za czwartym zostaje coś w pamięci. Po co się męczyć? Nie do końca. Forma Declaime'a może nie jest najwyższa, ale jego wybór głównego producenta Muzikillmind jest strzałem w 10. To właśnie dzięki Metro wracałem do tej płyty i będę do niej wracał. "(...) jest pierwszy w Brzegu, nie pierwszy z brzegu, ale pieprzyć szczegół" cytując klasyka. Polski Madlib czy polski J Dilla? Nie da się ukryć, że Metro inspiruje się tą dwójką. I dobrze, bo na polskiej scenie brakuje takich "kopii". Bliżej mu jednak do członka Lootpack. Brudne, garażowe wręcz podkłady idealnie komponują się z przejaranym głosem Perkinsa. Brzmienie chłopaka z południa Polski jest w większości oparte na starym, zapomnianym i zakurzonym już funku, co jest niemalże w ogóle niespotykane na naszej scenie. Nie dość, że jest to bardzo oryginalne, to na takim poziomie który wznosi go na wyżyny najlepszych beatmakerów w kraju. On wśród najlepszych jest od czasów Antidotum EP i stale prezentuje "international level". Nawet w Stones Throw nie miał by się czego wstydzić, baa, pokoszę się o stwierdzenie, że taki Koushik może mu czyścić igły w Technicsie. I nie jest to twierdzenie na wyrost.
Muzikillmind ma dwie wady. To większą jest bez wątpienia długość. Niecałe 25 minut muzyki to stanowczo za mało. Chciałoby się więcej, zważywszy na to, że produkcyjnie jest to majstersztyk, którego można słuchać bardzo, bardzo długo. Drugi minus wiąże się o dziwo z beatami - szkoda, że Perkins nie nawiązał do swoich najlepszych lat, z czasów Illmindmuzik czy Andsoitisaid. Polak zapewnił wspaniałe podłoże, tylko Dudley niechlujnie po nim stąpa. Także to dzięki Metro, ta płyta jest jedną z moich ulubionych w tym roku. Tylko w jakiej kategorii? Polska czy USA? Nie wiem czy płyta ukaże się za granicami naszego kraju, mam nadzieję, że tak, ponieważ zasługuje na to nasz rodak. Declaime'a znają wszyscy, czas na Metro.
Wokale:
Declaime, Georgia Muldrow.
Produkcja:
Metro.
Ocena: 7 / 10
Płyta bardzo fajna ale nie kupie z racji ceny, 30zł za 6pełnych kawałków to żart
OdpowiedzUsuńmetro z afrontów - genialny, tutaj - nie do zniesienia. niestety. do tego mam wrażenie jakieś powtarzalności się u niego, chociaż może mi się wydaje, bo album przesłuchałem raz.
OdpowiedzUsuńEee, Metro czego się nie tknął w PL to było złoto. Tutaj to już masakra.
OdpowiedzUsuń"moze mu czyscic igly w technicsie" :)))))
OdpowiedzUsuńmetro zawsze spoko, niszczy mnie singlowy bit. swoją drogą, w ostatnim kawałku jest ten sam sampel, co na rasmentalism ;)
OdpowiedzUsuńWyśmienita płyta. Polecam zwłaszcza on weed. Nie wiem czemu wiele osób czepia się nawijki, dla mnie jest pierwsza klasa a Metro wzniósł się na wyżyny. Jedyny kawałek który mi muzycznie nie podchodzi to ten z playera asfaltu, reszta MISTRZ.
OdpowiedzUsuń