
Tak się stało z dwiema najbardziej oczekiwanymi przeze mnie amerykańskimi płytami. Wyciek Blueprinta 3 prawie dwa tygodnie przed oficjalną premierą, jest jak już wspomniałem co najmniej dziwny. Co innego z Only Built 4 Cuban Linx Pt. II, które to wczoraj pojawiło się w internecie - niecały tydzień, zanim krążek pojawi się na półkach sklepowych, czyli Rapidshopy i inne tego typu rzeczy, dostawę miały w terminie.
Koniec końców ściągnąłem sobie płyty, bo nie mogłem się doczekać. Jaya i tak czy siak bym kupił, w końcu jestem fanem. Raekwona też zajebiście lubię, ale póki co moje pieniądze były w "rezerwie", jeśli chodzi o jego album. Najpierw sprawdzę, potem ewentualnie kupię. Przesłuchałem już obie produkcje i mogę wyciągnąć jakieś pierwsze wnioski. Ciekawi?
Zacznę może od Jaya. Mój ulubiony raper, ale co najciekawsze nie stawiam go najwyżej w swojej hierarchii. Może kiedyś o tym napiszę, ale teraz to mniej istotne. The Blueprint 3 miał być bombą. Wyszła w końcu z tego taka bomba, że miał być to "Fat Man" - atom zrzucony na Hiroszimę, a wyszedł co najwyżej, yyy, "Little Boy"? Oczekiwania olbrzymie, dobre single, a całość po pierwszym razie średnia. Do pierwszego The Blueprint, tegoroczny album startu nie ma, ale do "dwójeczki" już jak najbardziej. Wystarczy lepiej się zapoznać z tą płytą i dać jej szansę. Odrzucać może niekiedy futurystyczne i zbyt nowoczesne brzmienie, ale fani typowego mainstreamu powinni być zadowoleni. Jigga w formie, goście nie najgorzej, ale płyta trochę zawiodła. Źle nie jest, ale od Jaya wymagać trzeba więcej.
Teraz Chef. Lista producentów powala, o tym pisałem jakiś czas temu. W stylistykę Raekwona wpisali się znakomicie i klimat albumu przypomina swój pierwowzór. J Dilla i Pete Rock odwalili taką robotę, że palce lizać. "Skitowy" numer Marley Marla też świetny, aczkolwiek króciutki. No chyba, że mój release to jakiś fejk, ale wątpię, bo wszystko płynnie przechodzi w jedną całość. Na tą trójkę liczyłem najbardziej i się nie zawiodłem. Pozostali także na plus, szczególnie zaskoczył mnie Necro, którego umiejętności, że tak powiem, nie darzę sympatią. Sam Rae standardowo, czyli na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że mniej jest tu Ghostface'a niż na "jedynce". No i Slick Ricka, który ograniczył się do refrenu (fajnego), który jest zgrabnym follow-upem do przeboju pewnego znanego zespołu na literę Q, którego akurat Lite nie pominął ostatnio.
Wszystko opisałem króciutko, więcej będzie w pełnych recenzjach albumów, które na blogu pojawią się zaraz po oficjalnych sklepowych premierach. Wtedy też więcej coś napiszę o minusach, bo tych nie brakuje, zwłaszcza u Jaya i dowiecie się dlaczego... Ciii, już nic nie mówię, za kilka dni będzie więcej. Powiem tylko, że warto odkładać pieniądze.
tak coś czułem co do Jay'a no ale nic, sprawdzę jak odbiorę płytę jedno i drugiego z Fana:) ale i tak bym kupił i Reakwona i Jaya.
OdpowiedzUsuńrefren w "Reminder" jest bardzo ugly :/ grrr
OdpowiedzUsuńPrzeciez Necro to napierdalacz jest wysmienity. Psycho+Logical-Records. Horrorcore rulez
OdpowiedzUsuńBlueprint 3 dla mnie słaby i wątpię, żebym się przekonał do niego... A Raekwon jak najbardziej dobry, nawet więcej.
OdpowiedzUsuń