piątek, 31 grudnia 2010

Dream team. 2010: 10-1


Serious shit. Najlepsi z najlepszych. Finał. Top10.



10. Lewis Parker/John Robinson
International Summers
Project Mooncircle



Trochę taki paradoks, że najlepszy boombapowy projekt tego roku nie pochodzi z Nowego Jorku (no, nie tak dosłownie, ale kto ma wiedzieć ten wie). O tym, jakimi artystami są Lewis Parker i John Robinson też nie ma co się rozpisywać. Połączenie wizji i inspiracji tych dwóch postaci wyszło GENIALNIE. Z tego miejsca stwierdzam, że International Summers jest najlepszym projektem, w jakim kiedykolwiek brał udział Parker. Wierzcie, ale jest to poziom Masquarades & Silhouettes, a czasami nawet go przebija. Krótko, tu wszystko jest zajebiste - rapu (z bardzo dobrym występem Cymarshall Lawa) aż do perfekcyjnych, jazzujących beatów. - Dawid

9. Kno
Death is Silent
QN5 Music



KNO z CunninLynguists nagrał solową płytę.

Jej tytuł to Death is Silent - ma bardzo ładną okładkę. Jest wyśmienicie wyprodukowana, choć z KNO słaby raper jest. Koniec.

.

Brawo Michał, to się wysiliłeś - co to powyżej to oczywiście standard we wszystkich "recenzjach" (jak na twarzoksiążce - "lubię to!" słowo, kocham po prostu). Zanim przejdę do tego co mnie najbardziej interesuje na tym krążku (zgadnijcie co to takiego?) - słów kilka o tym jakim raperem jest KNO.

Otóż widzicie, artysta (a takim KNO niewątpliwie jest), ma kurwa ten przywilej, który polega na tym, że może wyrzucać z siebie emocje, w dowolny sposób - i nie ważne, czy to chodzi o  Kanye, który nagrywa 30 minutowe klipy i tylko (dajmy na to) ja, Calak i Sebol to kumamy, czy np. to KNO chwyta za majka i na swojej solowej płycie zasypuje nas niczym Doom, kurwa, zagadkowymi neologizmami typu "Emo-preemo" - błagam. Przy tym, co słyszę z ust KNO, przypominam sobie jak bardzo lubię Decona, który na tym krążku zdecydowanie pokazuje kto powinien trzymać mikrofon w CL.

A co do produkcji... - widzicie – ja może się nie kwalifikuję, do proszę Ja Was, raz, dwa, trzy – miana specjalisty w tey dziedzinie – ale KNO to jest moje top 5 producers ever. To co czułem, gdy pierwszy raz do uszu wpadło "Mic Like A Memory"...

Po kolejnych odsłuchach Death is Silent, to piękne, aczkolwiek smutne uczucie wracało - najlepiej wyprodukowany album w tym roku (pozdrawiam Pitchfork z tego miejsca).

To jest tak - ta płyta to nie jest rap - to jest prawdziwa muzyka (nie, żeby rap był fałszywą muzą) - chodzi mi o MUZYKĘ, taką wiecie, czystą, niedefiniowalną - jak kiedyś Fab Four, jak w elektronice Aphex Twin, jak w junglach Glodie, jak w jazzie Coltrane, jak w rocku Zeppelini - oczywiście w rapie też jest kilka takich pozycji. Pete Rock & CL, ATCQ, Outkast - und so weiter (z niem. "i tak dalej" przyp.).

Wiecie jaki sens ma muzyka? - pytam o każdą, tą z radia, z Twojego odtwarzacza maleńka, z płyt jakie Dawid ma na półce, DJ’e na woskach, czy tę którą Twoja kobieta widzi/słyszy na rotacji w MTV - wiesz jaki ona ma sens? Tylko jeden - ten, który my sami jej nadamy - a ja "swojej" płycie KNO nadaję piękny, wyjątkowy, poruszający i ważny sens.

Poza tym ma piękną okładkę, ale to już chyba mówiłem, c’nie? - sZulc

8. Curren$y
Pilot Talk
Def Jam



Halo, czy leci z nami pilot? Yessir. Za sterami powracający do formy Ski Beatz, który przygotował świetne tło dla leniwych, stylowych i mocno ujaranych historii 29-letniego debiutanta z przeszłością w Cash Money i No Limit. Bezsprzeczna czołówka tego roku i najmocniej przekatowany przeze mnie w te wakacje album. Wyłącz komputer, załóż słuchawki, wychilluj i odleć ze Spittą - podniebny znak jakości. - eMATeI

7. Wiz Khalifa
Kush & Orange Juice
Rostrum




Z chęcią przyznam się przed całym światem - to jest mój ulubiony album mijającego roku. Gdybym podsumowanie tworzył sam, na pierwszym miejscu bym umieścił właśnie Kush & Orange Juice. Wcale nie dzieło Westa, wcale nie Big Boia, wcale nie (wstaw tu dowolną nazwę). Kush & Orange Juice, to.

Dlaczego się zapytowywujecie? Śpieszę z odpowiedzią. Ano ponieważ żaden inny tegoroczny LP (dobra, EP również...) nie wprowadzał mnie w taki pozytywny nastrój. Idąc za Pitchforkiem: "for the most part, Kush & Orange Juice is a surprisingly relaxed and easy listen". Maksymalnie wyluzowany, chilloutujący rap ("Never Been"!!!) Wiza z drobną pomocą Curren$y'ego i Big K.R.I.T.a na znakomitych beatach... nołnejmów. Big Jerm, Crdo, E. Dan, Johnny Juliano, Kajmir Royale, Sermstyle, Sledgren. To oni. I na koniec dodam, że nazywanie streetalbumu w dzisiejszych czasach mikstejpem, jest profanacją np. takich taśm z Crooklynu. Nawet największe jak na razie dzieło Wiza to robi, popatrz jeden z drugim... - Dawid

6. Curren$y
Pilot Talk 2
Def Jam



Najłatwiej było by mi teraz skopiować tekst eMATeIa o części pierwszej Pilot Talk, bo w zasadzie dwójka czym się różni od mainstreamowego debiutu? Niczym. Dobra, jest bardziej spokojna i nie ma tutaj takich wyskoków jak "Audio Dope II" czy "King Kong" (skądinąd znakomite przecież utwory), ale właśnie te "wyskoki" decydują o wyższej lokacie dwójki. Jest jeszcze bardziej leniwie niż parę miesięcy wcześniej, jest trochę więcej producentów (a i Ski na spółę z The Senseis) i jest bardziej rozleniwiony gospodarz. No i ten singiel chyba bardziej nośny i lepiej oddający całą zawartość krążka niż "King Kong" i "Roasted". Nie wiem jak Wy, ale ja już wyczekuję nic nie robiąc na kanapie na część trzecią. - Dawid

5. Big K.R.I.T
K.R.I.T Wuz Here
self-released



Trochę ciężki to przypadek, bo to południe, a jak ja lubię południe to... K.R.I.T Wuz Here lubię bardzo. Gdyby nie było w tym roku jego ziomka od Pilot Talk, tytuł rookie of the year poleciałby do Mississippi. Big K.R.I.T. tym albumem potwierdził tylko, że jednym z najgorętszych towarów młodego pokolenia i w najbliższej przyszłości może mieć dużo do powiedzenia. I teraz pytanie - jako kto? Producent czy raper (bo z obydwu roli wywiązuje się znakomicie?). A może jedno i drugie? Jak tu oceniać "Glass House", "I Gotta Stay" czy "2000 & Beyond", skoro nie wiadomo na czym się skupić? Klasa, witamy takie postacie z otwartymi ramionami. Chleb i sól też się znajdą, choć to może być za mało, więc mu polejcie za to, co tutaj zrobił. - Dawid

4. Kid Cudi
Man on the Moon II: The Legend of Mr. Rager
GOOD Music



Lubię debiut Cudiego, ale ta płyta jest jeszcze lepsza. Przede wszystkim dużo spójniejsza niż zeszłoroczny krążek. Gdyby nie zupełnie niepotrzebne i niepasujące "Erase Me", mielibyśmy jeden z lepszych klimatycznie mainstreamowych albumów ostatnich lat. Narkotyki, alkohol, imprezy, ich efekty i na koniec nauczka - w skrócie tak przedstawia się historia tytułowego pana Ragera. Bywa psychodelicznie, bywa hedonistycznie, była śmieszno i straszno. Cudi wciąż ujmuje swoimi mruczandami, ale rapuje więcej i lepiej niż na debiucie. Szkoda tylko, że pierwsze dwa oficjalne single ni cholery nie oddają atmosfery płyty... - Grabiszczy

3. Damu the Fudgemunk
Supply for Demand
Redefinition Records



Bezapelacyjnie najlepszy hip-hopowy projekt tego roku, przypominający najlepsze lata rapu. How It Should Sound Volume 1 & 2 było cudowne, to prawda, ale to co zrobił Damu na Supply for Demand przechodzi po prostu ludzkie pojęcie. Sławą owiany jest już "DC Joint (Ward 4 Version)", wcale nie gorsze "Wonka Beat 4" czy nieziemskie " Don’t Do I" dające nadzieję na drugie Y Society.

Fudgemunk producentem jest prześwietnym i warto zaznaczyć, że jako raper spisuje się naprawdę dobrze. Na tyle dobrze, że moje wcześniejsze obawy o poziom jego twórczości w tej kwestii zostały rozwiane po odsłuchu tej pozycji. Do Insighta co prawda daleko, nie ta liga, ale o dziwo potrafi dobrze rapować. Supply for Demand to chwile absolutnej magii, przypominające to, za co kocham tę muzykę. - Dawid

2. Big Boi
Sir Lucious Left Foot: The Son of Chico Dusty
Purple Ribbon/Def Jam



Problem z mainstreamem jest taki, że ilość wydawnictw rzadko idzie w parze w jakością. Myślę że Mr. Jones z Queensbridge wiem o czym mówię. Są jednak ludzie w tym "biznesie", którzy mało że nie dają ochłapów fanom, to na dodatek serwują płytę, pod którą bez większych oporów można podczepić łatkę "klasyk". Tak prawie zawsze było z Outkast. Od debiutu, przez - dla wielu - najlepsze ATLiens czy Aquemini (to z kolei mój faworyt) po podwójny album Speakerboxxx/The Love Below. Każda z tych pozycji to absolutny must have dla każdego świadomego słuchacza.

Na kolejną płytę pod szyldem Outkast przyjdzie nam trochę poczekać, ale na brak dobrej muzyki z Atlanty narzekać na pewno nie będziemy. Solowa płyta Dre to kwestia czasu, a póki co możemy podziwiać Sir Lucious Left Foot: The Son of Chico Dusty, czyli solo tej bardziej konserwatywnej połowy najlepszego duetu jaki  dał nam rap.

Gdyby ktoś mnie poprosił o ocenę Sir Lucious... w jednym z daniu to powiedziałbym "weź swój ulubiony numer i pomnóż przez 16" - tyle bowiem tracków liczy nowy Big Boi z czego każdy - absolutnie, bez wyjątku, każdy - ma potencjał żeby stać się hitem. Warto wspomnieć, że przy tej przebojowości płyty, daleka jest ona od plastiku, którym delektują się masy, a mimo to nie wyobrażam sobie osoby, której ten album może nie przypaść do gustu (tzn. wyobrażam, ale nie wygląda ona zbyt ciekawie).

Oprawa muzyczna jest wspaniała. Tak, "wspaniała", to najtrafniejsze określenie i w pełni oddaje to czego tu doświadczymy. Ktoś kiedyś mądrze napisał, że tak powinien brzmieć hip-hop w wydaniu Południa i ja się z tym w pełni zgadzam, mimo że fanem rapu z tej części Stanów nie jestem. Sam Big Boi też oczywiście nie zawodzi. Brzmi jak profesor za mikrofonem, który swoją charyzmą i flow mógłby wyszkolić całą scenę, a jednocześnie ma energię debiutanta co tworzy wprost niesamowity efekt w polaczeniu z bitami.

Bezsensem byłoby wymienianie najlepszego numeru z płyty, gdyż jak wcześniej napisałem, każdy z nich to Hit przez duże "H". Powiedzmy że "Follow Us", "Shine Blockas" i piękne "Be Still" z cudowną Janelle Monáe najbardziej mi zaimponowały.

Jednak pewien problem z oceną tej płyty mam. Sir Lucious... ewidentnie wskazuje kierunek, w którym podążać będzie hip-hop i pod tym względem jest to być może najważniejsza płyta tego roku. Jednak jest to kolejny krok w tył od tego brudnego rapu z lat 90 (chodzi o brzmienie). Jednym to się pewnie podoba, innym mniej - szczególnie tym którzy mówią że hip-hop skończył się w 94. To już kwestia osobistego ustosunkowania się do tych zmian. - Proks

1. Kanye West
My Dark Twisted Fantasy
Roc-A-Fella



Piękny, minutowy, oparty na instrumentach smyczkowych i pianinie wstęp przechodzący w niby standardowe, ale zwiastujące coś ciekawszego niż zwykle, popowe dęciaki. Rihanna zaczyna śpiewać, odsłaniając swoj talent wokalny spod sterty tandetnie napisanych "Umbrelli" i "Rudebwoyów". Wchodzące potem orchiestralne bębny wgniatają w fotel czy cokolwiek innego na czym siedzimy. Dwie zwrotki Westa są króciutkie, ale w całości zapadające w pamięć i wystarczające jako rapowy pierwiastek "All Of The Lights". Po wersach i refrenie utwór ten, zamiast kończyć się, dopiero jakby się zaczyna. Podkład ma więcej przejść niż Puławska dla pieszych, ale nic się nie korkuje. Kid Cudi i Fergie dobrze wykorzystują swoje parę chwil na tym tracku, kto wie czy wezmą jeszcze udział w czymś równie tak mocnym (słuchając ostatniego singla Black Eyed Peas w wypadku tej drugiej naprawdę można mieć wątpliwości). Alicia Keys daje znać o sobie swym niepowtarzalnym zawyciem. Elton John na pianinie. O, w mordę."All Of The Lights" swoją epickością (posłuchajcie sobie tego albumu i więcej nie nadużywajcie zwrotu, że coś jest "epickie" - przy tym albumie nie jest) zrobiło na mnie największe wrażenie, stąd ten akapit. Jednak każdy utwór na My Beautiful Dark Twisted Fantasy zasługuje na dłuższy, krótszy, ale osobny fragment recenzji. Czasu szkoda, a poza tym to co nowego można dodać w temacie po lawinie prześwietnych recenzji? Gdybym tutaj pisał kolejne peany na cześć stojącego na wyższym poziomie w stosunku do reszty sceny pana Gayfisha, byłbym wtórny. Gdybym na siłę starał się udowodnić, że album ma liczne wady i nie zasługuje nawet na połowę swych dobrych opinii - byłbym idiotą. Panie i Panowie - chcecie czy nie, MBDTF to historia muzyki (pop? hip hop? hip hop progresywny? nie ma znaczenia) w tworzeniu się. - Chojny

46 komentarzy:

  1. kurde literówki u mnie :D
    pierwszy kid cudi jak dla mnie lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciężko powiedzieć - drugi kudi zdecydowanie śmielszy, odważniejszy - hard to say. oba zajebiste - ale fakt, 'erase me' niepotrzebnie tam jest. yep

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się co do Erase me, ale mimo wszystko kawałek jest bardzo kozacki :D Dyszka widzę zdominowana przez żółtodziobów hehe, w końcu zabiorę się za ich sprawdzenie. Ile można odkładać to na później. Szkoda, że nie wygrał Big Boi i nie ma Emancipatora w podsumowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Emancipator??? znam tylko jednego typa o takiej ksywie - i nie jest to rap.

    OdpowiedzUsuń
  5. A braliście pod uwagę płyty 7L & Esoteric, Strong Arm Steady, Plan B, czy Aloe Blacc?

    Bardzo pozytywna akcja z tym rankingiem, mam nadzieję, że jeszcze wszystkich zaskoczycie w przyszłości ;)
    Szczęśliwego nowego roku życzę wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że jego bity są hip hopowe, płyta instrumentalna jak Damu How Should It Sound.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jeszcze przyznam, że drugiego Cuda, jeszcze nie słyszałem. Póki co słucham sobie powoli pierwszego, by chronologicznie to chapnąć.

    A znienawidźcie mnie, ale dla mnie Big Boi max 5 miejsce. Ta płyta rzeczywiście jest świetna, ale coś mnie od niej odrzuca. Myślę, że tak na sto procent to nigdy się do południa nie przyzwyczaję. Ale żeby nie było - płyta naprawdę dobra (chociaż zwyczajnie nienawidzę "Ain't no DJ, którym tyle osób się jara), a "Turns me on" to idealny utwór na wieczorne przejażdżki samochodem.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie ma francisa w pierwszej 50 to jest naprawdę śmieszne ,rozumiem kolejność spoko każdy może ustawić jaką chce , ale nie dać w ogóle uuu przesada tym bardziej ,że to taka w miare obiektywna lista bo tworzy ją paru typów zresztą jebac to :d

    1.Kanye west
    2.Kid cudi
    3.Big boi
    4.Sage francis
    5.The Roots
    6.KNO

    i gdzieś tam w 50 atmosphere i kixnare

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to wcale nie jest taka kontrowersyjna ta pierwsza dycha, 6 z 10 pozycji domyśliłem się już wczoraj, że się tu pojawią. Mówiłem, że będzie ''Supply For Demand'' i jest, przecież to było wprost dosłownie zasugerowane we wczorajszej notce o ''How It Should Sound Volume 1 & 2'', aż dziwne, że nikt inny się nie domyślił. W końcu ktoś docenił ''International Summers'', ja powtórzę to co zawsze mówię odnośnie tej płyty. Gdyby ukazała się kilkanaście lat temu to dzisiaj by była nazywana klasykiem. Pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się słuchacza. Kno nie przekonał mnie na tyle żeby go umieścić aż tak wysoko. Początkowo słuchając tego albumu miałem wrażenie obcowania z czymś w rodzaju soundtracku dla potencjalnych samobójców i średnio mi wchodził klimat tej produkcji. Ale po kilku/kilkunastu przesłuchaniach i lekkim ignorowaniu nie najlepszych rapów Kno muszę przyznać, że doceniłem ''Death Is Silent''. Album niemiłosiernie wkręca się w czachę swoim nastrojem. A tak na marginesie to poprawcie to ''und zu wieter (z niem. "i tak dalej" przyp.).'' Jak by to zobaczył jakiś Niemiec to z wrażenia i szoku ile można popełnić błędów w tak prostym zwrocie chyba by się wyjebał na plecy. Poprawnie piszę się ''und so weiter''. Jak nie byłeś pewien sZulc to wystarczyło przegooglować. Curren$y dwa razy w Top10 to trochę za dużo moim zdaniem. ''Pilot Talk 2'' ok, nie mam zastrzeżeń. Ale zamiast ewidentnie słabszego ''Pilot Talk'' można tu było umiejscowić coś innego i wspomnieć o tym albumie tak jak o ''Escapism'' SoulChefa. Co do Cudiego, Big Boia i Westa to od początku wiedziałem, że będą w czołówce, ale nie mojej. Cudiego nawet nie słuchałem i nie zamierzam, nawet pod groźbą lotu TU-154. Big Boia jeszcze nie sprawdziłem. A West to już nie rap, to co najwyżej pop z domieszką rapu, to dobrze wyprodukowany kaprys człowieka, który nawet sam sobie nie pisze tekstów i nie potrafi ich dobrze nawinąć. Ba! Ta płyta powinna się nazywać Kanye + ludzie, którzy odjebali za niego większość pracy. Pewnie ktoś się od razu oburzy ale powiem to, dla mnie ten album to komercyjne ścierwo, które z rapem ma tyle wspólnego co Białoruś z demokracją. A argumenty tego typu, jakimi próbował mnie przekonać eMATeI, że wszędzie wychwalają ten album są co najmniej nietrafione. Srednio interesuje mnie to, że np. katalog wysyłkowy zwany też Sourcem dał ''MBDTF'' maksymalna notę. Mam swoje zdanie i żadna recenzja tego nie zmieni. Ogólnie props za to podsumowanie, już w ogóle za samą inicjatywe i podjęcie się tego niewdzięcznego zadania. Ale czekam (chyba nie tylko ja) na bonus, z płytami które ostatecznie nie weszły do 50-tki. Pozwolę sobie bezczelnie od myślników wymienić kilka, z tych których mi brakuję najbardziej:
    - Apollo Brown ''The Reset''
    - Diabolic ''Liar & A Thief''
    - Emancipator ''Safe In The Steep Cliffs''
    - E.S.Q. & Chikaramanga ''The Succession''
    - Everliven Sound ''Freedom II''
    - Freeway & Jake One ''The Stimulus Package''
    - Hocus Pocus ''16 Pieces''
    - IV The Polymath ''Never Sleep II''
    - IV The Polymath ''Drum Machines Have No Soul''
    - Jazz Spastiks ''12 Bit Spit''
    - Mental Abstrato ''Pure Essence''
    - O.S.T.R. ''Tylko Dla Dorosłych''
    - PackFM ''I Fucking Hate Rappers''
    - Rakaa Iriscience ''Crown Of Thorns''
    - Richie Cunning ''Night Train''
    - Soul Square ''Live & Uncut''
    - Statik Selektah ''100 Proof (The Hangover)''
    - Styles P & Dj Green Lantern ''The Green Ghost Project''
    - Trek Life ''Everything Changed Nothing'' prod. by Oddisee

    OdpowiedzUsuń
  10. kadłub ,ale pierdolisz smuty

    OdpowiedzUsuń
  11. Brakuje Ostrego muszę przesłuchać te 2 albumy Curren$y'iego, jak są wyżej niz Celph i Buck, a ich płyta to dla mnie magia przeogromna.

    OdpowiedzUsuń
  12. ani ostrego ani hocus pocus nie brakuje - brak im siły w porównaniu do reszty zestawienia
    statik powoli nudny i wtórny się staje - poziom niewiele wyższy od zeszłorocznego hondy
    emancipator to nie rap ale album zacny, rzeczywiście
    rakaa bardzo dobry ale dopiero 2 tygodnie temu sie dorwałem do tej płytki

    jeszcze raz wielkie propsy Dawid za tę listę. Sporo pozycji nie słyszałem i już wiem czym playlistę zapełnię na nowy rok

    OdpowiedzUsuń
  13. To ile klasyków wyszło w tym roku?:D
    Top 10 świetne, 2 pozycji się nie domyśliłem.

    Szczerze mówiąc to ja zacząłem tak bardzo dokładnie obserwować scenę USA dopiero od początku 2010 i proszę jaka niespodzianka specjalnie dla mnie:)

    Mam jeszcze straszne zaległości z tego roku, skąd wy bierzecie czas na słuchanie tego wszystkiego?
    Oby następny rok był chociaż w połowie tak dobry.

    OdpowiedzUsuń
  14. Plan B, Aloe Blacc, Kixnare, Emancipator - potwierdza się tylko opinia, jaki jest polski słuchacz i co on wie o muzyce (chociaż Ty Kadłub powinieneś wiedzieć, że Emancipator z hh ma mało wspólnego), czyli nic, skoro te płyty klasyfikuje do rapu. Za rok się okaże, że trzeba będzie brać pod uwagę Amona Tobina albo Smolika.

    @Northim:
    "Ain't No DJ" to jedyny kawałek z tej płyty, który zbiera jako-takie opinie (większość negatywna), więc nie wiem czemu mówisz, że dużo osób się ty jara. Ale patrz akapit wyżej - tam jest odpowiedź.

    @Kadłub:
    Trafiłeś wiele rzeczy, wczoraj też była podpowiedź i też się zdziwiłem, że nikt się nie domyślił. W swoim bonusie też trafiłeś kilka pozycji, które będę w bonusie, jeśli ten się w ogóle pojawi.

    A Ostry? Skwituję to tak: ":D".

    OdpowiedzUsuń
  15. Co oni z tym Ostrym, przecież Emdozet już to podsumował, nawet muzyka tej płyty nie ratuje...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem. Jeszcze ktoś z Abradabem tu wyskoczył. Poza tym łatwo było się domyślić, że nie będzie więcej z polskiego hh, skoro Eldo był z nich najwyżej. To logiczne, zważywszy na poziom jego płyty.

    OdpowiedzUsuń
  17. @"Ta płyta powinna się nazywać Kanye + ludzie, którzy odjebali za niego większość pracy"
    ale o co chodzi? oceniamy procentowe wkłady artystów w ich produkcje, czy jakość produktu końcowego? ta jest wysoka, każdy track na niej wyjątkowy i zapadający w pamięć, w przeciwieństwie do np. 30-40 takich samych na jednym albumie ostrego.

    podoba mi się jak wyszło całe podsumowanie, ja bym inaczej ułożył kolejność, ale to Dawid miał tu mieć główne zdanie, my byliśmy właściwie tylko od opisywania krążków. miło mi, że pierwsze miejsce wypadło na ten opisany przeze mnie :). choć ja na szczyt bym dał Big Boia
    zapraszam też na moje prywatne podsumowanie 2010 na http://chojny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Samemu też bym inaczej ułożył :)

    I jeszcze dzisiaj rano myślałem, że aby nie BB no.1, ale musiałbym się kontaktować z Wami i a nuż bym zbudził któregoś, bo to przed 9 było.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajne podsumowanie, dobry pomysł.
    Szkoda, że tylko jedna recenzja Proksa, to tyle jeśli chodzi o polaczkowe narzekanie. Propsy!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dawid, czyli ta lista składa się tylko i wyłącznie ze stricte rapowych albumów i nie ma na niej krążków inspirowanych innym nurtem? Jak np. Plan B zapowiada (o ile dobrze pamiętam jakiś jego wywiad) że jego następna płyta będzie bardziej rapowa i będzie tam podśpiewywać to już nie rap, tylko soul, czy rnb?

    OdpowiedzUsuń
  21. Kadłub dobrze pisze, "und so weiter" nie "und zu weiter". Poprawcie.

    Parę płyt z tego rankingu czeka u mnie na sprawdzenie. Z tej "10" znam tylko płyty Kno i Kanye Westa. Dobre są, niewątpliwie. ;) Swoją drogą, coś w tym musi być, skoro płyta Westa w bardzo wielu rankingach zajmuje tak wysokie miejsca, nie tylko tych skupiających się na rapie. Chojny ma więc chyba rację.

    OdpowiedzUsuń
  22. A oprócz Foreign Exchange są tam pozycje nie stricte rapowe? Taki Legend z Rootsami ma mnóstwo rapu, nawet jeśli tylko się patrzy na tracklistę.

    No i co ma najnowszy album Plan B do hh, skoro go tam najzwyczajniej w świecie nie ma? Mam się sugerować tym, że poprzednik - Who Needs Action When You Got Words - był czystym rapem?

    OdpowiedzUsuń
  23. Pomyślałem, że skoro na liście są wspomniani FE, Legend z Rootsami czy chociażby Jneiro Jarel (które chyba czerpie z innych gatunków?) to braliście pod uwagę albumy trochę "okołorapowe".
    Ale nie ma się co spinać.

    OdpowiedzUsuń
  24. @No nie wiem, za bardzo nie czytałem recenzji Big Boia (zazwyczaj nie lubię robić sobie opinii o czymś czego jeszcze nie usłyszałem), ani nie buszuję w tematach o jego płycie, więc może coś przeoczyłem. Fakt faktem, że widziałem jak parę osób wypisywało ten numer jako jeden ze swoich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  25. To w takim razie zostaje tylko z 10 płyt, bo większość jest oparta na samplach z innych gatunków bądź też są na elektronicznych i syntetycznych beatach.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czyli jednak spina i mentorstwo w stylu "tylko ja mam rację i monopol na wiedzę".

    OdpowiedzUsuń
  27. "Szkoda, że tylko jedna recenzja Proksa, to tyle jeśli chodzi o polaczkowe narzekanie." Proks nawet dzisiaj siedzi za biurkiem w pracy więc cieszę się że chociaż tyle udało mi się dorzucić od siebie :)

    właśnie przeglądam ranking rolling stone i jestem przerażony. drake na 7 o_O a przecież to nie jest hh ranking tylko ogólny! traaaagedyyy!

    OdpowiedzUsuń
  28. @Straho:

    Nie, sama prawda, bo nie wyobrażam sobie, żeby na blogu, którego założeniem jest promowanie rapu, znalazł się Aloe Blacc czy Plan B. U Chojnego i Calaka mogą być (i pewno są).

    A jak ktoś zaraz wspomni o Jarelu, to odsyłam do tekstu Calaka.

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytałem tekst Calaka tu i reckę na onecie. Wychodzę też z założenia, by nie szufladkować muzyki, dlatego zapytałem. ZAPYTAŁEM, czy braliście pod uwagę, a nie napisałem z wyrzutami dlaczego tego nie ma. Zwykła ciekawość, bo sam pisałeś, że nie ograniczasz się teraz tak bardzo do rapu, jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  30. Oczywiście, że się nie ograniczam, ale z racji tego, że prowadzę takiego bloga, a nie innego, to najzwyczajniej w świecie takich pozycji tu nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  31. @ kadłub:
    literówki się każdemu zdarzają - ale i tak dzięki za czujność :)

    @ wszyscy:
    TO JEST BLOG O RAPIE - O EMANCIPATORZE TO JA MOGĘ PISAĆ U SIBIE! a btw - "Safe In The Steep Cliffs" to niezła płyta, ale były w tym roku lepsze, bardziej godne odnotowania.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ciekawe podsumowanie, zdziwiło mnie trochę, że Pilot talk 2 jest dosyć powszechnie uważane za lepsze od 1. Zapraszam na alternatywny pozycyjnie skromniejszy ranking http://dopeandsnacks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. @ Dawid
    ''...Emancipator - potwierdza się tylko opinia, jaki jest polski słuchacz i co on wie o muzyce (chociaż Ty Kadłub powinieneś wiedzieć, że Emancipator z hh ma mało wspólnego)...'' Wiem to doskonale, ale skoro daliście w podsumowaniu Foreign Exchange, o którym sami mówicie, że z czystym hh ma również niewiele wspólnego to ja idąc tym tokiem myślenia wspomniałem o Emancipatorze. Zresztą mam wrażenie, że ta płyta została najbardziej doceniona właśnie w kręgach słuchaczy hh.

    @ Proks
    ''ani ostrego ani hocus pocus nie brakuje - brak im siły w porównaniu do reszty zestawienia''
    Co do Ostrego to powiem tylko tyle, że ja śmiało bym go tutaj dał np. zamiast POE. Z tego co widzę to nikt tu za nim specjalnie nie przepada, więc POE zamyka ranking chyba tylko ze względu na bity Emade. Jeśli chodzi o Hocus Pocus to jestem w stanie zrozumieć pominięcie ich ze względu na barierę językową. Ale nie przekonuję mnie stwierdzenie, że
    ''16 Pieces'' brakuje siły w porównaniu do reszty płyt zestawienia. Chyba sam przyznasz, że np. takie zamulone ''Fornever'' lub producencki niewypał ''24 Hour Karate School'' Ski Beatza nie mają szans w porównaniu z Hocus Pocus???

    ''statik powoli nudny i wtórny się staje - poziom niewiele wyższy od zeszłorocznego hondy''
    Zeby każdy trzaskał tak dobre wtórne bity to by było pięknie. Zgodzę się z tym, że Statik jest już jak taśma produkcyjna i wszędzie go pełno, połowa sceny stoi w kolejce po jego instrumentale. Ale co z tego skoro ciągle jego bity mają moc? ''100 Proof (The Hangover)'' moim zdaniem jest najsłabszym z jego dotychczasowych long pleyów, ale do badziewiastego poziomu zeszłorocznego Hondy daleko mu jak Lechowi Poznań do Barcelony, i nie mam tu na myśli ilości kilometrów. Najlepiej podsumował to Pogo w swoim Top10 stycznia, cytuję '' Kilka prostych pytań i odpowiedzi bardzo dobrze oddaje to, co tym razem prezentuje nam Statik Selektah. Czy to coś świeżego? Nie. Czy spodziewałeś się, że będzie inaczej? Nie. Czy powiesz, że to jest słabe? Nie!''

    @ chojny
    ''@"Ta płyta powinna się nazywać Kanye + ludzie, którzy odjebali za niego większość pracy"
    ale o co chodzi? oceniamy procentowe wkłady artystów w ich produkcje, czy jakość produktu końcowego? ta jest wysoka, każdy track na niej wyjątkowy i zapadający w pamięć, w przeciwieństwie do np. 30-40 takich samych na jednym albumie ostrego.''
    Oczywiście jakość produktu końcowego. Ale coś mi się wydaję, że ten produktu nie byłby tak niby dobry jeśli West nie otoczył by się przy jego realizacji armią pomagierów. Więc chodzi o to, że jego procentowy udział w tym całym przedsięwzięciu jest zapewne sporo niższy niż wszyscy zakładają. Zresztą tak jak już mówiłem, ''MBDTF'' nie jest dla mnie krążkiem nawet około rapowym.

    OdpowiedzUsuń
  34. Dawid, nie rozumiem, czego się spierasz ze Strahem. On ma rację. Gdzie FE do hip-hopu? Jneiro to też bardzo odważne posunięcie, "Wake Up" to zdecydowanie nie rapowa płyta. Nic dziwnego, że pojawiają się pytania "dlaczego są ci, a tamtych nie ma?" Ale Twoje zabawki, Twoja piaskownica. Piąteczka:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Hmm nie będę pisał długich komentarzy odwołujących się do całości, bo nie mam teraz czasu, może później przeanalizuje całą listę, ogólnie dzięki za zestawienie, jest co nadrabiać.

    No czytając już niektóre komentarze, no ciekaw jestem czemu nie ma tego Hocus Pocus? Lite wspominał, że Dawid nie lubi, ale czy Dawid powinien mieć taką siłę - nie lubię, nie ma? Może to, że jest nie jako hostem tego zestawienia... W każdym bądź razie wg mnie powinno znaleźć się w TOP50(50).
    CU!

    OdpowiedzUsuń
  36. rudeboy, umbrella >>All of the Lights

    OdpowiedzUsuń
  37. gdzie atmosphere albo 1982?

    OdpowiedzUsuń
  38. szczerze mówiąc tamte podsumowania mi się bardziej podobały ...

    OdpowiedzUsuń
  39. Damu the Fudgemunk słuchałem gościa wczoraj i dziś zajebiste bity trochę takie pete rockowe dobry ziom

    OdpowiedzUsuń
  40. http://elhuana.bandcamp.com/
    polecam

    OdpowiedzUsuń
  41. Chiddy Bang przegapione czy pominięte?

    OdpowiedzUsuń
  42. A słyszał ktoś Mikkey Halsted "The Dark Room"?
    Widziałem teledysk do kawałka FNB z Freddiem Gibbsem i jestem pod wrażeniem, ale albumu za nic nie mogę znaleźć...

    OdpowiedzUsuń
  43. W sprawie tych kontrowersji z Emancipatorem - sami daliście powód umieszczając w zestawieniu albumy instrumentalne (Damu) nie mówiąc już o FE które z rapem nie ma już praktycznie nic wspólnego.
    Zapomnieliście (lub celowo pominęliście, nie wnikam) o kilku naprawdę dobrych albumach. Najbardizej mi brakuje Freewaye'a i Jake One'a, Hocus Pocus i Trek Life'a (wymienił je Kadłub, zresztą zgadzam się z tym co pisze) a oprócz nich warto też pamiętać o:
    - Dessa - A badly broken code;
    - FM Grimm - You Only Live Twice
    - Copywrite - The Life and times of peter nelson
    - Homeboy Sandman - The Good Sun
    - Das Racist - Sit down man
    Może nie są to albumy na pierwszą 10tkę (choć wasza jest dla mnie kontrowersyjna) ale w 50ce powinny się zmieścić zdecydowanie. Tyle od anonima. Dziękuję za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  44. nie ktoś wrzuci supply for demand na serwer ,żadnych linków raczej juz nie ma . Chyba że są :)
    PS dobre podsumowanie ,szkoda tylko że wilku ze swoim me, myself and I się nie zmieścił, ale to kwestia czasu kiedy zacznie rozwalać juz na skale światową. pozdr

    OdpowiedzUsuń
  45. Kanye na pierwszym? ja pierdole..

    OdpowiedzUsuń
  46. Wiz Khalifa - The Statement --> kto (i gdzie) z naszych rodzimych raperów również użył tego motywu?

    Co tego słucham to próbuje sobie przypomnieć...

    OdpowiedzUsuń