środa, 29 grudnia 2010

Dream team. 2010: 30-21


I tutaj zaczyna się tak naprawdę objawiać potęga rocznika 2010...



30. Rick Ross
Teflon Don
Maybach Music Group



"Fuck 'maintain' boy/ I gotta keep baaalling", te wersy najlepiej opisują nowy CD od Oficera. Choć ucho do bitów i szczęście do hitów już może nie to co kiedyś, to dalej solidna dawka bangerów powinna uszczęśliwić każdego fana cykaczy. Choć Rawse to już nie Bawse, a płyty sprzedają się coraz gorzej, to posłuchaj, choćby dla pięknego wersu Jaya na "Free Mason", choćby dla zaskakująco udanej współpracy Ross - Cee-lo. "Aston Martin Music" rozjaśni ci smutny dzień, nawet jak na co dzień się bujasz 10-letnią Corsą. Polecam. - Sieah

29. Zion I
Atomic Clock
Gold Dust



Atomic Clock to krótki co prawda - bo tylko 40-minutowy - ale za to intensywny przewodnik po nieco odświeżonym stylu duetu. Po poprzednim krążku Zion I skreśliłem już producenta Amp Live’a. Byłem przekonany, że pójdzie w klimat lekkiego plastiku, że będzie starał ścigać się z tandetnymi trendami. A tu mamy od niego świetne aranże, przestrzenne brzmienie, nowe pomysły i ciąg dalszy znanych już od niego wycieczek etnicznych. Kompozycyjnie doszły do tego wpadające w ucho śpiewane refreny, w niczym niepsujące klimatu i stanowiące w tej skali nowość u Zion I. W sumie to one niosą wybijające się numery jak "The Sealing", "4U" czy moje ulubione "The Sun Came Out". Zumbi to Zumbi, po rapowaniu od kilkunastu lat nie zmieni mu się nagle barwa głosu czy flow, ale potrafi zainteresować. Nie jest to klasyczne Zion I, ale ten eksperyment podoba mi się o wiele bardziej niż The Take Over. - Grabiszczy

28. El Da Sensei/Returners
GT2: Nu World
Asfalt Records



Dobrze, że powstała druga, wspólna płyta tej trójki. Dobrze z kilku powodów. Po pierwsze, potwierdzone zostało to, że El Da Sensei to zawodnik, któremu czegoś specjalnie zarzucić się nie da. Po drugie, Little pokazał, że progres to pojęcie mu znane i przez niego praktykowane (bardzo ciekawe, brudne bity na tej płycie w zestawieniu z funkowymi podkładami na ostatniej płycie Eldoki są tego tylko przykładem). Po trzecie, jeśli miałbym wybrać swoją ulubioną piątkę polskich hip-hopowych DJ-i, z pewnością, na jednym z czołowych miejsc, znalazłby się Chwiał. W zasadzie mogłoby być jeszcze coś po czwarte, po piąte i po szóste, ale Dawid wyznał limit znaków każdej notki. (PS Jakieś minusy? Tak - zupełnie niepasujący do reszty "Good Time", ale to tylko chyba moje zdanie). - Axun

27. Roc Marciano
Marcberg
Fat Beats



Gdy człowiek słucha Marcberg, automatycznie przenosi się do powiedzmy 1995 roku. Są to dość modne kierunki w undergroundowym rapie, dość często się to spotyka u postaci znanych, jak i tych, których mało kto kojarzy. Jak np Roca Marciano.

W przeciwieństwie do większości, koleś brzmi jakby naprawdę został wyjęty sprzed 15 lat. Rapuje szorstko, niezbyt odkrywczo, flow nie powala, ma ciężki głos itd. Wiecie o co chodzi. Taki Ruck (zgadnij kto to?) z czasów Nocturnal (wiem, wiem, to 96 jest) albo GZA. Jakby tego było mało, to jest całkiem niezłym producentem i naprawdę udaje mu się znakomicie odtworzyć klimat tamtych czasów. Gdyby ktoś nie wiedział, że Marcberg jest tegorocznym wydawnictwem, to spokojnie by powiedział, że mamy do czynienia z jakąś "starocią". Ja to kupuję w całości, a sam Marciano kreuje się na jedną z najbardziej uniwersalnych postaci AD 2010. Gratuluję. BTW spójrzcie na okładkę - on jest z tamtej ery, nie ma opcji. - Dawid

26. Jneiro Jarel
Fauna
Kindred Spirits



Średnio mnie obchodzi, czy to jeszcze jakkolwiek hip-hop, czy już tylko elektronika albo nowe brzmienia. Whatever, zwał jak zwał. Muzyka to na szczęście dużo więcej niż sztywna szufladka, do której wkładamy coś bo nam pasuje, albo nie pasuje. A mi na Faunie podoba się i pasuje prawie wszystko. Misternie pozlepiane z pojedynczych dźwięków bity, oryginalne dźwięki z Brazylii, kosmiczna otoczka. Jneiro tym razem nie rapuje, nie zaprosił żadnych gości, za to dał upust swojej fascynacji brazylijską naturą. Odpłynął, a ja razem z nim. - Calak

25. Hezekiah
Conscious Porn
Soulspazm Records



Hezekiaha poznałem dość niedawno. Jakoś nigdy nie miałem chęci zapoznać się z jego twórczością. Był to błąd, ponieważ Hurry Up & Wait jest jedną z najciekawszych poznanych przeze mnie rzeczy w ostatnim czasie. Drugi album - I Predict a Riot - już mnie tak nie wciągnął, ale nie zmieniło to moich wielkich oczekiwań co do Conscious Porn. Warto było czekać.

Trzeci album człowieka z Philly jest mieszanką dwóch jego poprzednich dokonań, z tą różnicą, że poziomem jest mu ciut bliżej do debiutu. Produkcyjnie bardzo, bardzo dobrze, niewiele gorzej z samym rapem (i śpiewem) - jest dobrze, ale w tej materii po pomoc zwrócił się do Taliba Kweliego, Bahamadii oraz Raheema DeVaughna i Aarona Livingstona. Są to postacie uznane i z reguły gwarantujące wysoki poziom, więc można powiedzieć, że Hezekiah jest dobrze wspomagany. Nie jest odkrywczym i porywającym MC, ale wystarczająco dobrym, żeby zainteresować słuchacza.

Co jest tak naprawdę najważniejsze w tej produkcji? Może to głupie, ale to, że po prostu jest. Znakomicie się tego słucha, znakomicie wprowadza w odpowiedni nastrój i jest znakomicie wyprodukowana. - Dawid


24. Drake
Thank Me Later
Young Money



Na początku byłem zawiedziony, z czasem coraz bardziej się przekonywałem, koniec końców na maksa polubiłem. Wyjąwszy 2-3 smęty w stylu plastikowego, płaskiego R&B, można łykać w całości. Przede wszystkim ze względu na teksty (szczerość! otwartość!), potem ze względu na gości (Jay-Z! Alicia Keys! Nicki Minaj! Lil Wayne!), a na końcu na bity (Noah "40" Shebib! Kanye z No I.D. i Bhaskerem!). Trzeba się do tej płyty przekonać i w żadnym wypadku nie podchodzić do niej jako do hip-hopu. Bo umówmy się - hip-hop w klasycznym rozumieniu to po prostu nie jest. Raczej fajna hybryda obrzydliwie komercyjnego R&B i mainstreamowego rapu. Obrzydliwie fajna i wciągająca hybryda, tak dodam na koniec. - Calak

23. B.Dolan
Fallen House, Sunken City
Strange Famous Records



1. Koleś zawsze mi się kojarzył z Bobem Dylanem. Serio. Ta ksywa, wrr...
2. Bob Dylan jak Bob Dylan, ksywka dużo robi zamieszania, ale Marvin Gaye?! Tak, skojarzenia z jednym z najlepszym lirycznie kawałków tego roku - "Marvin".
3. Świetnym producentem jest Alias, ale to nie on gra tutaj pierwsze skrzypce.
4. B.Dolan - czołówka raperów roku. Bardzo dobre koncepty, mocne linijki: "Now watch their snake eyes / Awake in surprise as they die / Cut out the heart and burn it at the graveside / Say goodbye".
5. Dlaczego Fallen House, Sunken City jest tak pomijane i niedocenione? Nie wiem, naprawdę. - Dawid


22. Eminem
Recovery
Aftermath



"Drogi Macieju,

Śledzę twoje wpisy na blogach, forach, szacunek jest grany, ale z drugiej strony to czuję pewne zażenowanie. Doszły mnie słuchy, że w podsumowaniu roku 2010 na blogu raporthh zamierzać napisać o ostatnim albumie Eminema. Przecież Recovery to straszne gówno! Fajnie tam Em nawija, OK, ale na czym? Na marnych, poprockowych bitach, które pasują co najwyżej do pioseneczek Rihanny. I to też jest żenua, że jedynymi featuringami są tutaj właśnie Rihanna, Pink, wytatuowana małpa z dredami i jakiś Kobe (szkoda że nie Bryant :/). Mógłby mieć na każdego na płycie (np Evidence'a <3<3<3), a zaprasza takie coś. Do tego te straszne single - jeden na cykaczu z Fruity Loopsa, a drugi leci na kilku stacjach radiowych naraz! Nawet na Zetce, która mi się zupełnym przypadkiem włączyła w samochodzie! Czuję się zdradzony przez Slima, to skandal, że marnujecie miejsce w rankingu na takie coś :(. W ogóle najlepiej poproś resztę ekipy, by zamiast o tych komercyjnych śmieciach, napisali np o połowie Medicine Showów Madliba, bo to tam czuć miłość do hip hopu i zaangażowanie w tą piękną muzykę.


Drogi czytelniku,

Po pierwsze w takich podsumowaniach roku nie można zapomnieć o premierze albumu kogoś takiego jak Eminem, starczy spojrzeć na wyniki sprzedaży krążka. Wiem, że dla Ciebie waga tego argumentu dąży do zera, ale chciałbym zauważyć, że umiejętność sprzedaży swojej muzyki, podążania za trendami to też talent. Marshall trzeźwym (w końcu) umysłem obserwuje co się dzieje na scenie, którzy producenci są hot or not, w jakiej konwencji robi się hip hop i dzięki temu udaje mu się ponad 10 lat być na szczycie. Dotychczas potrafili to zrobić tylko LL Cool J i Jay-Z (ewentualnie Snoop, ale on miał za dużo słabych epizodów). Po drugie widzę, że większą uwagę przykuwasz do oprawy muzycznej, otoczki całej, niż do tego co najważniejsze na rapowym albumie - rapu. Rozumiem, bariera językowa, sam często skupiam się na bitach, ale nie w przypadku Eminema. U niego podkłady nigdy pierwszych skrzypiec nie grały, a to co wyprawiał na mikrofonie. A na Recovery jest w formie najlepszej od The Eminem Show - mając w posiadaniu jedno z najlepszych na świecie flow, Slim morduje nas najbezczelniejszymi na scenie przechwałkami, by zaraz zadziwić lirycznym ekshibicjonizmem (szok, że ten człowiek jeszcze miał czym nas zaskoczyć). Po trzecie, wspomnieni przez Ciebie goście, są zupełnie na miejscu. Gdyby wytatuowana małpa miała wszystkie zwrotki takie jak tutaj, sam bym się podpisał pod jego tytułem "second best rapper alive". Numerem jeden jest Shady, Recovery to mocny dowód. Madliba przemilczę. - Chojny

21. Reflection Eternal
Revolutions Per Minute
Blacksmith Records



Balansując pomiędzy mainstreamem i undergroundem duet Kweli - Hi-Tek pokazał się znów z bardzo dobrej strony. Nie wzorowej, bo część bitów to jakiś żart, a i Kweli momentami gubi się w swojej życiowej filozofii, ale sam fakt, że płyta z każdym kolejnym odsłuchem zyskuje na wartości, nie jest bez znaczenia. Oczywiście nie jest to klasyk na miarę debiutu, nie jest to kontrkandydat Big Boia, Westa czy Curren$y'ego do albumu roku, ale większych pretensji do RE nie mam. - Calak

23 komentarze:

  1. Ja trochę jestem zwiedziony RE - tzn fajnie się słucha itd z tym że Kweli pierwszym Reflection i Quality zmienił moje postrzeganie rapu jak i całej muzyki więc taka TYLKO dobra płyta boli odrobinę. Co nie znaczy że nie ma tam petard.
    Eminem mnie kompletnie nie rusza. Nadal pierwsze dwie, może trzy płyty plus devils night były słuchalne. reszta - nie. recovery średnie jak dla mnie i nie czuje tego mocarnego flow o którym wszyscy piszą

    OdpowiedzUsuń
  2. Rick Ross ''Teflon Don''
    ''Pieprzyć prawdę/jestem zawziętym kłamcą!'' te wersy najlepiej opisują byłego klawisza a.k.a. wyprę się kurwa wszystkiego! Od lat ignoruję komercyjne gnidy jego pokroju, a zdanie takie jak ''to dalej solidna dawka bangerów, powinna uszczęśliwić każdego fana cykaczy'' tylko utwierdza mnie w tym, że robię dobrze ignorując to towarzystwo wzajemnej adoracji.

    Zion I ''Atomic Clock''
    Ja Zion I skreśliłem wcześniej niż po poprzednim krążku. To co ta dwójka zaczęła serwować stało się dla mnie najzwyczajniej w świecie asłuchalne. Z dwóch krążków jakie nagrał w tym roku Zumbi bliższe mi jest The Burnerz z producentem The ARE. A Amp Live w 2010 wydał jeszcze ''Murder At The Discotech'' (słyszał ktoś?) określane jako ''następna generacja elektrofunku'', dla mnie równie toporne jak atomowy zegar.

    El Da Sensei & The Returners ''GT2: Nu World''
    O tym albumie już zostało powiedziane chyba wszystko, więc nie będę się niepotrzebnie produkował. Powiem tylko tyle, że ja bym go umieścił wyżej niż w trzeciej dyszce.

    Roc Marciano ''Marcberg''
    Szczerze mówiąc to nie podzielam ogólnego zachwytu nad tą płytą. OK, album jest jakby wyjęty z '95, a nawet wcześniej. Tylko problem z nim polega na tym, że jest okropnie nudny, tak jak ta płyta to jeszcze chyba tylko Kaczor w tym roku mnie zamulił równie mocno i skutecznie. Bity bezczelnie klepane na jedno kopyto, a Marciano ''rapuje szorstko, niezbyt odkrywczo, flow nie powala, ma ciężki głos itd.'' Gdyby ten album ujrzał światło dzienne te kilkanaście lat temu to moim zdaniem przepadł by bez wieści, a dzisiaj wszyscy się nad nim spuszczają jak to on pięknie nie nawiązuje do starych dobrych czasów. Bez jaj! W tamtych latach wychodziły takie płyciwa, że Marcberg brzmi przy nich jak demo.

    Hezekiah ''Conscious Porn''
    ''Co jest tak naprawdę najważniejsze w tej produkcji? Może to głupie, ale to, że po prostu jest.'' No to jest trochę głupie mówić o płycie, że jest dobra bo jest. Zupełnie jakby jej autor zrobił nam wielką łaskę, tym że wogóle miał kaprys ją nagrać. Osobiście wolę wcześniejsze dokonania Hezekiah, ta płyta jakoś mnie nie wciągnęła.

    Drake ''Thank Me Later''
    ''...hybryda obrzydliwie komercyjnego R&B i mainstreamowego rapu.'' Dobrze, że nawet nie sprawdzałem i nie marnowałem na to czasu. Dzięki Calak za potwierdzenie moich przypuszczeń.

    B.Dolan ''Fallen House, Sunken City''
    Przesłuchałem chyba tylko z obowiązku i podjarki nie ma. A może się wkręca dopiero po kilku odsłuchach? Co? Warto do tego wrócić?

    Eminem ''Recovery''
    Dzięki Ci Boże, że ta płyta nie jest w pierwszej dyszce...

    Reflection Eternal ''Revolutions Per Minute''
    W końcu ktoś powiedział prawdę o tej płycie! Jak przeczytałem jej recenzje na Popkillerze to się prawie porzygałem, tak ją przesłodzili...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie rozumiem narzekania na RE - Bardzo fajny album, miejsce nie za dalekie nie za bliskie - takie w sam raz.

    Widzę, że będę miał fajne zadanie na nowy rok, ogarnięcie wszystkich najważniejszych albumów z 2010, w końcu trzeba zacząć być na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podzielając zdanie Kadłuba to cieszę się również, że "Recovery" nie jest w pierwszej dziesiątce, baa, pierwszej piątce nawet. Zgodzę się, że umiejętność sprzedaży swojej muzyki to również talent ale czy akurat ten talent powinien być na pierwszym miejscu w muzyce jaką jest hip hop?? Ponadto padło stwierdzenie, że Shady "trzeźwym (w końcu) umysłem obserwuje co się dzieje na scenie" - może i obserwuje ale trafił na okres, w którym ci rzekomi "hot" producenci mają raczej zniżkę formy twórczej niż wyżyny. W skrajnej opcji wolałbym jednak, aby Eminem pozostał w stanie mniej świadomym:) (BTW zupełnie nie rozumiem całego tego zamieszania wokół Boi-1da`y czy Alex Da Kida - a ci Panowie wcale nie są tak dobrzy producencko, na jakich się ich kreuje). Wracając do Marshalla to całość jego ostatniego albumu najtrafniej ocenił chyba FlintStone w recenzji dla Interii (http://muzyka.interia.pl/szukaj/news/tak-dobry-ze-az-zly,1527058). Podpisuję się pod wszystkim co on tam wyraził. Jeśli chodzi o Rick Rossa i brzmienia typowo south`owe to szczerze za nimi nie przepadałem. Zmieniło się to odrobinę w sierpniu kiedy zupełnie spontanicznie i z ciekawości wynikłej nakręcaniem hype`u na pewne postaci amerykańskiej sceny:) przesłuchałem "Teflon Don" i "Trill O.G.". Było to spowodowane może taką, a nie inną porą roku ale "Teflon Don" niesamowicie mi się wkręcił. Zgodzę się, że Rozey ma kapitalną zdolność doboru bitów pod swoje rapowanie ale już mniej podzielam pogląd, że na tym albumie "ucho do bitów i szczęście do hitów już może nie to co kiedyś". Przesłuchałem resztę jego dyskografii i obok tego krążka tylko "Port of Miami" mi się spodobał. Ma też zdolność do "wybierania" sobie gości pod featuringi, gdzie obok najgorętszych w branży usłyszymy Erykah Badu, Raphaela Saadiqa, Cee-Lo (choć on obecnie też ma swoje 5 minut i dobrze) czy choćby wcześniej Johna Legenda. Roc Marciano - wolałbym nową płytę The UN na bitach Preemo czy Large Pro - ale ocenia się to co się ma. I jest bardzo dobrze. Roc rzeczywiście zamula ale nie czyniłbym z tego jakiejś wielkiej wady tego krążka, gdyż robi to na bardzo dobrych podkładach swojego autorstwa (choć wyobraziłem sobie jak na bitach np. do "It`s A Crime", "Snow", czy "Hide My Teras" zabrzmiałby Ghostface...moc!!!). Drake - zupełnie mi nie odpowiada, rap momentami bardzo ok ale wszystko niszczy tym, że po prostu nie potrafi śpiewać lub "śpiewa" na...hmm...totalnie popową nutę - period. Jedyne kawałki w tym roku, w jakich mogę znieść jego gościnny udział to "Put It Down", "Poppin` Bottles" i "Aston Martin Music". Reflection Eternal...czekam z niecierpliwością na "Gutter Rainbows.:) Reszta do odsłuchu choć najbardziej zaciekawili mnie Hezekiah i Jneiro Jarel

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze ze em poza 10-tka

    OdpowiedzUsuń
  6. "Średnio mnie obchodzi, czy to jeszcze jakkolwiek hip-hop, czy już tylko elektronika albo nowe brzmienia. Whatever, zwał jak zwał."
    ah ten musi to wszędzie podkreślać i na siłę wypisywać ,że muzyka to nie tylko rap Ahh jakby nikt o tym nie wiedział:D

    dużo pozycji których nie znam narazie ja bym drake w ogóle tu nie dawał ale jescze przed nami najlepsze płyty czyli sage francis ,kno ,kanye west na pierwszym i pewnie big boi na 3 a na drugim też się domyslam:D ;> :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze bardziej mi się podobały podsumowania z lat poprzednich. 1. Big Boi, 2. The Roots, 3. Kanye tak widziałbym podium, ale znając życie Kanye wygra :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejnosc ukladal gospodarz, czy wszyscy autorzy? Czy moze wspolnie ale decydujacy byl glos gospodarza?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nadal uważam Recovery za moje top10, ale nieważne, bo to moje top 10 :).

    Teflon Don świetnie wyprodukowana płyta z dobrymi gośćmi, miejsce ok.

    Bardzo mi się podoba album GT2: Nu World, The Returners odwalili kawał dobrej roboty.

    Roc Marciano, długo przekonywałem się do jego albumu, w końcu mi się udało. Z Drakiem było jeszcze ciężej i skończyło się tak jak Calak opisał. CO do RE to także się w 100% zgadzam.
    Reszte muszę sprawdzić bo albo są na dysku albo nie wiedziałem o ich istnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. dobrze ze eminem zostaal wyjebany poza 20, szkoda ze nie poza 30

    OdpowiedzUsuń
  11. komentarze poniżej poziomu. tak sprzedaż liczy się w hh. po kiego nagrać gówno którego nikt ni przesłucha? będzie źle, że Eminem nagrał najlepiej sprzedającą się płytę roku i pokazał takie umiejętności, że większość sceny nie zbliży się do niego nawet za 10 lat. lepiej wychwalać przeciętniaka z jednosylabowymi rymami i tekstami bez żadnego sensu. Jeśli o to chodzi w hh, żeby być przeciętniakiem gdzieś w środku tabeli to panowie/panie, nie wiecie co to są ambicje...

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie bo eminem tymi swoimi eyerhymes pokazal co to technika. Ciezko mi to ocenic bo realizator zjebal i włączał akurat kiedy eminem darł jape a nie rapował. Jak nie będzie płyty KNO to więcej tu nie wchodze :D

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Anonimowy z 30 grudnia 2010 08:01

    Będzie źle, że Eminem nagrał najlepiej sprzedającą się płytę roku, którą zapewne w 50 % kupili słuchacze muzyki na co dzień niezwiązanej z hip hopem, dla chwytliwych melodii i śpiewanych refrenów, zupełnie nie zważając na umiejętności gospodarza ale dlatego, że Rihanna pojawiła się w refrenie. Jak pokazuje przykład Big Boia czy chociażby The Roots można sprzedawać wiele robiąc swoje od lat i nie patrząc na to, co obecnie modne, kto jest "gorący", a kto nie. Na koniec (bo to mam wrażenie odnosi się do mojego posta z 29 grudnia 13:35) - komentarze są od tego aby z nimi polemizować, a nie na wstępie zarzucać ich autorom, że są poniżej poziomu, jeśli nie zrozumiało się do końca czyjejś opinii...

    OdpowiedzUsuń
  14. OK, toteż polemizuje. porównaj proszę ile sprzedali the roots i big boi, a ile em. robią swoje, chwała im za to, big boi świetny, ale em też robi swoje. nie zapomniał co w hh jest ważne. mało tego dorósł. Dlaczego nie można zrobić czegoś co jest gorące i modne i jeszcze ma trochę sensu. I co z tego, że kupią to osoby, które nie mają nic wspólnego z hip-hopem? Czy to takie złe, że trafi to do większej ilości osób. A ile osób nie związanych z hip-hopem jarało się hey-ya, albo roses outkast? i ta płyta jak się sprzedała. i powiedz mi, że big boi nie ma śpiewanych refrenów. Mało tego keri hilson jest na klipie shutterbugg. wkurza mnie, że jest argumentem przeciwko, że ktoś sprzedaje dużo płyt. to chcesz mi powiedzieć, że słuchasz kawałków, które absolutnie nie są chwytliwe? tzn nie podobają Ci się? skoro Cię nie chwytają to znaczy, że słuchasz czegoś co Ci się nie podoba? A jaślibyś pomyślał chwile o czym jest kawałek "love the way you lie" to wiedziałbyś dlaczego właśnie tam rihanna się znalazła i może ma to jakiś głębszy sens (toksyczny związek, chris "skurwiel" brown, przemoc, pomyśl). To jest zajebiście przemyślana płyta.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdybym ja sam miał robić listę, Em nie znalazł by się na pewno w pierwszej 40.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ty chyba nigdy nie przepadałeś za nim co nie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Raperem jest mega, ale beaty na tej płycie są fatalne. Tekstowo itp. jest absolutna czołówka, muzycznie też, ale od końca.

    Fakt, fanem nie byłem i nie będę, ale cenię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Absolutnie nie wysuwam argumentu przeciwko Eminemowi, że sprzedał miliony sztuk ostatniego albumu, a więc z góry jest przeze mnie skreślony czy coś podobnego. Gdyby tak było jak mi zarzucasz (hejtowanie kogoś za sprzedaż płyt, chwytliwe refreny, itp.) to w pierwszym moim komentarzu do tej 10-tki nie ujrzałbyś Ricka Rossa czy Buna-B, którzy może nie sprzedają tyle, ile Slim Shady (i nigdy tyle nie sprzedadzą choćby razem wzięci:)) ale swoje zarabiają i trudno ich posądzać o tworzenie kawałków dla introwertycznych słuchaczy z zamiłowaniem do nie-chwytliwych melodii:)Obie płyty mi się bardzo podobały. Anyway, jest różnica w tworzeniu "przebojowych" kawałków, gdy albo ktoś trendy kreuje i hity wychodzą mu ot tak po prostu, bez żadnych większych zamierzeń (np. jeśli chodzi o wspomniane przez Ciebie Outkast i kawałki "Hey Ya" czy "Roses", które, możesz się zgadzać lub nie, były poniekąd furtką dla np. muzycznych odjazdów Cee-Lo czy to jako Gnarls Barkley czy solo, lub innych raperów) lub też rzeczywiście ma tak niesamowite wyczucie rynku, gustów słuchaczy, mody na charakterystyczne brzmienia, że na tej bazie buduje coś swojego - megaprzebojowego - co nie jest jednak tandetnym schlebianiem gustom masowej publiczności, a jest tak samo entuzjastycznie przez tą publiczność przyjmowane. I to jest w zasadzie clue mojego komentarza, bo może niedostatecznie precyzyjnie się wyraziłem. Uważam, że "Recovery" jest bardzo hitowe, Rihanna nie znalazła się w kawałku "Love The Way You Lie" przypadkowo, album nie został nagrany przypadkowo, Marshall dojrzał, co widać w jego tekstach, nadal nawija wybornie (czego dowodem są dwa kawałki...z iTunes`owej wersji albumu - chodzi mi o "Ridaz" na bicie Dre`a i wspólny utwór ze Slaughterhouse). Mój problem z tą płytą jest taki, że ja słyszę, że ona została nagrana wyłącznie po to, aby się sprzedać (co jak stwierdziłem mi nie przeszkadza)lecz w najmniej wyrafinowanej formie, spowodowanej dodatkowo utratą słuchu wszystkich(!!)producentów, z czego finalnie wyszła muzyczna cepeliada, gdzie ja zamiast po raz kolejny wsłuchiwać się TYLKO i wyłącznie w kunszt tworzenia rymów Eminema i podziwiać jego teksty, muszę męczyć się z "przebojowością" i wszelkimi jej nietrafionymi składnikami tworzącymi "Recovery". Dorosnąć to widocznie dla Shady`ego wymówka, dzięki której może nagrywać coraz naiwniejsze kawałki z banalną muzyką, byle tylko starzy fani się nie odwrócili bo jakoś trzeba usprawiedliwić ten obrót o 360 stopni. Nie jestem hejterem Eminema (czy innych raperów sprzedających miliony albumów)z zasady (mam w domu wszystkie jego płyty oprócz...) lecz "Recovery" to dla mnie jedna z artystycznych porażek w mainstreamowym hip hopie tego roku i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  19. "U niego [Eminema] podkłady nigdy pierwszych skrzypiec nie grały, a to co wyprawiał na mikrofonie."

    To w takim razie może niech startuje w wieczorkach poetyckich - tam w akompaniamencie harfy, lutni czy gitary akustycznej będzie najbardziej wyrażał siebie. To jest jakiś absurdalny argument przychylny tej płycie - pomimo iż w rapie liczy się treść to forma również ma swoje znaczenie, baaa, skoro mówimy, że w dzisiejszych czasach producenci nierzadko przesłaniają swoimi umiejętnościami czy podciągają MC`s i wartość ich wydawnictw to dlaczego nie stosuje się tego w drugą stronę?? O tekstach i skillsach Ema mówi się, że zawsze świetne ale po raz kolejny "u niego podkłady pierwszych skrzypiec nie grały...", czyli po raz kolejny są słabe i do dupy!! Do czasu, gdy mc`s będą nagrywać wyłącznie a cappela lub do dźwięków harfy, lutni i gitary akustycznej pozostawmy ocenie formę i treść jako całość, a jeśli tak jest, to nie dziwcie się niektórzy komentatorzy tego blogu czemu Eminem jest dopiero w trzeciej 10-tce tego podsumowania.

    OdpowiedzUsuń
  20. ja sie dziwie ze on w ogole tutaj sie znalazl, a jak Ty sadzisz inaczej znaczy ze malo plyt przesluchales, albo sluchasz tylko zjebanych plyt na poziomie recovery. Takie mainstreamowe parowy powinno sie ugotowac
    O zesz Ty, przeciez to kurwa uszy kaleczy

    OdpowiedzUsuń
  21. dzieki bo to asluchalna plyta dla mnie juz drumy sa konkretniejsze "choc dusze mam czarna jak skora Flavora" a koles ktory slucha eminema moze powiedziec np. ze to drumow nie da sie sluchac. w kazdej muzyce znajdzie sie cos dobrego i nie mam czasu na badziewia dlatego recovery nawet do konca nie przesluchalem, bo wole jak teraz katowac cos konkretniejszego w tej chwili na pelnej pizdzie popijajac juz Tullamore Dew ;) jedziemy z tym gownem http://www.youtube.com/watch?v=H1N1JDitVA8

    OdpowiedzUsuń
  22. albo tym http://www.youtube.com/watch?v=etnsndryvNo
    dobry dubstep tez wole sprawdzac niz hh z radia
    http://www.youtube.com/watch?v=_2XmLcnYSwQ
    Peace i dzieki za to podsumowanie. Szampanskiej zabawy zycze wszystkim :p

    OdpowiedzUsuń