Prawie im się udało...
20. J-Live
Undivided Attention
Triple Threat Productions
Nazywam Jean-Jacques Cadet. Nie, nie jestem Francuzem. Jestem Amerykaninem, mieszkam w Nowym Jorku. Zwą mnie też Justice Allah, ale wszyscy mówią na mnie najczęściej J-Live. Jestem DJ'em, producentem i przede wszystkim raperem. Mówią że świetnym. Podobno nigdy nie nagrałem słabej płyty. Więcej, jak The Roots nawet przeciętnej. The Best Part uważane jest za klasyk. "Braggin' Writes" musicie znać. Kto nie zna, ten nie hołubi starej szkoły.
W tym roku postanowiłem wydać krótką epkę. Takie tam 7 kawałków, chociaż na winyl wrzucili raptem 6, usuwając "Poetry in Motion" (niedobrze). Nie zmieniłem stylu, cały czas macie trueschool pełną gębą, pisze fajne rymy, nawijam na fajnych podkładach od Korade, Nicolaya, 808 Blake'a i Floyda the Locsmifa. Aaa, "Calculations" zrobiłem ja. Zauważcie, że Holender chyba lubi Beach Boysów, patrz co zrobił na "How I Feel pt. 1". Skubany. A w przyszłym roku dam wszystkim longplay. - Dawid
19. Damu the Fudgemunk
How It Should Sound Volume 1 & 2
Redefinition Records
Waszyngton jest siedliskiem moich dwóch ulubionych producentów obecnych czasów. Zarówno Oddisee jak i Damu the Fudgemunk są ścisłą czołówką na całej scenie. Pewna płyta produkowana w całości przez tego pierwszego była bardzo blisko top50, tak samo jak i jedna z jego epek. Nieważne które, po co mam psuć komuś nerwy? Może kiedyś powiem.
How It Should Sound Volume 1 & 2 musiało się tu znaleźć. Nie było innej opcji. Tak genialne instrumentale, że aż się prosi, żeby rapował do nich jakiś MC. Z drugiej jednak strony, gdyby swoje teksty na takie "You Know Who" - jak dla mnie jeden z największych beatów ostatnich lat - dał jakiś przeciętniak, mielibyśmy zwykłą profanację dzieła Damu. W ten oto sposób otrzymaliśmy wyznacznik tego, jak się powinno produkować dźwięki, a niektóre z nich są naprawdę perfekcyjne. Wielką sprawą jest także to, że nie można się tu nudzić. Przez dwie płyty - nie lada wyczyn. Zdecydowanie najlepszy stricte hip-hopowy instrumentalny album roku. I to jeszcze nie koniec... - Dawid
18. Celph Titled/Buckwild
Nineteen Ninety Now
No Sleep Recordings
Dla każdego słuchacza hip-hopu, który zaczął się tą muzyką interesować jeszcze w latach 90. (i to nie pod sam ich koniec), ten album po prostu musi być wydarzeniem. Serce mocniej bije słysząc genialne bity Buckwilda, głowa jakoś samoistnie się zaczyna poruszać w rytm fantastycznych bębnów, a gdy dostajemy w dodatku masę dobrych zwrotek dobrego rapera, to czego chcieć więcej? Co najwyżej trochę więcej ciekawych historii kosztem zabójczych punchline'ów. Albo jeszcze lepiej połączenia jednego z drugim. Co w niczym nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z pozycją bliską ideału. - Calak
17. K-Rino
Annihilation of the Evil Machine
Black Book International
Legenda rapu z Houston powraca po roku przerwy, by znów zadziwiać storytellingami, konceptami, niesamowitymi punchline'ami, a to wszystko do akompaniamentu mocnych bitów (chciałoby się powiedzieć - w końcu). To jedyny w swoim rodzaju projekt, nie było w 2010 roku wydawnictwa bardziej zróżnicowanego lirycznie, na dodatek na dwóch płytach, bez wypełniacza czy nawet słabszego tracka. Rino zmieni twoje podejście do rapu, ta płyta to podręcznik tego, jak powinien brzmieć dopracowany, podziemny album. - Sieah
16. Ghostface Killah
Apollo Kids
Def Jam
Najnowsza pozycja na liście, która raptem parę dni temu na nią wskoczyła kosztem... Heh, nieważne, ale Apollo Kids musiało się tu znaleźć. Chociażby dlatego, że po skandalicznie złej Wu-Massacre (płyta żart/pomyłka, pozdrowienia dla ludzi nazywających ją klasykiem przed premierą) Ghostface potrafił się podnieść i nagrać świetny uliczny album, prawdopodobnie najlepszy w tej stylistyce w tym roku, a także największe swoje dzieło od Fishscale. Znakomite brudne produkcje od Pete Rocka, Yakuba, Jake One'a i Seana C z LV dopełniają tylko styl, do którego przyzwyczaił nas Starks. Całość jest mocarna, miejscami zahacza o poziom wspomnianego Fishcale, Ironmana i Supreme Clientele. A to znaczy już wiele. - Dawid
15. Smoke DZA
George Kush Da Button
Cinematic Music Group
Gdyby ilość wypalonego zielska stanowiła o sile nagranej płyty, mielibyśmy w Polsce same klasyki. Niestety, tak nie jest. Smoke DZA z ziomalami też takiego nie nagrał, ale razem z nimi kopci aż miło.
O wyczynach Ski z ostatnich 12 miesięcy nie ma nawet co się rozpisywać, bo to klasa sama w sobie. 8 z 13 kawałków należy do niego, a jest to poziom Pilot Talk. Kenny Beats, Big K.R.I.T., G14 i Steve-O Of GFCnewyork zrobili rzeczy w podobnym stylu i tak jak mistrz z Północnej Karoliny idealnie wpasowali się w leniwy i przepalony styl DZA. A jaki jest on sam? Jeszcze bardziej leniwy i spalony od Curren$y'ego oraz Devina razem wziętych, a i z humorem Redmana. Jedna z najsympatyczniejszych płyt tego roku, które się po prostu kocha. Inaczej się nie da. Cytując klasyka z polskich podwórek i wynajętych motorówek - palimy lole. - Dawid
14. Black Milk
Album of the Year
Fat Beats
Trzeba przyznać, że Curtis Cross nie ma od jakiegoś czasu łatwego zadania. Oczekiwania w związku z każdym jego nowym albumem są ogromne, ale trudno się temu dziwić skoro wszystkie jego wydawnictwa podnosiły poprzeczkę coraz wyżej. Black Milk systematycznie robi postępy jako producent, a przy tym podtrzymuje i kontynuuje dalej najlepsze wzorce oraz sławne brzmienie Detroit. Album Of The Year to kolejny krok na przód pod tym względem. Czarne Mleko bawi się się cały czas dźwiękami, próbując łączyć te tradycyjne z bardziej nowoczesnymi. Black Milk nie zapominał też o tym by poczynić postępy w swoim rapie. Chociaż ciągle jest lepszym producentem niż raperem, to na płycie trzyma się solidnie i nie ustępuje w tej materii gościom, których zaprosił na swój krążek. Album Of The Year to płyta doskonale wyprodukowana i nagrana, Curtis nie zawiódł i po raz kolejny dostarczył fanom rapu album, którego słuchanie to czysta przyjemność. Zdecydowanie zaliczyć trzeba to wydawnictwo jako jedno z ważniejszych w tym roku. - Oks
13. The Left
Gas Mask
Mello Music Group
Reset Apollo Browna było z tych "takich se". Szkoda czasu na ciut ponad przeciętne produkcje. O płycie z pewną panią (też z tego roku), też raczej można zapomnieć. Pazur pokazuje dopiero na Gas Mask i jest fantastycznie. W życiu bym się nie spodziewał, że w The Left to produkcja będzie rządzić. Kipiące latami 90., piekielnie mocna perkusja i te smaczki a'la Pete Rock robią wrażenie. DJ Soko jest dobry, Journalist 103 bardzo dobry, a Apollo Brown przerósł samego siebie. Wow. "Welcome new classic"? Któryś z recenzentów z USA się zapędził (nie pamiętam teraz za cholerę źródła), ale jest blisko. Może kiedyś będziemy o tym tak mówić? Powiem szczerze - chciałbym. Radzę poszukać i kupować, bo to może być kiedyś dobrą inwestycją, tylko czy znajdzie się ktoś taki, kto będzie chciał się tego lekką ręką pozbyć? Wątpię. - Dawid
12. The Roots
How I Got Over
Def Jam
Prędzej Aesop Rock zdobędzie platynę za swój następny grafomański album, prędzej Gucci Mane użyje w swoim kawałku ponad dziesięcioliterowego słowa innego niż "Lamborghini", prędzej Madlib posiedzi nad jednym bitem dłużej niż pół godziny, niż The Roots wypadną z formy. Mieli już trochę okazji by nas rozczarować przy zmianach w sładzie, zmianach labeli, a tego nie zrobili. Swoją pozycję w lekko podupadającym Def Jamie ustabilizowali, poradzili sobie na Rising Down bez wiernego basisty Huba, o How I Got Over byłem spokojny. Szczególnie, że promujący krążek tytułowy numer (godny następca "The Seed 2.0" - aż dziwne, że faktycznie się nim nie stał) do tej pory namiętnie katuję, a wydany został na okrągły rok przed premierą całości. Cały album nie jest tak bujający jak singiel, ale podobnie do niego traktuje o moralnym zepsuciu świata i o czającym się za każdym rogiem złu. Nic czego nie wiemy, tutaj nie słyszymy, ale sposób w jaki technicznie i lirycznie Black Thought z przyjaciółmi (Dice Raw, P.O.R.N. Peedi, teraz też Blu, Phonte i nowy narybek - STS) nam tą wiedzę przekazują znów robi wrażenie, choć to trzeci album Korzeni o prawie tym samym. Jest za to łagodniej niż ostatnio, nie usłyszymy mrożących krew w żyłach i mocz w cewkach tekstów o aborcji złego dziecka, a pierdzące basy i inne złowieszcze dźwięki zastąpiły klawisze, skromne aranżacje, bliskie zaginionej trochę soulquarianowej ideologii. Mamy oczywiście też pozytywny akcent - podbudowujące "The Fire" z Johnem Legendem, notabene zwiastujące jego tegoroczny projekt z Rootsami. Również udany, ale nie tak jak How I Got Over. - Chojny
11. Shad
TSOL
Black Box
Może czas na coś z Kanady? Proszę bardzo. Shad. On nie zawodzi. The Old Prince było świetne, aczkolwiek trochę przespane. Obawiam się, że z następcą - TSOL - może być tak samo. Wielka szkoda, bo Kanadyjczyk kenijskiego pochodzenia rapować naprawdę potrafi dobrze, a i ma świetne ucho do beatów. Już otwierające "Intro" powoduje ciarki na plecach, dalej jest jeszcze lepiej. A najlepiej wychodzi, kiedy swoje parę groszy dorzuca sam raper, tworząc klimat, jaki ma mało która płyta ostatniego czasu. Nie sugerowałbym się też nazwiskami tworzącymi album. Oprócz Classifieda nie ma nikogo, kto będzie znany szerszemu gronu. Odrzuca cię coś takiego, bo nie znasz? Nie myśl tak, nie w tym przypadku. Pozycja obowiązkowa. Przepiękne. - Dawid
The Roots na 11. miejscu chyba tylko po to, żeby wzbudzić kontrowersje.
OdpowiedzUsuńNa 12, dlatego że znalazło się 11 lepszych płyt.
OdpowiedzUsuńMiejsce Celpha & Buckwilda oraz Rootsów mocno mnie zdziwiło, ale poczekam do jutra bo jestem bardzo ciekawy pierwszej dychy :D
OdpowiedzUsuń"Pewna płyta produkowana w całości przez tego pierwszego [Oddisee] była bardzo blisko top50, tak samo jak i jedna z jego epek."
OdpowiedzUsuńStawiam na "Travelling Man"...:)
Ghostface - rzeczywiście mocny album, najlepszy od czasów "Fishscale", bardzo dobra produkcja, nieźle dobrani goście (m.in. Black Thought!). Celph & Buckwild - to co uczynił Roc Marc na "Marcbergu" w kwestii klimatu "good ol`days", oni podnieśli do sześcianu i album cieszy japę jak mało co.:) Zaraz ktoś powie, że wystarczy nagrać album odwołujący się brzmieniowo do "złotej ery" hip hopu, aby słyszeć peany na jego cześć...
OdpowiedzUsuńPierwsza uwaga - mnóstwo literówek i sporo błędów...
OdpowiedzUsuńDruga uwaga - z czapy trochę jest ten ranking. I nie chodzi mi o warstwę merytoryczną czy gusta redaktorów. Za dużo tu różnych styli pisania, nie trzyma się to kupy, brakuje ram. Wróć Dawidzie do tworzenia autorskich rankingów, reszta ekipy niech również stworzy self-ranki i będzie możliwość porównania Waszych gustów czy uwag, wyciągnięcia esencji.
A teraz pozwolę sobie na mały fun i poddam pod ocenę moje zdolności profetyczne.
Według mnie pierwsza "10" będzie wyglądała następująco (kolejność alfabetyczna):
Big Boi, Freeway & Jake One, Hocus Pocus, J. Cole, Kayne West, Little Brother, Marco Polo, PackFM, Q-Unique,Zumbi & The Are
Zobaczymy ile się sprawdzi;) Pozro i najlepszego w nowym roku!
Hocus Pocus pewno nie będzie. Bartkos nie lubi, a i było coś mówione, że nic z Francji się nie pojawi. Szkoda.
OdpowiedzUsuńTeż ubolewam nad tym HP. 16 Pieces to świetny album.
OdpowiedzUsuńkurde znowu wiekszosci nie znam;p a jak nie bedzie sage francisa w pierwszej 5 to jestescie matoły oo!!!:D
OdpowiedzUsuńa tak apropo skoro to jest polaczone i polskie i usa rapy to troche przesadziliscie umieszczając tu np stasiaka a innych nie chyba ze odzielnie bedzie pl jeszcze .
OdpowiedzUsuńWątpie by oddzielnie polski rap byl jak jest Stasiak i Eldoka w podsumowaniu. Pierwsze miejsce Ostr, drugie Kanye potem Big Boi.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z emdozetem, The Roots na 11 tylko po to by wzbudzić kontrowersje. Pierwsza piątka to powinna być, jak nie lepiej, podobnie jak Eminem.
OdpowiedzUsuńTak, bo my Doda z Nergalem jesteśmy i zależy nam na wzbudzaniu kontrowersji. Prosze Was...
OdpowiedzUsuńTaki jest wg nas układ i już. Kierowaliśmy się tym, co słyszeliśmy. Sporządzając tę listę ani Dawidowi, ani nikomu z reszty składu, nie wpadł do głowy pomysł: "dam Zeńka na pierwsze, a Johna wywalę na 30 i będą hejty. A jak będą hejty, to będą kontrowersje, a od kontrowersji to już krok od forum na portalu z kreską i sławy".
Sorry, ale ja ręki nie przyłożyłem do kolejności.
OdpowiedzUsuń@Anonim 13:19:
OdpowiedzUsuńNie, zbyt przeciętne to.
@WODZIK:
Skoro jest tyle osób, to musi być tyle styli itp. Każdy z nas pisze inaczej. A moje własne jeszcze będą, spokojnie :)
Powiem Ci, że trafiłeś 2 pozycje. Jeszcze 8 Ci zostało ;)
@Anonim 15:11
Jak może być jeszcze PL, skoro jest tutaj?
@kruk:
Ty jesteś prowokacją? Poważnie pytam.
Czyli Stimulus Package nie będzie nawet w top50? To jest prowokacja
OdpowiedzUsuńStimulus Package sam brałem pod uwagę na samym początku, ze dwa miesiące temu. Każdy później dawał swoje propozycje itd., a o nich nie wspomniał nikt.
OdpowiedzUsuńI prawdę mówiąc naprawdę nie wiem czy to się kwalifikuje w ogóle do podsumowań. Solidny album, ale nic więcej i będzie pamiętany z racji tego, jak został wydany, a nie jaka muzyka się na nim znalazła.
no proszę Was, 50 roku bez Stimulus?!?!? Wiem co trafiłem - Kajniego i Big Boja, kurcze, fakt, reszta listy bo bardziej moje wishful thinking.
OdpowiedzUsuńTo może w 1o będą:AG?, Blacastan?, Debaser?, Devin? (nieeee), Gangrene?, John Robinson & Lewis Parker?, Kero One?, KNO? (no litości), Louis Logic?, Reks?, Sage Francis? (naprawdę?), Statik z Termem?, Skyzoo z Illmindem?, Sharon Jones& The Dap Kings? (mało hh album, ale kto wie, na marginesie polecam sprawdzić - rzeźnik!) - weź powiedz, że trafiłem coś, bo stracę wiarę w swój długo szlifowany gust:)
Spodziewałem się różnych styli, ale jakoś nie czuję chemii między Wami. Sam nie wiem z czego to wynika, bo jak przeczytałem o Drim Timie to się zajarałem. I nagle czar prysł...
Trafiłeś, nie powiem ile. I naprawdę nie wiem co macie z tym SP? Płyta solidna, ale nic więcej (chociaż nie żałuję wydanych pieniędzy, nie tylko za wydanie, bo te w rzeczywistości nie prezentuje się tak okazale...). Przyzwoita nawija, przyzwoite teksty i co więcej? Nic. Typowy album, jakich wiele.
OdpowiedzUsuńCo do chemii itp. - nie wiem za bardzo ocb :) Bo każdy pisze inaczej czy jak?
Ale jakie bity :)
OdpowiedzUsuńDobra myślę, że nie ma sensu płakać, czekam na top10 i ty WODZIK też tak zrób zamiast wymieniać po kolei wszystkie albumy 2010... Ciekawość widzę Cię zżera, mimo że wspominasz o braku chemii między piszącymi.
Tutaj właśnie wychodzi praca kolektywna. Nad podsumowaniem pracowało kilka osób, nie sam Dawid. Ja zupełnie nie zgadzam się z 11 miejscem dla Roots, bo w innym miejscu dałem ich dużo wyżej, tak samo dałbym pewnie ciut wyżej Reflection Eternal. ALEEEE DO CHUUUJA pana, uszanujmy wszyscy tę robotę, którą DAWID wykonał i uszanujmy też mnogość opinii. Jasna cholera, pewne uwagi są zwyczajnie nie na miejscu. Bo łatwo jest pisać z pozycji domowego komputera i z miejsca "i'm the bosss", a trochę trudniej zebrać tyłek w troki i zrobić coś ponad.
OdpowiedzUsuń1. Stasiak jest, nie ma innego polskiego hh? Biorę na klatę. Moim zdaniem mało polskich albumów ma w sobie tyle radości, refleksji, boom-bapu w kierunku "g" i progresu w sobie. Bo że Stasiak wykonał zajebisty progres to chyba tylko głuchy zwątpi.
2. Kolejność? Dawid jest gospodarzem. My jako goście pomogliśmy mu zrobić coś fajnego. Bo jest to fajne. Ale on miał głos decydujący. I zajebiście. Bo jak grasz na swoim podwórku to nie można puścić piłeczki samopas.
3. Różnice? Zawsze będą. Ale tutaj macie chociaż ich fajne uzwenętrznienie. Sieah, Bartkos, Axun, Szulc, Graba - każdy z nas by to układał inaczej. Ale jak spojrzycie na wybraną 50-tkę to zobaczycie, iż jest naprawdę różnorodnie.
EMA. Muzyka ma nas łączyć i bawić. Pamiętajcie o tym.
@Krasow:
OdpowiedzUsuńIdąc tym tokiem myślenia, to Livin' Proof jest najlepszą płytą w historii.
Masz trochę racji, przyznaję, ale mi się ta płyta po prostu podoba :)
OdpowiedzUsuńMi też, ale nie na tyle, żeby ją osobiście uwzględnić w podsumowaniu :) Z tego samego powodu odpadło kilka(naście) innych pozycji. Może zrobię jakiś bonus i napiszę co ostatecznie nie weszło. Zobaczymy. Póki co czekajcie na jutro, bo tam będą zapewne największe kontrowersje, choć wiecie już że Big Boi i Kanye są.
OdpowiedzUsuń@krasow:
OdpowiedzUsuńpewnie, że mnie zżera ciekawość, bo jaram się większością gości tworzących zestawienie. Brak chemii to druga sprawa. Wybacz koleżko, ale nie zareaguję na Twoją zaczepkę. Uważam, że jedynie Dawid jako gospodarz ma prawo zwrócić mi uwagę, so psssst.
@Dawid:
mówię o braku chemii pod tym kątem, że to Ty jako host miałeś decydujące zdanie w kształcie rankingu. Jeśli już podjęliście się takiego zadania to powinno moim zdaniem być tak, że każdy tworzy "50". Robicie z tego zestawienie i wrzucacie recki. A tak jest trochę z czapy, że ktoś pisze o pozycji w okolicach "30", że to jedna z lepszych produkcji roku, że czołówka, etc. A potem nijak się to ma do miejsca w rankingu.
No ale podkreślam, że to moje zdanie, co by znów hejty się nie posypały na mnie
@Dawid
OdpowiedzUsuń"Może zrobię jakiś bonus i napiszę co ostatecznie nie weszło" Byłoby miło.
@WODZIK
Z mojej strony tam żadnej zaczepki nie było, może źle to odebrałeś.
Szanujemy Waszą pracę, ale chyba po to są komentarze, żeby wyrazić swoje zdanie, czyż nie? Trudno by było, gdyby to zestawienie miało zadowolić wszystkich.
OdpowiedzUsuńNie jestem "prowokacją", to był tylko wyraz pochwały świetnego, moim zdaniem, albumu Rootsów. Po prostu tak napisałem, a nie np: "The Roots za nisko kropka", gdyby były tylko tego typu komentarze to chyba byłoby trochę nudno.
HIGO wyszło już dłuższy czas temu, a ja wciąż go mam w mp3 playerze.
Ale ok 35 pozycji w tym zestawieniu jest niepodważalnych i KAŻDY Z NAS by je uwzględnił. KAŻDY. Reszta to indywidualne wybory, np Eminem, którego ja nie wiem czy bym dał, ale o tym pisałem. Tak samo jak Brother Lynch - wybór Grabiszczego czy Murs od Oksa. Wyobrażasz sobie, żeby ktoś z nas oponował przy Big Boiu czy Rootsach? Nikt.
OdpowiedzUsuńInna sprawa - nikt oprócz mnie by nie dał 50 płyt. Sprawa jest prosta - każdy pisze gdzie indziej, a robienie czegoś takiego pochłania mnóstwo czasu. Gdyby inicjatorem tego był ktoś inny, sam bym pewno nie dał mu 50 płyt. Każdy ma obowiązki, swoje miejsce do pisania itd., a to była tylko pomoc. Np Proks - on zrobił opis tylko jednej płyty, bo zwyczajnie nie miał czasu. Dziękuję wszystkim, że mi pomogli, bo to zajęcie czasochłonne, a zrobienie takich opisów automatycznie wyklucza w codziennym planie trochę pracy czy zajawki pisania "u siebie". Każdy odwalił kawał roboty, dużej roboty, rozumiesz :)
@kruk:
Mówiłem o Eminemie czy też Twoich osobistych wyborach u Ciebie ;)
A może Currensy razy dwa w pierwszej dyszce? :)
OdpowiedzUsuńrozumiem Dawidzie, rozumiem;) ja nie postponuję Waszego zaangażowania tylko podejście do materii. Doceniam zaangażowanie i pomysł. Jedyne co mnie mierzi to właśnie przyjęty mechanizm tworzenia rankingu. No ale to może ja taki wykręcony ciut jestem.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Krukiem. Wiadomo było, że ranking wywoła kontrowersje i zaczną się dyskusje, kto być powinien, a kto nie. Ja nie neguję wyborów. Każdy ma swój gust i upodobania i nie zamierzam z tym dyskutować.
Co ma do tego google? Wlasnie dzisiaj o 9 specjalnie juz siadlem na kompa i niemile zaskoczenie bylo
OdpowiedzUsuń@WODZIK:
OdpowiedzUsuńWg mnie mechanizm był dobry. Każdy dał coś od siebie, tak jak pisałem, każdy. I udział każdego w tym wszystkim jest mniej więcej taki sam :)
Kontrowersje wiadomo, że będą, pisałem o tym już w Intrze. Nawet między nami były przy wyborach :)
@Anonim:
Google krótko mówiąc dało dupy. Blogger miał automatycznie opublikować post, tak jak było wcześniej, ale musiałem to samemu zrobić ok 12. Nie wiem czemu tak się stało. Jutro dla pewności wstanę wcześniej, żeby nie było powtórki.
Na pewno jest Big Boi i Kanye - to wiemy.
OdpowiedzUsuńWedług mnie będzie tez na pewno Pilot Talk, choć ja się tą płytą aż tak nie jaram, żeby dać w Top10.
To jest ranking hip-hopowy, ale jest jednak choćby Authencity, więc ja dałbym też Aloe Blacca, Janelle Monae. Brakuje też tutaj Cee Lo Greena. Homeboy Sandman bardzo dobry krążek wypuścił.
Pamiętam też recenzję Dawida w której bardzo chwalił Kno, a póki co nie było go w rankingu, więc stawiam też na niego.
Nie było też wspominanego już Sage Francisa. Genialna płyta.
W tym roku wydał płytę przecież też Tech N9ne. Słabsza niż KOD, ale to wciąż dobra robota i ja bym do Top50 ten materiał dał na pewno.
UNKLE jeszcze było.
Przekonam się jutro czy dobrze strzelałem, a swoją drogą propsy za wykonaną robotę dla całej ekipy, a w szczególności oczywiście dla Bartkosa.
A gdzie lady gaga
OdpowiedzUsuńForeign Exchange jest wyjątkiem - w top10 nie będzie nic spoza hh.
OdpowiedzUsuńCollabos: The Gates Mixed Plate - mówisz o tym? Nie słuchałem tego jeszcze.
Graboś - Cee Lo chyba raczej, nie będzie bo za daleko od hip-hopu. Takie Gorillaz np. dużo bardziej do niego sięga, a go nie ma (a i prawdopodobnie nie bedzie).
OdpowiedzUsuńJ-Live ''Undivided Attention''
OdpowiedzUsuńJakoś się nie zajarałem tą EPką na tyle żeby ją wrzucić do mojego prywatnego Top50, ot kolejna dobra pozycja w dyskografii one man band. Z miejsca znalazłbym z 10 innych płyt, które widziałbym na miejscu ''Undivided Attention''. Ale OK, niech już będzie gdzie jest, nie moje podsumowanie...
Damu The Fudgemunk ''How It Should Sound Volume 1 & 2''
Damu, Damu, Damu, to już taka gwarancja jakości bym powiedział, co nie zrobi to klasa sama dla siebie, tego projektu nie mogło tu zabraknąć. Aaaale to nie Damu pozamiatał w tym roku na rynku stricte hip-hopowych instrumentali! Sprawdźcie sobie typa o ksywce IV The Polymath, moim zdaniem trzaska bity nie gorsze niż te Fudgemunka. A co najlepsze to ma bardziej różnorodne instrumentale. Nie brzmi to wszystko tak bardzo podobnie do siebie co u waszyngtończyka trochę męczy na dłuższą metę. Tak jak Damu wydał w tym roku dwa projekty, ''Never Sleep II'' i ''Drum Machines Have No Soul''. Polecam!
PS.
''Pewna płyta produkowana w całości przez tego pierwszego (Oddisee) była bardzo blisko top50...''
Pewnie mowa tu o Trek Life ''Everything Changed Nothing'', zasługiwała na wspomnienie o niej, serio.
Celph Titled & Buckwild ''Nineteen Ninety Now''
''This is going out to to everybody from the 90's. And even if you not from the 90's, anybody that appreciate the mark that the 90's left. In my opinion the greatest era of hip hop...'' Ten cytat mówi wszystko, rozjebała mnie ta płyta, powinna być wyżej.
The Left ''Gas Mask''
Jedna z bardziej przespanych płyt roku. Jak ktoś nie słyszał to nie wie co traci. A takich jest pewnie mnóstwo bo większość ludzi jest za leniwa żeby poszukać i posłuchać czegoś poza tym co dostaną podane pod nos na złotej tacy przez polskie portale o tematyce, w której się poruszamy... Ale to już inna bajka.
Co do reszty pozycji, które znam to się w sumie zgadzam, z wyjątkiem Rootsów. Ja bym ich umieścił w pierwszej dziesiątce. Dołączając się do dysputy na temat tego co będzie w pierwszej dyszce, a czego nie to stawiam na (oprócz dwóch już potwierdzonych albumów) Currensyego (wydał dwie dobre płyty, jak go zabraknie w 50-tce to się zdziwię) i ''Supply For Demand'' Damu (''I to jeszcze nie koniec...''). A jeśli chodzi o ''The Stimulus Package'' to patrz nawias dotyczący Currensyego, jest produkowane przez Jake ''Patience'', a nie będzie bez dwóch zdań lepszego LP z Freewayem?
Kadłub zgadł - o Trek Life'a chodziło. Dobry album, ale to zasługa Oddisee przede wszystkim. Niemniej polecam.
OdpowiedzUsuńAaa, Kadłub, jak się nazywa ten album IV The Polymath? Pierwszy raz słyszę o kolesiu.
OdpowiedzUsuńNapisałem przecież, ''Never Sleep II'' i ''Drum Machines Have No Soul''.
OdpowiedzUsuńA, przepraszam, przeoczyłem.
OdpowiedzUsuńLiczę na Emancipatora w pierwszej dyszcze jak w rankingu jest miejsce na instrumentalne płyty.
OdpowiedzUsuń@Dawid
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Authencity, to jedyny wyjątek, bo trzy pozahiphopowe płyty, które wymieniłem są według mnie lepsze.
A co do Tech N9ne, to tak, mówię o Collabos.
Świetne i równe zestawienie, dzięki za parę sugestii do nadrobienia. "Stimulus Package" mi też brakuje, bo moja hh dwunastka wygląda tak:
OdpowiedzUsuńFreeway & Jake-One – The Stimulus Package
Reflection Eternal – Revolutions Per Minute
Big Boi – Sir Lucious Left Foot The Son of Chico Dusty
Curren$y – Pilot Talk II
Kanye West – My Beautiful Dark Twisted Fantasy
The Roots – How I Got Over
E-40 – Revenue Retrievin’ Day Shift
Ty – Special Kind Of Fool
Shad – TSOL
Das Racist – Sit Down, Man
Kno – Death Is Silent
Playboy Tre – The Last Call