Joe Budden
Padded Room
Amalgam Digital, 2009
Na początku tego roku, w USA toczyły się dwa skrajne beefy. Pierwszy, czysto marketingowy ze słabymi kawałkami i żenującymi filmikami toczący się pomiędzy 50 Centem, a Rick Rossem, do którego dołączyło się parę innych osób. Trochę w cieniu stał ten "prawdziwy" pojedynek - Saigon kontra Joe Budden. Ten pierwszy od lat elektryzuje fanów czekających na pełnoprawne LP, wydając po drodze dobre mixtapy, drugi jest natomiast jednym z najlepszych mainstreamowych raperów i zarazem jednym z najbardziej niedocenionych. Poziom dissów nagrywanych przez obu panów stał na bardzo wysokim poziomie z apogeum w postaci "Letter To Saigon" Buddena. Atmosferę podkręca jeszcze bardziej fakt, że oboje w mniej więcej tym samym czasie wydali swoje najnowsze projekty i co ciekawe, oba dla Amalgam Digital.
Co jakiś czas robi się jednak głośno o Buddenie. Od wydania w 2003 roku debiutanckiego self-titled albumu, raper uraczył fanów dobrze przyjętymi mixtapami z serii Mood Music. Mamy 2009 i jest drugi LP - Padded Room. Czy warto było czekać? Jak najbardziej! Ci co znają twórczość reprezentanta New Jersey, wiedzą o czym mówię. Rap Buddena jest mocny lirycznie okraszony dobrymi skillsami i trochę denerwującym głosem, który po pewnym czasie przestaje wkurzać. Konwencja nie jest najwazniejsza - czy to storytelling, banger czy bragga, raper wypada świetnie. Już sama okładka mówi wiele - teksty będą oscylować wokół emocji i tak jest. Kapitalnie wypadają utwory, w których MC opisuje swój strach, wizje i omamy. Ten krążek jest bardziej liryczny od poprzednika i za to należy się ogromny plus.
Zawsze gorzej było u Buddena z beatami. Nie inaczej jest tym razem. Postawienie na nieco mniej znanych producentów okazało się chybionym pomysłem. Dziwne, że człowiek z takim potencjałem "musi" mieć podkłady od tak przeciętnych producentów. Wśród 13 produkcji warto zwrócić uwagę na te dwie: "Happy Holidays" oraz "Pray for Me". Pierwszy joint a'la ostatni Lil Wayne - niesamowicie wpadający w ucho ze świetnym pozytywnym refrenem. Trochę inaczej ma się sprawa z "Pray for Me". Tutaj moi drodzy mamy doczynienia z jednym z kawałków roku. Genialny Budden na równie wspaniałym, mrocznym i hipnotyzującym beacie wykraczającym grubo ponad normę.
Na świecie jest mnóstwo raperów, którzy nie odnieśli sukcesu adekwatnego do poziomu ich twórczości. Jednym z takich jest Joe Budden - reprezentant New Jersey. Nie wiem czy Padded Room pomoże mu zdobyciu większego szacunku, prawdopodobnie nie. Może czas się zgłosić do bardziej renomowanych producentów? Może byśmy wtedy mieli jakiegoś klasyka od tego MC? Najnowsze dzieło rapera nie jest złą płytą. Trzyma dobry poziom, ale takich płyt ukazuje się przecież dziesiątki na rynku. Polecam sprawdzić i zwrócić uwagę na gospodarza - wtedy się nie zawiedziecie na pewno. A może by tak jakaś wersja acapella idąc śladem Jaya?
Wokale:
Joe Budden, The Game, Dominic, Drew Hudson, Junkyard Gang, Emanny.
Produkcja:
The Klasix, Blastah Beatz, Dub B, Versatile, Dilemma, MoSS, Fyu-chur, Qwan.
Ocena: 6 / 10
"Jeden z najbardziej niedocenionych mainstreamowych nawijaczy" - o Joe Buddenie Andrzej Cała
OdpowiedzUsuń"drugi jest natomiast jednym z najlepszych mainstreamowych raperów i zarazem jednym z najbardziej niedocenionych" - Ty
"Autor recenzji jest zawsze indywidualny i wyraża własne opinie" - o recenzji Wikipedia
mam nadzieje że to tylko zbieg okoliczności :)
Heh, o Buddenie tak mówiłem, odkąd usłyszałem debiut. Nikt mu nie odmówi klasy, choć mnie jego głos strasznie denerwuje. Nie bój się, żaden plagiat czy coś w tym stylu:) I też nie zbieg, tylko fakty:)
OdpowiedzUsuń