sobota, 9 maja 2009

Gang Starr - Daily Operation


Gang Starr
Daily Operation
Chrysalis, 1992








Długo się zastanawiałem nad tym, co by tu wybrać jako kolejny album do Pozycji Klasycznej. Wybór padł dzisiaj rano w... drodze do sklepu, mając na słuchawkach "Soliloquy of Chaos". Tym wyborem jest Daily Operation - trzeci krążek duetu Gang Starr. Drugi powód wyboru jest prosty - we wtorek minęło 17 lat od ukazania się na rynku tego LP - moim zdaniem najlepszego dzieła Guru i Premiera.

Czemu Gang Starr jest wyjątkowy? Bo tworzą go dwie charyzmatyczne i zasłużone postacie dla tej kultury, jeden z ostatnich duetów z prawdziwego zdarzenia. Duet, który istniał przez 18 długich lat i przez 14 lat był na samym szczycie od momentu wydania No More Mr. Nice Guy aż do ostatniego The Ownerz. Przez całą swoją karierę wydali cztery wielkie klasyki z rzędu: Step In The Arena, Daily Operation, Hard To Earn i Moment Of Truth i każdy był jedyny w swoim rodzaju. Ilu postaciom się to się udało?

Ciężki klimat album zawdzięcza oczywiście Premierowi. Jego styl, który został zapoczątkowany na poprzednim Step In The Arena ewoluował właśnie na Daily Operation. Mamy do czynienia z mnóstwem jazzowych, świetnie pociętych sampli. Niekiedy utwór jest oparty w całości na jednej próbce jak w "The Place Where We Dwell" czy świetnych skitach, nieraz jest bardzo drobno pocięta - za przykład niech posłuży "I'm the Man" czy "The Illest Brother". Klimat jest bardzo mroczny, taki do którego Preemo z początku i połowy lat 90 zdążył wszystkich przyzwyczaić. Z tym jest świetnie - magia ulic Nowego Jorku została oddana całkowicie.

Podobnie jak z Premierem jest z Guru. Styl, który zaprezentowała na poprzednim albumie kontynuował i kontynuuje do dziś. Teksty są niekiedy mocno polityczne, jest dużo obserwacji społecznych, a linijek pokroju "a black man in a world dominated by whiteness" z "Conspiracy" jest całe multum. Zdarza mu się także odbiegać niekiedy od tej tematyki, jak w "Ex Girl to Next Girl", jednak zdarza się to rzadko. Umiejętnościami Guru nigdy nie mógł się równać z najlepszymi w ówczesnym czasie, jednak jego głos na długo zapada w pamięć z racji swojej barwy i leniwego flow.

Wypada wspomnieć o dwóch gościnnych występach w utworze "I'm The Man". Wiele osób powiada, że najlepszą zwrotkę na tym albumie nagrał Jeru The Damaja. Można oczywiście polemizować, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że był to jego oficjalny debiut. Historia tak się potoczyła, że dwa lata później Preemo wyprodukował mu cały debiutancki krążek - klasyczny The Sun Rises In The East. W 1996 roku panowie ponownie uderzyli z równie doskonałym Wrath Of The Math. O późniejszych dokonaniach można już nie mówić - Jeru za bardzo uwierzył we własne umiejętności producenckie, co zresztą nie wyszło mu na dobre. Drugim osobnikiem jest natomiast Lil' Dap - członek Group Home, składu któremu cały debiutancki krążek wyprodukował... Premier. Nie oszukujmy się - raper zdecydowanie odstaje od Guru i Jeru.

Ciężko jest wybrać najlepszy wspólny album Premiera i Guru. Każdy jest niepowtarzalny, ale ja będę się opowiadał za trzecim krążkiem grupy. Dlaczego? Bo wspólnie z Moment Of Truth z 98 roku jest najbardziej klimatyczny. A co zaważa na tym, że pokonuje Daily Operation pokonuje piąty album? Może single, może ten brud, a może magia? No more mr. nice guy? No, more mr. nice guy! I taką puentą zakończę dziś Pozycję Klasyczną.

Wokale:
Guru, Jeru The Damaja, Lil' Dap.

Produkcja:
DJ Premier.

Ocena: 10 / 10

1 komentarz: