niedziela, 2 listopada 2008

Emil Blef - Mam Taką Twarz, Że Ludzie mi Ufają... Billing


Emil Blef
"Mam Taką Twarz, Że Ludzie mi Ufają... Billing"
Haos Studio, 2008








Emil Blef to kompletna opozycja swojego partnera z Flexxipu - Mesa. Nie znaczy to, że jakaś gorsza, broń Boże. Po prostu obaj świetnie się uzupełniają. Najważniejsze jednak jest to, że Emil Blef wydał w końcu swój solowy album, równie kapitalny jak "Alkopoligamia". Pierwsze co się rzuca w oczy zaraz po zakupie to naturalnie okładka. Projektanci z Ambrosii postarali się i wyszło ekstra, przeglądasz inlay, a tu fajna graficzna niespodzianka.

OK, odpalamy płytę i co słyszymy? Soulowo-jazzowe beaty. Skojarzenia ze Slum Village, czwarą i piątą płytą ATCQ czy Pete Rock'iem nasuwają się same. Nie może być inaczej skoro za warstwę muzyczną odpowiadają Święty, Me?How? czy Kixnare. Święty i Me?How? na swoim stałym wysokim poziomie, natomiast Kix, mimo że "Wake Up" brzmi świetnie to miewał już lepsze momenty. Prawdziwym odkryciem są jednak Bartosz G oraz autor większości muzyki - Piotr Walicki. Pierwszy dał świetną rzecz w otwierającym i singlowym "Mam Taką Twarz" drugi tworzy klimat znany z produkcji Jay'a Dee. Muzyka jest spokojna i wyważona, idealna do zrelaksowania się.

Jednak najważniejszą rzeczą na płycie jest rap gospodarza. To on sprawia, że albumu słucha się z przyjemnością. Już sam tekst:

"Komfort poznawania ludzi ma niewielu
A znam takich których z miejsca szanse są równe zeru
Powiedz swoją, jeśli nie chcesz mieć tego dystansu
Dobre historie, zawsze słyszy się tylko w rewanżu"

pokazuje jak ogromny potencjał drzemie w Blefie. Jest to mój ulubiony tekst z płyty, a pochodzi z pierwszego kawałka na płycie. Jest sporo storytellingu w postaci m.in. "Nikt Nie Lubi Telefonów W Nocy", który poziomem nawiązuje do słynnego "Mam Wiadomość", dużo zabarwień erotycznych jak np. w "Inicjacji" czy bardzo ciekawy sposób przedstawienia swojej postaci w "Wywiadzie" nagranym razem z rzeszowianinem Eskaubeiem. Fani literatury odnajdą coś dla siebie w "Dwóch Łąkach" - parafrazę tekstu Henryka Sienkiewicza. Nie mogło zabraknąć oczywiście Mesa, który dał do spółki z kolegą przyjemny "Nie Wystarczy Wejść Do Studia". Wokalnie bardzo dużo udziela się Bartek Schmidt, kwestia gustu, jednym się spodoba, drugim nie - ja nie mam nic przeciwko, jednak niekiedy sie prosi, żeby zastąpić jego wokal damskim głosem.

Takich płyt w polskim hip-hopowym mainstreamie ukazuje się niewiele. Ciężko znaleźć na półce w Empiku coś podobnego, ostatnimi razy było to chyba tylko "CKCUA" Eldoki (jego zwrotki też są na płycie) - porównanie z tą płytą nasuwa się samo, a Blef wychodzi z niego zwycięsko, bez dwóch zdań. Nie ma tutaj co prawda takiego utworu jak wybitny "Świadek z Przypadku", ale jest 14 równych piosenek. Rap dla tych, którzy nie obcują na codzień z tym gatunkiem. Fani każdej dobrej muzyki będą zachwyceni. Bezapelacyjnie najlepszy mainstreamowy debiut roku (choć "debiut" jest tu do końca nie na miejscu) obok The Jonesz w polskim rapie.

Wokale:
Emil Blef, Bartek Schmidt, Eldo, Eskaubei, Ten Typ Mes.

Produkcja:
Bartosz G, Emil Blef, Piotr Walicki, Me?How?, TikTak, Kixnare, Ten Typ Mes, Happy Hour People.

Ocena: 7 / 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz