sobota, 31 stycznia 2009

Redman - Whut? Thee Album


Redman
Whut? Thee Album
Def Jam, 1992








Redman dał się poznać na początku lat 90 jako raper, który dostąpił zaszczytu rapowania u boku Ericka Sermona i PMD, na ich Business As Usual i Business Never Personal. Trzeba zaznaczyć, że reprezentant New Jersey spisał się na obu krążkach najlepiej z wszystkich. Flow, charyzma, poczucie humoru no i debiut u EPMD - oto cały Reggie Noble.

Po tych występach, Green Eye Bandit (kolejne alter ego Sermona) postanowił pomóc Redmanowi w nagraniu debiutanckiego krążka. Jedenaście podkładów wyszło spod jego ręki (i samplera), za pozostałe odpowiadają PMD (współpraca z Sermonem przy "Hardcore"), Pete Rock odpowiadający za najmniej funkujący "How To Roll A Blunt" oraz sam Redman, który produkował większość skitów i jeden z najlepszych strytellingów ever made by rappers - "Redman Meets Reggie Noble".

Muzyka na Whut? Thee Album to funk w swojej najczystszej postaci. Mnóstwo sampli z klasyków gatunku, praktycznie jedna próbka na drugiej, niekiedy cały utwór oparty na czyjejś wcześniejszej kompozycji ("Rated R", który jest stworzony w całości na muzyce z "Funky Drummer" Jamesa Browna). Całość sprawia kapitalne wrażenie, wszystko buja aż miło. Nieraz jest spokojnie i refleksyjnie jak w "Tonight's Da Night", niekiedy mocno imprezowo jak w "Jam 4 U" (najlepszy beat na płycie - mój osobisty faworyt, jak nie wiecie jak powinny wyglądać imprezy to polecam sprawdzić:)), a jeszcze kiedy indziej po prostu funkująco - "So Ruff", "Da Funk" czy "Time 4 Sum Aksion". Klimaty lat 70 czy początku 80 jak znalazł - energiczny funk! Wspaniałe, doprawdy wspaniałe. Rzadko spotykane, żeby przez 21 tracków na albumie, nie było słabego beatu - tak jest na Whut? Thee Album.

Sam Redman jest mistrzem w tym co robi. Formę, którą osiągnął, zaprezentował jeszcze tylko na Muddy Waters (tu recenzja). Genialny storytelling ("Redman Meets Reggie Noble"), NIESAMOWITE poczucie humoru, dodam że czarnego humoru:

"Then I asked her, 'Why you lookin at me?!'
She said, 'Redman because you have the HIV'
Called Erick and his set, 'That girl don't mess around!'
Too late, cause Erick already had his drawers down!"

Takich wersów jest pełno, zdarzają się w każdym utworze. Rzadko kiedy ten raper jest "poważny", ale przynajmniej odróżnia go to od innych. Styl rapowania to drugi ogromny atut Reggiego - rzecz absolutnie nie do podrobienia. Aaa, i najważniejsze! Nie wiecie jak zrolować blanta? Posłuchajcie "How To Roll A Blunt". Macie problem z organizacją imprezy? Nic prostszego! Redman opowie Wam jak to się robi w "Jam 4 U" (mistrzostwo świata!). Jak to jest być podrywaczem numer jeden? Baa, Reggie wie i mówi o tym w "Sooper Luver Interview". I tak dalej, i tak dalej. On jest niepowtarzalny, mimo że naśladowców ma setki.

Jeden z największych rapowych klasyków wszech czasów. Pozycja absolutnie obowiązkowa na półce każdego szanującego się fana hip-hopu. Mistrzostwo w swojej dziedzinie, niestety, następców nie widać już prawie 17 lat.

Wokale:
Redman, Erick Sermon, Charlie Marotta, Hurricane G.

Produkcja:
Erick Sermon, Redman, Parrish Smith, Mr. Bozack, Pete Rock.

Ocena: 10 / 10

Nowe wideo od Joneszów.

Jak w tytule, klip do "Sneakers N' Heels". Jarajcie się.

czwartek, 29 stycznia 2009

Pożegnalny album UGK.

31 marca nakładem Jive Records ukaże się For Life - pożegnalny album Underground Kingz, czyli UGK. Od śmierci Pimpa C minęło już trochę czasu, Bun B nie próżnował i nagrał porządny album, teraz pozostaje mieć nadzieję, na godne pożegnanie marki UGK. Jak to powiedział Bun B: "To jest to, na co czekają ludzie. 100% Buna i Pimpa. Czyste UGK".

Ja już nie mogę się doczekać. Duet z Houston to przecież klasa sama w sobie.

sobota, 24 stycznia 2009

Reflection Eternal - Train Of Thought


Reflection Eternal
Train Of Thought
Rawkus, 2000








Talib Kweli i Hi-Tek jako Reflection Eternal wydali tylko jedną płytę, ale jest ona idealnym przykładem chemii panującej między artystami w trakcie tworzenia materiału. Początki współpracy na szersza skalę nastąpiły przy okazji wydania Mos Def & Talib Kweli Are Black Star, duetu Mos Defa i właśnie Kweliego. Mocno undergroundowa stylistyka i przede wszystkim tematyka tamtego albumu, została kontynuowana na Train Of Thought - pierwszej i jak na razie ostatniej płycie Reflection Eternal.

Pociąg Myśli rozpoczyna się... przemową Nelsona Mandeli, a konkretniej Dave'a Chappelle, który swoją rolę wypełnia niemalże idealnie. Gdyby nie wpis we wkładce to bym w życiu nie powiedział, że nie są to sentencje byłego prezydenta RPA. Już ten wstęp ukazuje nam jaki jest to album. Talib Kweli już na płycie z Mos Defem walczył o prawa młodzieży afroamerykańskiej, na Train Of Thought zostało wszystko rozwinięte i uzupełnione dodatkowymi "petycjami". Raper porusza wszystkie problemy otaczającego nas świata. Przemoc, dyskryminacja, rasizm, niski poziom edukacji, niesprawiedliwość etc. Wszystko jest okraszone rymami najwyższego poziomu, zarówno Kweliego jak i... Rakima. Raper użył jednej z najsłynniejszych fraz w historii hip-hopu w refrenie "Eternalists". Technicznie Kweli jest mistrzem, choć niektórzy mogą mu zarzucać, że posiada "nieciekawą" barwę głosu - ja się niestety do nich zaliczam. Goście, których duet zaprosił na Train Of Thought spisali się różnie. De La Soul czy Vinja Mojica (cudowne "The Blast"!) wkomponowali się w klimat albumu świetnie, inni jak np. Kool G Rap, który jest moim zdaniem zbyt "hardcorowy" jak na taki materiał i przede wszystkim Xzibit, którego występ na tym albumie jest nieporozumieniem. Nie oznacza to jednak, że jest słabym raperem, nic z tych rzeczy. Trzeba także wspomnieć o sporej ilości pobocznych wokali, które tylko podtrzymują wspaniały klimat płyty.

Klimat jest zasługą przede wszystkim Hi-Teka. Podkłady mnóstwo czerpią przede wszystkim z soulu i jazzu. Producent z Cincinnatti niekiedy stara się eksperymentować i wychodzi mu to równie dobrze jak próbkowanie innych artystów. Najlepszym przykładem na to jest "Name Of The Game", rzecz cudowna brzmieniowo i piekielnie trudna do rapowania, z której notabene Kweli wyszedł zwycięsko. Innym przykładem wajbu, który zapewnił Hi-Tek jest "The Blast", kawałek który swego czasu wspominał Wankej w "Skandalach" Zkibwoya. Kto z nas nie chciał by się "bujać" w deszczu w rytm tego beatu? Wątpię, czy znalazłbym sceptyków dla tego pomysłu. "Love Language" i "Good Mourning" to kwintesencja soulowego brzmienia w hip-hopie, podobnie jak "Africa Dream" - najbardziej jazzujący podkład, w którym Hi-Tek tylko "pomagał" w produkcji Kweliemu i Weldronowi Irvine'owi, jednak słychać jego "piętno". Zachwalając produkcję trzeba by było przytoczyć prawie całą tracklistę, więc opisywanie poszczególnych tracków mija się z celem.

Oczekiwania wobec Train Of Thought były ogromne i autorzy nie zawiedli. Hi-Tek w swojej najwyższej formie, Talib na poziomie Black Star. Niektórzy goście nie pasują może do koncepcji albumu (czyt. Xzibit), ale wszystkie ich braki nadrabia rapująca połowa duetu. Klasa sama w sobie, a trzeba pamiętać, że to dopiero wstęp przed tym, co ten pan nam zaproponuje na Quality. Ale to już historia na inną "Pozycję Klasyczną". Klasyk.

Wokale:
Talib Kweli, Dave Chappelle, Vinja Mojica, Mos Def, Res, Rah Digga, Xzibit, Kool G Rap, Les Nubians, Posdnuos, Trugoy, Maseo, Piakhan, Supa Dave West.

Produkcja:
Hi-Tek, Talib Kweli, Weldron Irvine.

Ocena: 8 / 10

czwartek, 22 stycznia 2009

Najdziwniejsze rapowe okładki.

Tutaj macie wykaz najdziwniejszych rapowych okładek. Mój komentarz zbędny, wystarczy popatrzeć i ocenić samemu, ale ja mam pytanie do twórców zestawienia. Czy na pewno Doggystyle otworzyło erę gangsta rapu?

Info podesłał mój ziomek - Żbik, thx.

środa, 21 stycznia 2009

Nowy MHH w kioskach.

W kioskach pojawił się już nowy numer Magazynu HipHop. Znajdziecie w nim wywiady m.in. z The Jonesz, Talibem Kweli, Zeusem, Fokusem, Noonem, Arrested Development czy Bahamadią. Prócz tego trochę o Ice Cubie, b-boyingu, trochę recenzji itd. Cena - 9,90 zł. Zapraszam do kiosków i salonów prasowych.

wtorek, 20 stycznia 2009

The Ecstatic już 9 lutego.

Najnowszy solowy album Mos Defa pt. The Ecstatic, ukaże się już 9 lutego, trochę wcześniej niż zapowiadano (wcześniejsza data to 24 lutego). Na majku rapera wspomogą Slick Rick, Jay Electronica, Black Thought i kompan z Black Star - Talib Kweli. Wśród producentów znajdziemy m.in. takie nazwy jak J Dilla, Madlib, Oh No i prawdopodobnie Just Blaze. Wydawcą jest Downtown Records.

Ci którzy wspomogli Mos Defa, są pewnymi markami. Słabo raczej nie będzie, o samego gospodarza też możemy być spokojni. Szykuje się dobry album.

Achtung! Konkurs! vol. 2

Na zaprzyjaźnionym blogu Litosława pojawił się nowy konkurs, w którym do wygrania są następujące płyty: Eldo Nie Pytaj O Nią, Ostatni Poziom Kontroli Abradaba oraz Podróże Grammatika. Co trzeba zrobić? Napisać recenzję jednej z tych płyt, wysłać i... liczyć na przychylność "jury":)

Szczegóły tutaj. Zapraszam do udziału, warto.

Grill-Funkujesz?


Dzisiaj listonosz przyniósł mi Grill-Funk Bleiza. Pierwsze wrażenia po odsłuchu? Pozytywne, płyta idealna na lato. Całość jest utrzymana w konwencji G-Funku. Myślę, że na dniach pojawi się recenzja tej płyty.

Najciekawszą rzeczą, jest jednak wydanie krążka. Gurale i inne Fokusy - tak się wydaje płyty! Jeden z najlepiej wydanych nielegali jakie widziałem w życiu. W paczce oprócz samej płyty dostajemy:

- 20 stronicową książeczkę z wszystkimi tekstami i pomysłami na grilla:);
- zestaw kilkunastu wlepek w 3 wariantach;
- dodatkowe CD z kilkoma G-Funkowymi kawałkami;
- list z podziękowaniami, wyjaśnieniem idei etc.

Wszystko za... 15 zł. Ci którzy kolekcjonują płyty, owe wydawnictwo muszą mieć. Pozostali również - wypada z samego szacunku dla Bleiza, który postawił na jakość wydania. Pod tym adresem można kupić Grill-Funk. A grillowe pomysły przydadzą się na lato.

PS.
Zgodnie z obietnicą, którą złożyłem Bleizowi, wlepki pojawią się w płockich autobusach i na mojej uczelni. Broń Boże nie zrywać!

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Run-D.M.C. - Original Album Classics


Run-D.M.C.
Original Album Classics
Sony BMG, 2008








W ostatnim kwartale 2008 roku, nie lada gratką uraczyła nas firma Sony BMG we współpracy z Aristą. Wydali oni mianowicie box pierwszych pięciu płyt Run-D.M.C. i co najciekawsze, opakowania są wierną repliką pierwszych winylowych wydań tych albumów! Z jednej strony jest to ogromny plus. Wszystko wygląda tak, jak duża okładka sprzed 20 kilku lat. Czcionka ciut rozmazana, fotografie nie najwyższej jakości itd. Z drugiej natomiast jest błąd na tylnej stronie, ponieważ wykaz utworów jest podzielony na strony A i B, czyli na coś, czego nie ma na płytach kompaktowych. Na trackliście nie ma także wypisanych dodatkowych utworów, które w tej reedycji znalazły się na płytach. Wszystko jest opisane w pudełku, w którym możemy przechowywać płyty. Jest ono dobrej, nawet bardzo dobrej, jakości, gruba tektura, świetne wykończenie itd. Szkoda tylko, że design nie jest rewelacyjny, stąd box na półce trochę dziwnie wygląda. Gdybym ja decydował o projekcie, to postawiłbym na samą czerń i jakiś napis "Run-D.M.C." - wtedy byłoby dla mnie wspaniale.

OK, po kolei... Debiutancki album Run-D.M.C. o takim samym tytule jak nazwa składu, jest pierwszym wielkim oficjalnym klasykiem hip-hopowym. Za rockowe brzmienie, inne niż w ówczesnych rapowych winylach, które najwięcej czerpały z funku, odpowiadają Jam Master Jay i Russell Simon (producent wykonawczy). Tekstowo także była to nowość, ponieważ obaj MC, niekiedy rymowali na zmianę, po jednym wersie. Stąd pochodzi także klasyczne "It's Like That". Podobne jest z następcą, King Of Rock. Płyta brzmi jak brat bliźniak i stoi na równym, bądź dla co niektórych, ciut słabszym poziomie. Ja opowiadam się za tą pierwszą tezą, płyta jest świetna z jednym z moich ulubionych utworów - "You Talk Too Much".

Największym rarytasem jest album Raising Hell, przez wielu uważany za najlepszy rapowy krążek jaki kiedykolwiek powstał. Opis pozostawię na którąś część "Pozycji Klasycznej". 10 / 10 - to tyle.

Czwarty i piąty album Run-D.M.C., odpowiednio Tougher Than Leather i Back From Hell, są tylko cieniami (eee, cieńmi?) poprzedników. O ile jeszcze ten pierwszy oferował słuchaczowi proste, aczkolwiek przyjemne dźwięki, to już ten drugi jednak nie. Back From Hell jest zdecydowanie najsłabszą pozycją w dyskografii raperów. Gdyby nie magiczna nazwa tria, płyta by zaginęła bez słuchu.

Na każdej płycie jest dodatkowo kilka utworów - acapelle, nagrania koncertowe, dema i remixy. Te ostatnie są słabe, natomiast spore wrażenie sprawiają występy live i pierwotne wersje kawałków "Slow And Low", "Walk This Way" i "Crack".

Pakiet jako całość można ocenić bardzo pozytywnie. Dla niektórych "problemem" może być niezbyt udany design pudełka, w których przechowujemy płyty, ale da się to jeszcze przełknąć. Warto posiadać, jeśli się nie ma tych LP w kolekcji i zakup tej pozycji jest lepszą inwestycją niż kupowanie oddzielnie każdej z płyt, które notabene w reedycji są w digipackach, a tracklista identyczna. Trzy pierwsze płyty Run-D.M.C. to obowiązek, dwie następne można sprawdzić. Warto.

Wokale:
Run, D.M.C., Steve Tyler.

Produkcja:
Jam Master Jay, Rick Rubin, Run, D.M.C., Davey D., Russell Simmons.

Oceny:
Run-D.M.C. 9 / 10
King Of Rock 9 / 10
Raising Hell 10 / 10
Tougher Than Leather 6 / 10
Back From Hell 5 / 10

niedziela, 18 stycznia 2009

Nowości od Rhymesayers.

Jeden z bardziej szanowanych niezależnych labeli w USA - Rhymesayers Entertainment - poinformował o zbliżającej się solowej płycie Brother Aliego Truth Is Here. Krążek jest bezpośrednim następcą Undisputed Truth i podobnie jak poprzednik będzie zawierał dodatkową płytę DVD z zapisem koncertów, klipami, wywiadami etc. Za produkcję odpowiada Ant, a w jednym z tracków na feacie usłyszymy Sluga. Czekam z niecierpliwością, a premiera już w marcu.

Druga nowość to reedycja God Loves Ugly, płyty Atmosphere z 2002 roku. Ukaże się ona za 2 dni i będzie zawierała bonusowe DVD Sad Clown Bad Dub 4 - dwugodzinny zapis z koncertów, studia nagrań oraz klipów. Ciekawostką jest fakt, że samemu można... zaprojektować okładkę! Cały ten bajer na tej stronie.

sobota, 17 stycznia 2009

Redman - Muddy Waters


Redman
Muddy Waters
Def Jam, 1996








Jak powszechnie wiadomo, środek lat 90 to wysyp klasyków. Z jednej strony cieszy to bardzo, ale z drugiej jest wiele płyt, które nie zostały dostatecznie docenione. Albo inaczej - zostały zapomniane. Z samego 1996 roku bez wahania można wymienić kilka takich pozycji: Stakes Is High, Gravity, Ridin' Dirty czy opisywany dzisiaj przeze mnie Muddy Waters - trzeci LP Redmana. Te i wiele innych, nie miały szans na polu komercyjnym z Reasonable Doubt, ATLiens, All Eyez On Me, The Score, It Was Written, ale jeśli chodzi o poziom artystyczny, z podniesionym czołem mogły stawać w jednym szeregu z trzema ostatnimi wspomnianymi albumami.

Redman debiutował na szeroką skalę w 1992 roku ze swoim megaklasycznym Whut? Thee Album. Szalone funkowe produkcje Ericka Sermona i wybuchowy, humorystyczny rap Redmana to było coś, czego świat jeszcze nie słyszał. Dwa lata później ukazał się drugi album Reggiego - Dare Iz A Darkside. Następca był już duuużo słabszy od pierwowzoru, jakby nagrany na siłę. Ani muzycznie, ani tekstowo to nie było to, co na debiucie. Płyta miała do zaoferowania niewiele oprócz kawałka "Bobyahed2dis" i zajebistej okładki wzorowanej na Maggot Brain zespołu Funkadelic. Na szczęście w 96 roku wszystko u rapera z New Jersey wróciło do normy.

Umówmy się - Redman nie jest normalny, co akurat w tym przypadku jest wielce pozytywne. Przykład? Skit "Chicken Head Convention". Jak to u Redmana bywa, skitów jest pełno, ale w przeciwieństwie do poprzedniej płyty bawią i to bardzo. Zresztą, nie tylko skity. Niemalże przez całą płytę, mamy do czynienia z czarnym poczuciem humoru rapera. Nie mogło również zabraknąć peanów na cześć marihuany - "Smoke Buddah" oraz "Rollin'".

Flow, którym operuje Reggie jest mistrzowskie, absolutny top. Niewiele gorszy pod tym względem jest inny "przejarany" człowiek - Method Man, który zaliczył bardzo fajny featuring w "Do What Ya Feel". Na uwagę zasługuje następna skrzekliwa postać z Hit Squadu - Keith Murray. Pozostali goście są już nierówni. K-Solo i Erick Sermon jeszcze dają radę, gorzej z Rockwilderem czy Napalmem. Świetnie natomiast wypadają Tanisha Green oraz Nadja Green Parker, które swój udział zaliczają tylko i wyłącznie w radiowych skitach.

Muzyka to ponownie w większości dzieło Ericka Sermona. W tamtym okresie produkcje Funklorda to był wyznacznik jakości i jeden bardzo charakterystyczny element. Cholernie nisko i leniwie płynący bas. Wrażenia niesamowite, jeśli słucha się tego na sprzęcie dobrej jakości, nie w Winampie. Tym razem Sermon ograniczył sampling, nie ma tutaj już jak na debiucie, sampla na samplu. Pojawiają się gdzie nie gdzie i są to najczęściej krótkie partie innych wykonawców. Genialne wrażenie sprawia próbka głosu Snoop Dogga w "What U Lookin' 4" oraz orientalne dźwięki w "Case Closed" i "Rock Da Spot". "Soopaman Luva" bazuje na "One Love" Nasa, jednak z gorszym efektem, choć pogłos jaki stworzyli razem Sermon z Redmanem jest niesamowity. Na Muddy Waters debiut z prawdziwego zdarzenia zaliczył Rockwilder - w późniejszych latach, stały kompan Redmana. Trzeba go pochwalić, ponieważ produkcje, które wyszły spod jego ręki dorównują tym, które zostały stworzone przez producenta wykonawczego, czyli Sermona. Oba podkłady, "Case Closed" i "What U Lookin' 4" sa jednymi z najmocniejszych muzycznych punktów na albumie.

Co tu dużo dodawać? Wielki, aczkolwiek zapomniany już klasyk. Doprawdy mistrzowska produkcja, niewiele ustępująca legendarnemu Whut? Thee Album. A to już jest wielka sprawa.

Wokale:
Redman, Rockwilder, Napalm, Tanisha Green, Nadja Green Parker, Method Man, K-Solo, Keith Murray, Jamal.

Produkcja:
Erick Sermon, Redman, Ty Fyffe, Rockwilder, Pras, Te-Bass.

Ocena: 9 / 10

piątek, 16 stycznia 2009

Evidence - The Layover EP


Evidence
The Layover EP
Taylor Made/Decon, 2008








The Layover EP jest przystawką przed tegorocznym Cats & Dogs. Członek Dilated Peoples podążył śladem Pete Rocka z C.L. Smoothem, którzy w 1991 roku wydali krótki All Souled Out poprzedzający ich pierwszy wspólny klasyk Mecca And The Soul Brother.

Epka była zapowiadana od dawna i w końcu ujrzała światło dzienne pod koniec listopada zeszłego roku. Od razu narobiła sporego zamieszania, ponieważ poziom wszystkich dziesięciu utworów na niej zawartych był bardo wysoki, zresztą do czego Evidence nas przyzwyczaił. The Layover EP jest w większości zbiorem utworów z gośćmi (7 na 10) i jest to różnica do zapowiadanego LP Evidence'a na ten rok. Na Cats & Dogs raper planuje skupić się na swoich zwrotkach, stąd większość kawałków z gośćmi znalazło się na tej epce. Nie da się ukryć, że The Weatherman rządzi na tej płycie, zdecydowanie przoduje nad pozostałymi. Znajomo? Całkiem podobnie jest w Dilated Peoples, gdzie co prawda Rakaa jest dobrym raperem, jednak daleko mu do Eva. Phonte w 2008 roku to przede wszystkim projekt Foreign Exchange i większość śpiewania, niż rapowania, ale gościnnie u rapera z LA skupia się na tym drugim - dobrze, dobrze. Obok gospodarza, to jego gwiazda świeci najjaśniej. Z pozostałymi także jest bardzo dobrze, wszyscy spisali się bez zarzutu. Producenci, którzy dostarczyli swoje beaty na The Layover EP, pokazali na co ich stać. Jest tu bardzo rozchwytywany ostatnimi czasy Khrysis, nieodłączni towarzysze Babu i Alchemist, sam Ev oraz najmniej znany Sid Roams. Ogólnie świetnie.

Jeśli Cats & Dogs będzie na takim samym poziomie jak ta, poprzedzająca go epka, to mamy już murowanego kandydata do tytułu płyty roku. Trzy razy zajebiście: zajebiste rymy, zajebiste beaty, zajebiście krótkie. Aha, i dają do płyty, dodatkowe DVD, kupcie koniecznie.

Wokale:
Evidence, Phonte, Blu ,Will.I.Am, Step Brothers, Krondon, Defari, The Alchemist, Fashawn, Elzhi, Aloe Blacc.

Produkcja:
Evidence, Khrysis, The Alchemist, Sid Roams, DJ Babu.

Ocena: 8 / 10

Szersze info o nowym Flashu.

3 marca swoją premierę będzie miał album The Bridge, jednej z największych legend w historii hip-hopu - Grandmaster Flasha. Ukaże się on w labelu Adrenaline City Entertainment. Pojawiła się też tracklista tego wydawnictwa, którą prezentuję poniżej:

01. Intro
02. Shine All Day Feat. Q-Tip, Kel Spencer & Jumz
03. We Speak Hip Hop Feat. Krs One, Afasi, Kase-O, Maccho & Abass
04. Here Comes My Dj Feat. DJ Kool & DJ Demo
05. Bounce Back Feat. Busta Rhymes
06. Swagger Feat. Red Café, Snoop Dogg & Lyn Carter
07. What If Feat. Krs-One
08. Interlude
09. Tribute To The Breakdancer Feat. Supernat
10. Can I Take You Higher Feat. Mr Cheeks, Grandmaster Caz & Tito
11. Grown & Sexy Feat. Lordikim Allah
12. When I Get There Feat. Big Daddy Kane & Hedonis Da Amazon
13. Interlude
14. I Got Sumthin' To Say Feat. Lord Ikim Allah, J-Flo & Almighty Thor
15. Unpredictable Feat. Syndee & Big Daddy Kane
16. Those Chix Feat. Byata, Princess Superstar & Hedonis Da Amazon
17. Bronx Bombers Feat. Lordikim Allah, Almighty Thor & Mann Child
18. Outro
19. Oh Man (Intro)
20. Oh Man Feat. Syndee & Natacha Atlas

czwartek, 15 stycznia 2009

Potwierdzony występ Pete Rocka.

Zgodnie z moimi przypuszczeniami, Pete Rock zagra 8 marca we Freshu! Jeśli zdrowie, finanse i sytuacja w szkole dopuszczą mnie do udziału w tym przedsięwzięciu, to będę w siódmym niebie. Krótko na ten temat pisałem tutaj. Poniżej krótka biografia Mistrza.

"Pete Rock urodził się w Nowym Jorku, w dzielnicy Bronx. Od młodzieńczych lat muzyka była dla niego inspiracją i marzył, aby pójść w ślady swojego ojca – jamajskiego DJa, którego kolekcję płyt podziwiał w domu. Swoją muzyczną działalność rozpoczął jako DJ w nowojorskiej stacji radiowej WBLS. Wspólnie z legendarnym Marley Marlem prowadził tam słynną audycję "In Control With Marley Marl", dzięki czemu zdobył wielu fanów.

We wczesnych latach ’90 zaistniał jako producent, zaś pod koniec tej dekady wspólnie z poznanym jeszcze w liceum CL Smoothem wydał EP pt. All Souled Out. Rok później światło dzienne ujrzał ich pierwszy long play pt. Mecca and the Soul Brother, który do dzisiaj uznawany jest za klasykę gatunku. W tym samym czasie Pete poświęcił się na dobre pracy producenta, wydając i remiksując kawałki takich osobistości jak Run-D.M.C., Nas, Public Enemy, House Of Pain, czy The Notorious B.I.G. Jego interpretacje dotychczasowych utworów momentalnie zdobywały uznanie słuchaczy i do dziś królują wśród najlepszych hip-hopowych remixów wszech czasów. W 1994 do rąk fanów trafił drugi LP duetu pod nazwą The Main Ingredient. Podobnie jak poprzedzający album, tak i ten, zyskał sobie przychylne opinie. Po jego wydaniu formacja jednak rozpadła się, a Pete skupił się na produkcji utworów innych artystów. Reedycje obu wspomnianych albumów do dziś w szybkim tempie znikają z półek sklepów muzycznych, zaś pochodzące z nich single na płytach winylowych to dla DJów prawdziwe perełki, za które na aukcjach internetowych płacić muszą pokaźne sumy.

W 1998 Pete pokazał fanom swoje nowe oblicze. Solowy krążek Soul Survivor z udziałem czołowych postaci hip-hopowego świata (Method Man, Noreaga, Common) zdobył oszałamiająco pochlebne recenzje. Kolejne albumy, a w szczególności Soul Survivor II oraz Petestrumentals, rozeszły się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy i stanowiły ważne wydarzenia na hip-hopowej scenie. Niecały rok temu, po 10 latach solowej działalności, Pete Rock wydał kolejną płytę – NY’s Finest. Wśród gości usłyszymy tu takie postacie jak Redman, Jim Jones, czy członkowie Wu-Tang Clanu – Masta Killa i Raekwon.

Pete Rock to prawdziwa, żywa legenda czarnej muzyki. Odegrał niezwykle ważną rolę w historii hip-hopu, współtworzył tzw. Złotą Erę tego gatunku. Ogromna popularność nie przeszkodziła mu tworzeniu wyłącznie według własnej wizji. W dużej mierze to dzięki niemu dokonała się fuzja jazzu, soulu i hip-hopu, a więc można śmiało powiedzieć, że jest on ważną częścią historii szeroko pojętej muzyki. W swojej kolekcji posiada około sto tysięcy płyt i doskonale potrafi się nimi posługiwać."

Więcej info wkrótce na stronie klubu.

Co za dużo to...

"Chcę tworzyć muzykę popularną, ale byłoby świetnie, gdybym miał mniej fanów (...) Mniejsza liczba fanów to wolność. Podobnie jest z pieniędzmi. Im mniej masz pieniędzy, tym mniejsza odpowiedzialność".

Czyje to słowa? Tego, co ostatnimi czasy, wypowiada coraz to dziwniejsze sentencje, czyli Kanye Westa. Najpierw mówił, że jest wielką ikoną współczesnej muzyki popularnej i za kilka lat jego wkład w rozwój muzyki, będzie porównywany do największych (co jest prawdopodobne), potem że nie interesuje go sprzedaż 808's & Heartbreak, a teraz że wolałby mieć mniej fanów... Dziwak.

Źródło: Axun

środa, 14 stycznia 2009

Darmowe klimaty a'la The Roots i of the 90's.

W ostatnich dniach w internecie pojawiły się dwie nowe, całkiem darmowe produkcje.

O pierwszej z nich, Czarnej Krwi EP, wspominałem już jakiś czas temu. Po przesłuchaniu jestem bardzo pozytywnie zaskoczony i to nie ze względu na Kixnare'a, który dał dwa beaty (średniawka jak na pana, panie Kix), ale na Kaff-L'a, który nie nawija może rewelacyjnie, ale w bardzo przystępny sposób. Druga sprawa warta odnotowania to muzyka, jakby żywcem wyjęta z połowy lat 90. Kixnare'a stać na więcej, Zamot, Sherlock i Teofil Pornowski bardzo dobrze, a najjaśniej świeci Rutek. Polecam, całość tutaj. Czekam na fizyczny nośnik.

Drugi free album pochodzi od ekipy Animal Objects i nosi nazwę Dubs, Grunts And Things. Fani The Roots, Sekaku Liveband czy płockiego Bohomaza (polecam sprawdzić) będą zachwyceni. Sam nie jestem wielkim fanem tego typu hip-hopu, ale albumik wywarł na mnie dość dobre wrażenie. Stąd zasysacie Dubs, Grunts And Things.

W ciągu kilku dni postaram się napisać coś więcej o obu płytach.

PS.
Przepraszam za brak notek w ostatnich dniach, ale mam problem z Blueconnectem. Ograniczono mi transfer, nie wiadomo czemu, zwłaszcza że rozpoczął się nowy cykl rozliczeniowy. Jedyne co mi dobrze śmiga to komunikator Tlen...

sobota, 10 stycznia 2009

Deltron 3030 - Deltron 3030


Deltron 3030
Deltron 3030
75 Ark, 2000








Wyobraźcie sobie, że w polskim podziemiu powstaje muzyczny dreamteam - MC, DJ i beatmaker. Tak dla przykładu, gdyby siły połączyli np. Jimson, Kixnare i DJ Haem, i stworzyli projekt, który na lata zatrzęsie sceną. Tak się stało pod koniec ubiegłego wieku, kiedy Del The Funkee Homosapien, Dan The Automator oraz Kid Koala, stworzyli rap grupę Deltron 3030.

Każdy był już na swój sposób jakąś tam legendą w podziemiu w Stanach Zjednoczonych. Dan The Automator w tamtych latach był w szczytowej formie, która utrzymywała się od jakiś 4-5 lat, od momentu nagrywania razem z Kool Keithem jego Dr. Octagonecologyst. Potem przyszedł czas na So... How's Your Girl? nagrany we współpracy z Prince Paulem. Kid Koala reprezentował Ninja Tune, trochę bardziej alternatywne dźwięki, niż spotykane na co dzień w rapie, stąd idealnie wpisał się w kompozycję Deltron 3030. Tylko Del w tamtym czasie jakby trochę przystopował. Po legendarnym I Wish My Brother George Was Here trochę spuścił z tonu, był co prawda jeszcze dobry album z Hieroglyphics, ale do solowego debiutu trochę mu brakowało. Nadszedł w końcu czas jego alter ego - Deltron Zero.

Ciężko jest określić kto jest pierwszoplanową postacią na albumie. Każdy w swoim rzemiośle jest świetny, więc fani rapowania, produkcji czy scratchingu będą faworyzowali odpowiednio Dela, Dana i Kid Koalę. Znajdą się też tacy, co będą wychwalali pod niebiosa całą trójkę - ja zaliczam się do takich osób.

Deltron 3030 jest koncept albumem, który przenosi nas do tytułowego roku 3030. Wszechobecna elektronika, obcy itd. Wszystko świetne, nie spotykane wcześniej w hip-hopie, bynajmniej ja o czymś podobnym nie słyszałem. W pierwszym pełnym kawałku, "3030", mamy skrócony opis tego, co się dzieje w owym roku z perspektywy Deltrona Zero. Jest to tylko wstęp do tego, co będzie się później działo. Wszystko zostanie rozwinięte w każdym kolejnym utworze. I tak są opisane później "gwiezdne wojny", rozprzestrzenianie wirusów komputerowych, międzygalaktyczne podróże itd. Dominuje oczywiście storytelling, to, co Delowi zawsze świetnie wychodziło. Umiejętności tego MC zawsze były bardzo wysokie, a ich szczyt przypadał na debiut i właśnie Deltron 3030, czego najlepszym dowodem będzie "Mastermind".

Beaty są strasznie pokręcone, czyli dokładnie takie, jak przystało na futurystyczne rzeczy. Kolaż dźwięków jest niesamowity. Mnóstwo elektroniki łączy się ze sporą ilością żywych instrumentów, zwłaszcza gitary od Astacio Arnovicka. Sam The Cantankerous Captain Aptos, czyli Dan Nakamura, stworzył niesamowicie klimatyczne produkcje. Szalone i krótko zapętlone. Dodatkowo wszystko okrasza swoimi skreczami Skiznod The Boy Wonder - Kid Koala z 3030 roku. Jeśli miałbym wskazać swoich faworytów, wybrałbym z całą pewnością "3030", "Mastermind" i "Positive Contact" z wysamplowanym De La Soul, z czego ten ostatni najbardziej stara się oddawać klimat, jaki będzie towarzyszył ludziom, cyborgom, robotom i innym obcym w 3030 roku.

Szkoda, że album jest mało znany w Polsce. Niby "wszyscy" kojarzą autorów z osobna, ale jednak mało kto wie, o taki projekcie jak Deltron 3030. No cóż, nie wiedzą co stracili. Okazja jest ciężka do nadrobienia. Album jest cholernie ciężko dostępny, nawet w USA. Pojawiła się ostatnio reedycja z dodatkowymi remixami, można ją dostać na WaxBoxie, choć podobno jest problem z realizacją. No ale w mamy w końcu czasy Rapidshare'a, niestety... A wracając do płyty - klasyk z zachodniego wybrzeża. Sprawdźcie co się dzieje na planecie B.S.

Wokale:
Del The Funkee Homosapien, Damon Albarn, Prince Paul, Beans, Mr. Lif, P. Wingerter, Peanut Butter Wolf, Verna Brown, Mark Ramos-Nishita, Brad Roberts, MC Paul Barman, Hafdis Huld, Sean Lennon.

Produkcja:
Dan The Automator, Mark Bell.

Ocena: 8 / 10

Mistrz zagra w Polsce!


8 marca na koncercie w Polsce wystąpi Pete Rock. Miejsce imprezy nie jest dokładnie znane, wiadomo tylko, że jest to Warszawa. Możliwe, że jest to Fresh, który co chwila sprowadza jakieś gwiazdy zza wielkiej wody, i będzie to set kolejnego wielkiego producenta w tym klubie. Na początku Preemo, teraz Soul Brother #1! Może kiedyś przyjdzie czas na Marley Marla i Dr. Dre?

Jak dostanę jakieś szersze info, to od razu o tym poinformuję na łamach RAPortu. Osobiście z wielką chęcią bym zobaczył na żywo tego pana i bujał głową w rytm "In The House", "Lots Of Lovin", "T.R.O.Y." czy "#1 Soul Brother".

PS.
Właśnie przed chwilą skończyłem słuchać Soul Survivor II, wchodzę na blog Axuna i widzę info o Piotrze Skale:) Źródło newsa pochodzi oczywiście stamtąd.

piątek, 9 stycznia 2009

DJ Premier's Top 20 of 2008


Preemo jak co roku, publikuje swoją 20 najlepszych rapowych płyt mijającego roku. Tym razem nie ma już takich kontrowersji jak rok temu, ale dziwi brak niektórych pozycji. Mniejsza o to, Premier sam zna się na hip-hopie, niż my wszyscy razem wzięci, więc polemika z taka postacią jest zupełnie nie na miejscu.

20. Ill Bill - The Hour of Reprisal
19. 88-Keys - The Death of Adam
18. EPMD - We Mean Business
17. Craig G & Marley Marl - Operation Take Back Hip-Hop
16. Ice Cube - Raw Footage
15. Q-Tip - The Renaissance
14. Guilty Simpson - Ode to the Ghetto
13. Termanology - Politics as Usual
12. Big Shug - Otherside of the Game
11. Ludacris - Theater of the Mind
10. Heltah Skeltah - D.I.R.T. (Da Incredible Rap Team)
09. Lil' Wayne - Tha Carter III
08. The P Brothers - The Gas
07. eMC - The Show
06. Jake One - White Van Music
05. D.I.T.C. - The Movement
04. Scarface - Emeritus
03. Statik Selektah - Stick 2 the Script
02. Evidence - The Layover EP
01. DJ Revolution - King of the Decks

Więcej tego typu bajerów od pana Martina tutaj.

O.S.T.R. i "Po Drodze Do Nieba".

Na stronie Asfaltu jest już do odsłuchania singiel promujący O.C.B., nową płytę Ostrego, "Po Drodze Do Nieba". Wrażenia? Beat dobry, przypominający trochę dokonania z Jazzu W Wolnych Chwilach i Jazzurekcji. Rap nie jest najwyższych lotów, poprzednie single w tej kwestii były zdecydowanie lepsze, ale nie jest najgorzej. Album zapowiada się ciekawie, tylko... KTO JEST TYM TAJEMNICZYM GOŚCIEM?!

Na Spinnerze pojawił się obszerny wywiad z raperem/producentem - jeden z lepszych jakie kiedykolwiek z nim czytałem. Historie o Grand Agencie, Kaze'ie, współpracy z innymi, wolnych stylach i Saturatorze przeczytacie tutaj.

środa, 7 stycznia 2009

Jay-Z + Radiohead = Jaydiohead


Całkiem niedawno Jay nagrywał z Coldplay, teraz przyszła pora na innych Brytyjczyków - Radiohead. Nie chodzi tutaj o jakąś szerszą współpracę, ale o zmiksowane kawałki tych artystów. Za projekt odpowiada grupa producencka Minty Fresh Beats.

Co do poziomu się nie wypowiadam, bo nie słyszałem jeszcze całości, czyli wszystkich 10 kawałków. Zdążyłem sprawdzić "99 Anthems" i jest bardzo ciekawie.

Całość do pobrania tutaj.

Źródło: Axun

wtorek, 6 stycznia 2009

Grill-Funk.com byatch!!!


Grill-Funk już jest. Słowo od Bleiza: "Niezmiernie miło jest nam stwierdzić, że Grill-Funk.com zostaje oficjalnie otwarty! Miejmy nadzieję, że wpadanie tu na grillową stronę, będzie sprawiało wam frajdę, tak samo wielką, jak nam sprawia robienie muzyki!" - zapowiada się ciekawie.

Przy okazji można już składać zamówienia pre-order na płytę. Od razu mówię, warto. Jak na nielegal dostajemy 20 stronicowy booklet, jakieś tam wlepki, a to wszystko za 15 zł plus 5 zł sziping dla osób spoza Wrocławia. Tu posłuchacie singiel, mi się podoba, nawet bardzo. CD już zamówiłem, płyty będą wysyłane prawdopodobnie od przyszłego tygodnia.

Tracklista:
01. Prawie jak intro
02. Bleiz (w refrenie: Prys)
03. Nie dam Ci ft. Majk
04. Dzień po ft. Emazet, Jazzy
05. Dni samotności ft. Jazzy
06. To był czas ft. Jazzy
07. Prawdziwy dla gry ft. Sir Roob, Procent
08. Nie wymawiam na głos ft. Mes, Jazzy
09. Helikopter ft. Self & BC
10. Nie szukam tanich rozrywek
11. Czas

Za produkcję odpowiada Eten, operacje gramofonowe należą do DJ'a Pstryka.

Więcej info tutaj.

Common - Universal Mind Control


Common
Universal Mind Control
G.O.O.D. Music, 2008








Common już raz eksperymentował z dźwiękami na Electric Circus w 2002 roku. Album został średnio przyjęty, krytycy zarzucali raperowi, że w ogóle nie pasuje do elektronicznych beatów od Jaya Dee czy ?uestlove'a. Inni mówili, że jest to świadomy rozwój artystyczny. Prawda leży gdzieś pośrodku. W moim mniemaniu Electric Circus nie było wcale takie złe, zwłaszcza że apetyty były spore, po wydanym dwa lata wcześniej Like Water For Chocolate. Teraz jest podobnie. Universal Mind Control przypomina momentami swojego "elektronicznego" poprzednika.

Po wydaniu Electric Circus przyszedł czas na cudownie Be w 2005 roku i trochę słabsze Finding Forever, wydane dwa lata później. Obydwa albumy produkował praktycznie w całości Kanye West (skromny udział na obu krążkach zaliczył także J Dilla), który notabene aktualnie porzucił swój stary styl i zaczął kombinować na 808's & Heartbreak - podobnie jak Common. Tym razem produkcją zajęli się The Neptunes, którzy wysmażyli siedem kawałków plus bonus oraz Mr. DJ - autor trzech podkładów. Kto miał styczność z wcześniejszymi produkcjami tych ludzi (eee..., a są tacy co nie mieli?), zna doskonale ich możliwości. Zwłaszcza Neptunesów, którzy równie dobrze, niektóre produkcje mogliby umieścić na swoich płytach spod szyldu N.E.R.D. Beaty są do bólu elektroniczne, już pierwszy track "Universal Mind Control" wieje aktualnymi trendami panującymi zwłaszcza na południu USA, ale jest w miarę dobrze. Common fajnie tutaj jedzie, baa, stwierdzę, że nawet Pharrell stworzył beat specjalnie dla niego! Potem... Potem jest już coraz gorzej, a punkt kulminacyjny tandety, znajduje się przy singlu "Announcement". Fatalny utwór, od muzyki, aż po samego Commona. Potem z muzyką jest już trochę lepiej.

Gospodarz najlepiej wypada w pierwszym "Universal Mind Control", potem jeszcze równie dobrze mu idzie w "Make My Day", nagranym razem z Cee-Lo, innym panem od eksperymentów, tyle tylko, że projekty z Danger Mousem były bardziej udane. W pozostałych utworach jest już przeciętnie, niekiedy nawet bardzo. To nie jest już ten Common, który co chwilę raczył nas spostrzeżeniami, opowiadał ciekawe historie etc. Teraz na płycie dominuje tematyka damsko-męska w najprzyjemniejszym wydaniu i bangery, o które nigdy bym tego rapera nie podejrzewał. Jak widać, eksperymenty są nie tylko z dźwiękiem jak w przypadku jednego z poprzedników.

Z oceną tej płyty jest problem. Z jednej strony, Common to Common, oczekiwania zawsze są olbrzymie. Jako raper plamy nie dał, ale daleko mu do formy jaką imponował na swoich najlepszych płytach. Z drugiej natomiast, nikt nie spodziewał się, że materiał będzie aż tak eksperymentalny, mimo zapowiedzi, że produkcją zajmą się Neptunesi. Jak dla mnie Universal Mind Control jest najsłabszym wydawnictwem rapera obok Can I Borrow A Dollar. Jak pisałem we wstępie, raper z Chicago, odrodził się po innym eksperymencie, na Be, pozostaje mieć nadzieję, że podobnie będzie i tym razem. Może trzeba nagrać płytę znowu z No ID, bo West podszedł już w inną stronę... Może trzeba odkurzyć coś z produkcji J Dilli? Nie wiem. Ja wolę tego Commona klasycznego, gdzie śmiga na soulowo-jazzujących podkładach. Tak jest najlepiej. Eksperymentami niech zajmie się Pharrell, a Ty drogi Commonie bądź taki jak kiedyś.

Wokale:
Common, Kanye West, Pharrell, Cee-Lo, Muhsinah, Omoye Assata Lynn, Chester French, Martina Topley-Bird.

Produkcja:
The Neptunes, Mr. DJ.

Ocena: 5 / 10

Okładka i lista gości na nowej płycie Ostrego.


"27 lutego ukaże się jubileuszowy, dziesiąty album O.S.T.R. zatytułowany O.C.B. Już w ten piątek w Radio Asfalt (www.asfalt.pl) premiera internetowego singla "Po drodze do nieba" promującego album. Na płycie jak zwykle DJ Haem oraz goście z USA: Keith Murray, Beneficence (solowa płyta na bitach O.S.T.R. jeszcze w tym roku), Main Flow, Kaze, Torae, a także raper, którego featuring póki co pozostanie tajemnicą."

Po pierwsze - świetna i klimatyczna okładka. Projektowanie.org jak zwykle na najwyższym poziomie. Po drugie - goście. Keith Murray (!), Main Flow, Kaze, Torae (cała trójka to absolutna czołówka undergroundu w tej chwili) i nieznany mi Beneficence. Po trzecie - już do zamówienia w Asfalt Shopie w wersji normalnej i limitowanej. Po czwarte - jaram się i to O.S.T.R.O.

PS.
Yes, yes, yes! Keith Murray!

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Uwagi Mesa.

"Dostaliśmy wiele nowych, ciekawych jak i tragikomicznych wersji utworu Mesa pt."My".

Konkurs trwa jeszcze do końca stycznia. Chcę jednak szczególnie zwrócić uwagę, uczulić Was, a może zapoznać z pewną prawdą. Otóż acapella, którą ściągacie jest w formacie mp3. Kompresja w mp3 ma to do siebie, że dodaje minimalną ciszę na początku. O ile w pierwszej i drugiej zwrotce wszystko wydaje się hulać elegancko, o tyle końcówka z "wchodzeniem na google’a" rozjeżdża się bardziej niż nogi Paris Hilton. W zw. z czym należy przesunąć wokale odrobinę w lewo (poczucie rytmu, tak, bywa potrzebne!) tak, by przy słowach „ckm ma fajne dupy” pierwsza sylaba "dup" była na werblu.

John Malkovich w "Tajne Przez Poufne" skwitowałby to klasycznym "what..the..FUCK !?", ale ja staram się nie irytować i pozdrawiam wszystkich producentów, którym nie trzeba było tego tłumaczyć. Mamy na razie 3-5 kozaków na ok. 50 nadesłanych propozycji. Nie ustawajcie w staraniach!"

Słowa Tego Typa. Ja słyszałem remixy Wallcut i Sherlocka. Pierwszy zajebisty, drugi dobry .

Źródło: alkopoligamia.com i Wolumin

niedziela, 4 stycznia 2009

Pih - Kwiaty Zła


Pih
Kwiaty Zła
Step Records, 2008








Przed przesłuchaniem:

1. Jakim raperem jest Pih?

a) Pih jest cienki. Słabe teksty i to jęczące flow, jejku, tragedia. (1 pkt)
b) Jest mi kompletnie obojętny. Można go od czasu do czasu posłuchać. (2 pkt)
c) Dobrym, ma i lepsze, i słabsze momenty, ale się wyróżnia. (3 pkt)
d) Zajebistym! Powiem nawet, że to taki Eldo, tylko bardziej hardcorowy. (4 pkt)

2. Jakie były Twoje oczekiwania wobec Kwiatów Zła?

a) Nie czekałem na ten album. Poprzednie mnie nie urzekły - stąd moje oczekiwania były znikome. (1 pkt)
b) Ja wiem... Na pewno fajnie by było go posłuchać na nowej solówce, w końcu minęło tyle czasu od poprzedniej płyty. (2 pkt)
c) Czekałem, ale w pierwszej kolejności miałem na oku inne płyty. (3 pkt)
d) Czekałem, czekałem i w końcu się doczekałem! (4 pkt)

Po przesłuchaniu:

3. Pierwsze wrażenia?

a) Podróż przez obydwa CD to udręka! Fatalne! (1 pkt)
b) Słabe. Są dobre momenty, ale jednak przewaga tych słabszych. (2 pkt)
c) Dobry album. Słabsze momenty się zdarzają, ale ilość mała. (3 pkt)
d) Rewelka! (4 pkt)

4. Teksty Piha?

a) Grafomania, kompletnie nie idzie tego słuchać. Przeintelektualizowany ulicznik. (1 pkt)
b) Średnio. Inaczej niż zwykle u tego rapera, dobre urozmaicenie. (2 pkt)
c) Jest dobrze - czasem można odnieść wrażenie, że jest to taki bardziej hardcorowy Eldoka. (3 pkt)
d) Mistrzostwo. Pierwszy raz się spotykam z takim liryzmem, w ulicznym polskim rapie. (4 pkt)

5. Beaty?

a) Wkurwiające, robione na jedno kopyto. Można odnieść wrażenie, że niektóre produkcje nadają się bardziej dla "artystów" reprezentujących My-Music (bez Eldo oczywiście). (1 pkt)
b) Każdego stać na więcej. DNA podobne rzeczy dał ostatnio Żuromowi. (2 pkt)
c) DNA pokazał klasę, wyprodukował połowę materiału. Reszta różnie, Magierę stać na więcej. (3 pkt)
d) DNA rozpierdolił! Sherlock dobrze! Gutjar cienko, ale jako jedyny. (4 pkt)

6. Skille?

a) Bez komentarza. (1 pkt)
b) Cienko, w większości męczące. (2 pkt)
c) Ujdzie, ale jest wielu o lepszych umiejętnościach. No i chyba odnotował mały progres? (3 pkt)
d) Ma swój styl chłopak. (4 pkt)

7. Goście?

a) Zawalili sprawę. Wszyscy do dupy. (1 pkt)
b) Słabo. BRD i Mesa stać na więcej, mimo dobrego refrenu Warszawiaka. Fokus tragicznie, ale i tak lepiej niż na solo. Chada, Lukasyno, Kaczor, Peja i Ero - no comment. Miodu? Rzygać się od niego chce - za dużo go już. (2 pkt)
c) Dobrze pojechali, ale tylko niektórzy. (3 pkt)
d) Zajebiście, ale i tak Pih miażdży! (4 pkt)

8. Ogólne wrażenia po kilku odsłuchach?

a) Porażka. (1 pkt)
b) Średniak. (2 pkt)
c) Jest dobrze, czołówka roku. (3 pkt)
d) Klasyk i płyta roku. (4 pkt)

Wokale:
Pih, Mes, Ero, Miodu, Chada, Lukasyno, Smarki Smark, Zkibwoy, Kaczor, Fokus, Peja.

Produkcja:
DNA, Poszwix, Emer, Magiera, Fuls, LA, David Gutjar, Spintek, Poszwix, Sherlock, Krzywy.

Wynik:
8-9 pkt: ocena 1-4
10-14 pkt: ocena 5
15-19 pkt: ocena 6
20-23 pkt: ocena 7
24-27 pkt: ocena 8
28-30 pkt: ocena 9
31-32 pkt: ocena 10

Zagranicą też robią podsumowania.

Informowałem już o podsumowaniach 2008 roku na portalu About.com (konkretnie tutaj), zrobiłem swoje, teraz przyszła kolej, na inne zagraniczne serwisy.

HipHopDX wybrał 25 najlepszych płyt ubiegłego roku (w kolejności chronologicznej) oraz stworzył dział "2008 HipHopDX Awards", w którym to zestawił różne ciekawostki, jak np. najlepsze mixtapy, debiutanci, video etc. i przyznał im wyróżnienia. Tutaj najlepsze płyty, natomiast tu - wyróżnienia.

RapReviews.com sporządził swoją listę tych "naj": singli, albumów i artystów. To wszystko tutaj. Ciekawostką, aczkolwiek smutną, jest lista artystów, którzy w 2008 roku odeszli na zawsze. Znajduje się ona pod tym linkiem.

AllHipHop swoje zrobił w formie video, które znajduje się tutaj.

W Polsce swoje rzeczy zrobili Axun (aż trzy: bardzo obszerne zestawienie 100 najważniejszych płyt, nie tylko hip-hopowych - warto zajrzeć, klikając tutaj, tylko rapowe autorstwa Grześka Noszczyka oraz najciekawsze w formie video), Tirex, Łukasz Halicki (tylko dwie rapowe pozycje, ale podobnie jak u Axuna warto odwiedzić) oraz Spinner.

I jak zwykle na Hip-Hop.pl nie ma nic z takich rzeczy. Szkoda.

EPMD - We Mean Business


EPMD
We Mean Business
Def Squad Records, 2008








Znowu... Znowu wracają... Erick Sermon i Parrish Smith postanowili znowu coś nagrać pod szyldem EPMD, i ponownie wrócili na scenę. Poprzedni powrót, w 97 roku, był średni. Back In Business miało swoich zwolenników, zwłaszcza wśród największych fanów duetu, ale album nie okazał się tak wielkim sukcesem, jaki był zapowiadany przed premierą. Drugą sprawą jest, że to właśnie na tamtej płycie pojawił się wybitny singiel "Da Joint", ale oprócz niego, Back In Business nie przyniósł wielkich hitów. Następny "powrót", tym razem po małych sprzeczkach w zespole, nastąpił dwa lata później. Out Of Business nie miał do zaoferowania nic, oprócz tej magicznej nazwy. A nazwą tą, jest EPMD.

Brzmienie płyty to esencja Nowego Jorku z lat 90. Brudne, funkowe produkcje od zawsze były domeną Ericka Sermona. Po kilku przesłuchaniach, nasuwa się myśl, że muzyka na We Mean Business, mogła zostać równie dobrze, wykorzystana do Muddy Waters czy The Most Beautifullest Thing in This World - brzmi jak brat bliźniak tych produkcji. Od samego początku, dominuje piekielnie mocna perkusja, inny atut Sermona. Klimat trochę uspokaja 9th Wonder, produkując najbardziej "przekombinowany" na płycie "Left 4 Dead". Dlaczego przekombinowany? Otóż kto zna Sermona, to wie że w późniejszym okresie jego produkcji, producent i raper zaczął robić mniej skomplikowane, głównie oparte na własnych pomysłach produkcje. Nie ma już multum sampli, jest jeden czy dwa, a reszta już należała do producenta. 9th Wonder wniósł trochę świeżości.

Gospodarzom, jeśli chodzi o rap, dobrze zrobił odpoczynek od siebie. Od samego początku czuć pasję w tym, co robią. Brakowało tego na ostatnich solowych albumach Ericka i Parrisha, choć ten pierwszy miał przebłyski na Chilltown, New York (zwłaszcza zapadające w pamięć elementy bragga w "Relentless"). Green Eye Bandit jest jak zwykle bardziej energiczny od swojego kompana, spokojnego i bardziej stonowanego na majku. Z gości świetnie spisał się Redman, nieco gorzej inny członek Hit Squadu - Keith Murray. Ze starych wyjadaczy, dobrze radzi sobie również Raekwon, co dobrze rokuje przed marcową premierą Only Built 4 Cuban Linx II. Havoc najlepsze lata ma już dawno za sobą, KRS'a stać na więcej, ale najlepiej z wszystkich radzi sobie "młokos" Skyzoo, który popisał się kapitalną zwrotką w "Left 4 Dead" - najciekawszym lirycznie kawałku na płycie.

Tym razem powrót im się udał. Nie jest to płyta powalająca, ale kawał solidnego rzemiosła. Standardowo w tytule swoich płyt, panowie mają wyraz "business". Tym razem biznes im nie wypalił - album sprzedał się w pierwszym tygodniu w ilości zaledwie 2500 sztuk. Co ciekawe po wydaniu albumu, ze składu odszedł trzeci, nieformalny członek, DJ Scratch. Jego wkład w nagranie We Mean Business był tym razem co prawda zerowy, ale fakt jest faktem - kolejne nieporozumienia w zespole. Oficjalnie, powody są nieznane, ale znając wybuchowy charakter każdego z członków, mogło pójść dosłownie o wszystko. Zresztą, czyżby szykował się kolejny rozpad, a następnie "powrót"?

Wokale:
Erick Sermon, PMD, Raekwon, Havoc, KRS-One, Redman, Teddy Riley, Method Man, Skyzoo, Keith Murray, Vic D, Tre.

Produkcja:
Erick Sermon, 9th Wonder, DJ Honda.

Ocena: 6 / 10

sobota, 3 stycznia 2009

"Polskie okładki".

Przeglądając różne serwisy, kiedyś trafiłem na zestawienie okładek amerykańskich albumów hip-hopowych, które zostały zainspirowane przez inne okładki, niekoniecznie rapowe (tu, tu i tu). Szukałem czegoś podobnego, tym razem traktującego o polskich coverach. Nic nie znalazłem, więc postanowiłem sam coś takiego stworzyć. Niektóre z nich, to ewidentna zrzynka od amerykańskich raperów (Żurom, Peja), niektóre są tylko podobne do siebie, mniej lub bardziej, co NIE OZNACZA, że są plagiatem. Po prostu przypominają siebie w jakimś stopniu (np. Raca i Rasmentalism). Znalazłem też parę polskich "unikatów". Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, to podajcie w komentarzu.

PS.
Dziwnie mi wygląda okładka Masseya - Człowiek Z Blizną. Nie mogę dojść, do czego to jest podobne...

Żurom - Cały Czas i DMX - It's Dark And Hell Is Hot

Image Hosted by ImageShack.us

Rudy MRW - Dobre Życie i The Game - The Documentary

Image Hosted by ImageShack.us

Peja - Styl Życia G'N.O.J.A. i Fat Joe - My, Myself & I

Image Hosted by ImageShack.us

DGE - El Polako i Snoop Dogg - Da Game Is To Be Sold, Not To Be Told

Image Hosted by ImageShack.us

DNA & Gal - Niewidzialni i Mobb Deep - Infamy

Image Hosted by ImageShack.us

Grammatik - Reaktywacja EP i Mobb Deep - The Infamous

Image Hosted by ImageShack.us

Fisz Emade - Piątek 13 i De La Soul - Stakes Is High

Image Hosted by ImageShack.us

Fisz Emade - F3 i Mos Def - Black On Both Sides

Image Hosted by ImageShack.us

The Jonesz - Season One i Kaff-L - Czarna Krew

Image Hosted by ImageShack.us

Peja Slums Attack - Fturując i EPMD - Unfinished Business

Image Hosted by ImageShack.us

PMM - Polski Mistrzowski Manewr i Method Man & Redman - Blackout!

Image Hosted by ImageShack.us

Rasmentalism - Dobra Muzyka... i Raca Stona DJ Ike - Samotność...

Image Hosted by ImageShack.us

SSS - Stylowa Spółka Społem i Medium - Seans Spirytystyczny

Image Hosted by ImageShack.us

Tede - Esende Mylffon i Jay-Z - Vol. 2... Hard Knock Life

Image Hosted by ImageShack.us

De La Soul - Stakes Is High


De La Soul
Stakes Is High
Tommy Boy, 1996








Wiele osób uważa ten krążek za najbardziej niedoceniony w dyskografii grupy. Album ukazał się w 96 roku i osiągnął mały sukces komercyjny, co też nie powinno dziwić, bo w tamtym czasie ukazały się It Was Written, All Eyez On Me, Reasonable Doubt czy ATLiens, stąd płyta jest trochę zapomniana i "przyćmiona" przez konkurentów. "There's no music in it. It's just niggers talking" - cytat z końcówki "Long Island Degrees", który w ogóle się nie sprawdza w przypadku Stakes Is High - czwartej płyty De La Soul.

Wersy Dave'a, "Do not connect us with those champagne sippin' money fakers", które wypowiada w "The Bizness", są odzwierciedleniem poglądów grupy wobec ówczesnej sytuacji na rapowej scenie. Inne, bardzo mocne słowa, ten sam raper, używa w "Stakes Is High":

"Sick of Versace glasses
Sick of slang
Sick of half-ass awards shows
Sick of name brand clothes
Sick of R&B bitches over bullshit tracks
Cocaine and crack"

"Gwiazdorom" dostaje się także mocno od Posdnuosa:

"Yo, it's about love for cars, love for funds
Loving to love mad sex, loving to love guns
Love for opposite, love for fame and wealth
Love for the fact of no longer loving yourself, kid"

Jak widać, jest to wybitnie niekomercyjny materiał, podobnych linijek jest całe mnóstwo. Od zawsze najwięcej do powiedzenia w grupie, w kwestii rapu, mieli Posdnuos i Dave. Oni przodują, umiejętności mają wysokie, ich wersy pamięta się najdłużej. Maseo trochę odstaje od tej dwójki, zwłaszcza jako liryk, ponieważ skille ma na poziome pozostałej dwójki. Mocnym akcentem jest gościnny udział Commona i zwłaszcza Mos Defa, który powoli wspinał się na wyżyny i wkrótce miał się stać jednym z najważniejszych raperów na scenie. 1996 rok był dla niego przełomem, a to właśnie za sprawą kawałków nagranych razem z De La Soul -"Big Brother Beat" i trzech tracków dla Da Bush Babees na ich Gravity. Warto odnotować fakt, że acapelle z "Itzsoweezee (Hot)", wykorzystał Kixnare na Class Of The 90's.

Stakes Is High jest pierwszym albumem grupy, który nie produkował Prince Paul. Za większość materiału odpowiadają Dave, Pos oraz Maseo, pozostałe podkłady zapewnili Jay Dee, O.Gee, Spearhead X i Skeff Anslem. Wszyscy się spisali bez zarzutu, płyta posiada bardzo charakterystyczny klimat dla produkcji z lat 94-96. Bas płynie bardzo nisko, tempo w większości jest powolne, sampli i sztuczek DJ'skich jest mało, ale wszystko brzmi fantastycznie. Wyróżnia się produkcja J Dilli, tytułowe "Stakes Is High". Koleś już w 96 roku miał zadatki na bossa komponując tą produkcję z pomocą sampla z "Mind Power" Jamesa Browna. Efekt jest wspaniały, najmocniejszy muzycznie track na płycie.

Stakes Is High to co prawda nie ten sam poziom co dwa pierwsze krążki, ale można go stawiać na równi z Buhloone Mindstate i Grind Date. Fantastyczny album, wspaniale oddający klimat połowy lat 90 na amerykańskiej scenie. Czego więcej potrzeba?

Wokale:
De La Soul, Common, Mos Def, Truth Enola, Zhane, The Jazzyfatnastees.

Produkcja:
De La Soul, Jay Dee, Skeff Anslem, O.Gee, Spearhead X.

Ocena: 8 / 10

piątek, 2 stycznia 2009

Termanology w hołdzie dla J Dilli.

Dopiero drugi dzień nowego roku, a już mamy zajebisty mixtape do sprawdzenia. Nagrał go Termanology w hołdzie dla Jaya Dee i w całości na jego beatach. If Heaven Was A Mile Away nie wypada nie sprawdzić - porządna nawijka rapera z NY, o produkcję Dilli zawsze można być spokojnym i do tego featy Buna B, Saigona i Skyzoo.

Polecam, całość do pobrania na oficjalnej stronie rapera.

Tracklista:
01. "Intro"
02. "OHH"
03. "Circulate (100 Bars)"
04. "Say It" (feat. Sheek Louch, Joell Ortiz, Bun B, Saigon & Freeway)
05. "Spazz Out"
06. "Down With The King"
07. "Pay Jay" (feat. Rapper Big Pooh, Chaundon & Joe Scudda)
08. "Code Of The ST".
09. "What Type Of Money" (feat. ST. Da Squad)
10. "Enemies" (feat. Steele)
11. "Hot 97"
12. "Movie Clip" (feat. Chi King)
13. "Only One Can Win"
14. "She Wants A SuperSTar" (feat. SuperSTah Snuk & Ea$y Money)
15. "Boyz On Da Ave" (feat. Artisin & Hectic)
16. "Outro" (A Tribute To Jay)
17. "Bars 4 The Stars" (feat. Skyzoo & Reks) (Bonus)

czwartek, 1 stycznia 2009

Mixtape'owe okładki.


Dla tych, co tak jak ja, lubują się w okładkach płyt, polecam odwiedzić serwis MIXTAPE WALL. Mnóstwo różnych okładek, i lepszych, i gorszych, ale co najważniejsze - są o wiele lepsze niż te, które okupują sklepowe półki. Ale i tak, chyba nie nie przebije tego.

Na to czekam w 2009.

Ten post jest rozwinięciem ankiety, którą zamieściłem na RAPorcie dwie godziny temu. W tym roku w USA, ma się ukazać mnóstwo płyt, które były zapowiadane już na rok poprzedni, albo jak w przypadku Only Built 4 Cuban Linx II i przede wszystkim Detoxu, kilka lat temu. Co do polskich płyt, to wiadomo jak jest u nas z dotrzymywaniem terminu premiery - w zasadzie można polegać jedynie na Asfalcie i Fonografice, choć zdarzają im się jakieś tam opóźnienia.

Na to czekam w bieżącym roku, kolejność jest przypadkowa:

* Afront - ADHD
Afronty to pewna marka, więc słabego materiału spodziewać się nie ma co. Producentem ma być tym razem Marek Dulewicz. Trochę się obawiam, niby lubię jego muzykę, ale zostawiłbym ją na Bakflip, a Afrontów posłuchałbym najchętniej na beatch Metro.

* Tetris - Dwuznacznie
Album miał się ukazać w poprzednim roku, ale z różnych powodów, premiera została zaplanowana ostatecznie na ten rok. Kawałek na stronie Reformatu, narobił mi olbrzymiego apetytu. Tetris jest zajebistym raperem, a na produkcjach Kixnare'a, Ostrego czy Qcieka możemy mieć styczność z wielkim materiałem.

* Mes - ???
Pominąłem Mesa w ankiecie, błąd... Kawałek "My" na beacie Donatana jest świetny, apetyty zaostrzone. Jak u Tetrisa, tylko nie wiadomo kto będzie produkował krążek. Na pewno Donatan, możliwe że sam Mes, Święty i Głośny.

* O.S.T.R. - ???
Dziwnie cicho o płycie Ostrego. Może cisza przed burzą? Ja bardziej niż na kolejne solo, czekam na jego producencką i mam nadzieję, że album stanie na mojej półce jeszcze w tym roku. Zagraniczni goście pewno zdominowaliby album, ale który z polskich raperów, by miał zaszczyt wystąpić na takiej płycie?

* Dinal - ???
Może coś być na rzeczy, bo na blogu Dinali w komentarzach pojawiają się wpisy o jakiś niespodziankach na 2009. Plus niedawny Okoliczny Element.

* Brudne Serca - ???
Promo już było, całkiem ciekawe. Materiał od początku był zapowiadany na 2009 rok. Smark jest w formie (świetnie na Junoumi), Jobikz (na Kwiatach... Piha całkiem, całkiem) także. Polska czeka, Lit ze szczególnością.

* Jimson - ???
Tu szczegóły. Po GWPI spodziewam się wielkiej rzeczy, co najmniej tak dobrej jak ten koncept album.

* Dr. Dre - Detox
Płyta widmo. Nie jestem w stanie powiedzieć ile to już lat się ukazuje, ale cały świat na nią czeka. Kiedy ją dostaniemy? Odpowiedź zna tylko jeden człowiek. Szczegółów co do gości etc nie ma, bynajmniej z potwierdzonych źródeł. Są tylko plotki i domysły, że na feacie Eminem i Game, co zresztą nie powinno dziwić.

* Jay-Z - The Blueprint 3
Kawałki, które pojawiały się ostatnio w sieci są bardzo dobre. Kanye nie będzie eksperymentował jak na 808's & Heartbreak, Jay w formie, więc czekamy do marca.

* Raekwon - Only Built 4 Cuban Linx II
Pierwotnie Only Built 4 Cuban Linx II miało się ukazać w 2005, czyli 10 lat po premierze pierwszej części. Zobaczymy, są duże szanse na to, że album będzie do kupienia już niedługo. RZA ma produkować większość materiału, są przebąkiwania, że na samplerach pobawią się Pete Rock (!), Erick Sermon, Dre, J Dilla i uwaga, uwaga... MARLEY MARL!

* Ghostface Killah & MF Doom - Swift & Changeable
Nic nie jest pewne, ale współpraca tych panów, zawsze świetnie się układała, dlatego wspólny album wielce prawdopodobny.

* MF Doom - Doompostor?
Smutno by było, gdyby Doom nie wydał czegoś nowego, pod swoją najbardziej znaną ksywą. Zapowiada się bardzo ciekawie, Doom to maszyna do robienia muzyki, więc udział w kilku projektach A.D. 2009 nie może dziwić.

* De La Soul - You're Welcome
Jak pisał Axun - klasyka. Więcej mówić nie trzeba.

* Redman - Muddy Waters 2
Reggie też wydaje ten album już jakiś czas, ale w końcu ma się ukazać w tym roku. Poziomu debiutu raczej nie osiągnie (choć sobie i Wam tego życzę), ale do pierwszego Muddy Waters zbliżyć się może. Wtedy będzie świetnie i kandydat do płyty roku.

* The Pharcyde - Back II Pharcyde
Wracają, nareszcie. Więcej informacji o Back II Pharcyde nie mam (nie szukałem:)), ale 17 lat po megaklasycznym Bizarre Ride jest szansa na kolejną miazgę od ekipy z L.A.

* Souls of Mischief - ???
Jeśli to się ukaże, to będę w siódmym niebie. Klasyk z 93 roku znają wszyscy, poziom nie z tej ziemi. Powtórka? Raczej nie, ale bardzo dobra rzecz wielce prawdopodobna.

Na te opisane wyżej, czekam najbardziej. Oprócz nich z niecierpliwością wypatruję nowych płyt od O.C., Evidence'a, Mos Defa, Lupe Fiasco, El-P, Saigona, KRS'a z Buckshotem, The Clipse, Jaya Electronici, Rakima i Guilty Simpsona z Madlibem. A gdzieś w środku mam cichą nadzieję, że nowym albumem uraczy nas Slick Rick...