
Bush Babees
Gravity
Warner Bros., 1996
76%
Jeśli dowiaduje się jeszcze przed sprawdzeniem, że na danym albumie będą jakieś jamajskie rytmy to od razu odechciewa mi się go sprawdzać. Nie lubię tego w rapie. W Polsce ostatnimi czasy szalenie popularny jest Miodu na feacie. Jeju, jak ja nie trawię tego kolesia... Na szczęście za Oceanem nie jest to zbytnio rozpowszechnione, tak jakby mogło się wydawać. Bush Babees czerpią z reggae i to sporo, ale jak to u nich brzmi! Ich pierwsze LP pt. Ambushed w ogóle nie przypadło mi do gustu, natomiast Gravity to już perełka. Mocno undergroundowy, łykający wszystko co najlepsze z Native Tongues, świetnie wyprodukowany przez Mr. Mana, Aliego Shaheeda i Posa oraz idealnie oddający klimat tamtych lat. Rapersko jest trochę gorzej - ani Lee Majors, ani Mr. Man nie są wielkimi raperami - wykonują swoją robotę bardzo solidnie. Jeśli do pomocy dodamy do nich Mos Defa i Q-Tipa jest jeszcze lepiej. A co można powiedzieć o Y-Tee - reggaeowym wokaliście? Ucz się Miodu, ucz jak się robi refreny. Gravity można porównać do Stakes Is High De La Soul. Jeśli przypadł Ci do gustu czwarty krążek Posa, Maseo i Trugoya to bierz w ciemno ten album.
Zamówiłem ten album w poniedziałek. Po lekturze tego artykułu mogę powiedzieć jedno.
OdpowiedzUsuńCzemu nie zamówiłem go w piątek?